24 Paź 2008, Pią 19:03, PID: 81222
Margot napisał(a):Wiec wytłumacz mi na chłopski rozum, mc.
Język jest naprawdę ubogi w przekazywaniu informacji. Nie wiem jak to przekazać, ale postaram się.
Napewno nie jest to żaden masochizm, tylko konstruktywne podejście do cierpienia, wykorzystanie go po to, aby wznieść się ponad własne "ja", czyli mówiąc językiem teistycznym, zbliżenie się do Boga. Bliższe masochizmu jest raczej odwrotne podejście, użalanie się nad sobą, zadręczanie się, itp. Osoba o jakiej tutaj mówię, nie użala się nad sobą, nie zadręcza się, bo wie, że to tylko wzmaga cierpienie. Raczej godzi się z sytuacją, akceptują ją, zamiast prowadzić ze sobą wenętrzną walkę, bo wie, że takie podejście jest właściwe i konstruktywne.. Inaczej mówiąc, taka osoba akceptuje wolę Boga,nie sprzeciwia się jej, i dlatego, że ją akceptuje, może niejako oderwać się od tego cierpienia, dlatego, że w pełni je akceptując, wyrzeka się siebie i nie odczuwa go jako coś osobistego. Potrafi trwać w tym cierpieniu, ale wewnątrz odczuwać spokój.
Kasumi napisał(a):Jako katolik wierzył, że to zostanie mu wynagrodzone po śmierci.Raczej wynagrodzenie "tu i teraz".
Kasumi napisał(a):Jemu chodzi o to, że jak człowiek sobie wmówi, że ból nic nie znaczy, co wiecej jest to tylko przeszkoda na drodze do prawdziwego szczęściaNic podobnego. Znowu nic nie rozumiecie.