18 Paź 2008, Sob 12:17, PID: 79133
Nie, właśnie mi nie chodzi o to, żeby nad tym próbować zapanować czy okiełznać. Np. pojawia sie strach, trzęsą nam się ręce, bije nam szybko serce i wiemy, że ludzie to widzą - i w tedy nie próbujemy nic zmieniać, zostawiamy wszystko tak jak jest, nasze zdenerwowanie, nasze myśli o tym itp. według mnie gdzieś tam pomimo tego zdenerwowania można znaleźć spokój, jest to kwestia właśnie tej calkowitej akceptacji i nie podejmowania próby zmiany tej sytuacji. Krótko mówiąc chodzi o całkowite otwarcie się na cierpienie którego doświadczamy w danej chwili i swego rodzaju bierny stosunek wobec niego, acz zarazem aktywny. Uściślając: chodzi o bycie tu i i teraz w tym stanie i pozostanie wobec niego w roli obserwatora, co wymaga pewnego wysiłku. Myslę, że obranie takiej postawy mogloby oswoić ten lęk i spowodować, że nie podchodzilibysmy do sytuacji stresowych z taką powagę i przerażeniem.