07 Gru 2009, Pon 17:27, PID: 188989
Yyyy, u mnie podobne problemy.
Z tego co się orientuję, fobia szkolna, zwłaszcza w liceum, często stanowi podstawę dla dalszej fobii społecznej.
Ja wpadałam w ciągi ponad-miesięczne i wcale mi nie przeszło do czasów studiów.
Zaczęło się w podstawówce - jak się spóźniłam na polski, to była awantura, więc jak się miałam spóźnić, to nie szłam na 1-szą lekcję: wtedy dopiero była awantura. Więc nie szłam w tym dniu do szkoły. Potem przedłużałam na tydzień, żeby nie mieć pojedynczych nieobecności itd itd itd...
W liceum główną przyczyną były złe kontakty z "koleżankami" z klasy.
Potem kombinowanie z usprawiedliwieniami, zwolnieniami, nadrabianie zaległości, chodzenie do koleżanek które miały komputer i dramatyczne walki z DOSem, aby dostać ocenę z informatyki
Kilka razy postanowiłam z tym skończyć, w liceum udało mi się pół roku bez ani jednej godziny opuszczonej, na studiach udało mi się rok... ale to zawsze w którymś momencie wracało.
Z tego co się orientuję, fobia szkolna, zwłaszcza w liceum, często stanowi podstawę dla dalszej fobii społecznej.
Ja wpadałam w ciągi ponad-miesięczne i wcale mi nie przeszło do czasów studiów.
Zaczęło się w podstawówce - jak się spóźniłam na polski, to była awantura, więc jak się miałam spóźnić, to nie szłam na 1-szą lekcję: wtedy dopiero była awantura. Więc nie szłam w tym dniu do szkoły. Potem przedłużałam na tydzień, żeby nie mieć pojedynczych nieobecności itd itd itd...
W liceum główną przyczyną były złe kontakty z "koleżankami" z klasy.
Potem kombinowanie z usprawiedliwieniami, zwolnieniami, nadrabianie zaległości, chodzenie do koleżanek które miały komputer i dramatyczne walki z DOSem, aby dostać ocenę z informatyki
Kilka razy postanowiłam z tym skończyć, w liceum udało mi się pół roku bez ani jednej godziny opuszczonej, na studiach udało mi się rok... ale to zawsze w którymś momencie wracało.