13 Paź 2016, Czw 7:39, PID: 584573
Hmm... właściwie jedno i drugie, zależnie od sytuacji.
Na początku znajomości - boję się odrzucenia, więc moje relacje w znakomitej większości w ogóle nie przekraczają granicy bliskości, jakiejkolwiek.
Ale ostatnio poznałam kogoś, z kim odważyłam się zaryzykować odrzucenie i ku mojemu zdziwieniu tak od razu mnie nie odrzucił. Teraz boję się porzucenia :-P Masz rację, to trochę fajnie, bo to znaczy, że jakaś bliskość już jest, ale wiesz, niestety dalej się to niczym za bardzo nie różni w uczuciach od tego pierwszego momentu.
Nie wiem nawet, czy jest jakakolwiek różnica. Chyba w działaniu jest różnica, ale cały czas przedzierasz się przez to samo uczucie. Najpierw boisz się, że nic z tego nie będzie, a potem boisz się... że nic z tego nie będzie i to uczucie nie kończy się po pierwszym przełamaniu. Tylko trwa i trwa...
Niskie poczucie własnej wartości - dokładnie. Wręcz zupełna bezwartościowość. Co mogę dać drugiemu człowiekowi, po co bym mu miała być, na pewno po nic. I pójdzie sobie, jak tylko zobaczy, że jestem do niczego.
Przełamywanie się w tym to jak brnięcie przez wyjątkowo paskudne bagno
Na początku znajomości - boję się odrzucenia, więc moje relacje w znakomitej większości w ogóle nie przekraczają granicy bliskości, jakiejkolwiek.
Ale ostatnio poznałam kogoś, z kim odważyłam się zaryzykować odrzucenie i ku mojemu zdziwieniu tak od razu mnie nie odrzucił. Teraz boję się porzucenia :-P Masz rację, to trochę fajnie, bo to znaczy, że jakaś bliskość już jest, ale wiesz, niestety dalej się to niczym za bardzo nie różni w uczuciach od tego pierwszego momentu.
Nie wiem nawet, czy jest jakakolwiek różnica. Chyba w działaniu jest różnica, ale cały czas przedzierasz się przez to samo uczucie. Najpierw boisz się, że nic z tego nie będzie, a potem boisz się... że nic z tego nie będzie i to uczucie nie kończy się po pierwszym przełamaniu. Tylko trwa i trwa...
Niskie poczucie własnej wartości - dokładnie. Wręcz zupełna bezwartościowość. Co mogę dać drugiemu człowiekowi, po co bym mu miała być, na pewno po nic. I pójdzie sobie, jak tylko zobaczy, że jestem do niczego.
Przełamywanie się w tym to jak brnięcie przez wyjątkowo paskudne bagno