25 Mar 2012, Nie 12:26, PID: 296062
BlankAvatar napisał(a):Zas i potfur z bagien
pogratulowac beznadziejnego podejscia
Pogratulować wyzdrowienia. Skoro masz wszystko za sobą to razem z podobnym tobie kolega którego nicka nie pomne możesz sie juz wylogować i nie okazywać wszystkim i wszędzie swojej wyższości. Dopskonale wiem, ze inni poznaja sie w pracy, na kursie, na basenie a moze nawet w kiblu w galerii handlowej i chyba jak wszyscy zdaje sobie sprawę ze spaczonego spojrzenai na swiat. Problem tylko w tym, ze zdaje tez sobie sprawę, iz osobiscie w teoretycnzie o wiele lepszych warunkach - liceum, chór szkolny i całkiem częste występy w wielu miejscach, studia, rózne grupy - tez nikogo nei poznałem... oraz daje sobie sprawe z ogfraniczen, jakie narzucila na mnie fobia i wiem, ze bez wyleczenia pisanie o kursie jest lekko kuriozalne. bo tam wkraczasz w nowa grupe i, niestety, liczy sie wtedy pierwsze wrazenie. jak oswoje sie z ludxmi po poł roku, w polowie kursu, to, na pewno kogos zapoznam... Podobnie, jak z uwagi na niespecjalne predyspozycje do nauki jezykow, bede siedzial na zajeciach jak glab i odzywal sie z rzadka, głównie pytany... Wkraczasz w nowa grupe, i muszisz tam szybko zainteresowac, zaintrygowac kogos swoja osoba, zwrócic czyjasz uwage - nie wiem, wiedza, umiejetnosciami, albo tym jaki jestes fajny (Niekoniecznie super smialy, ale pomiedzy malomównością a fobia, chocby slaba, jest chyba jednka spora róznica). IMHO trzeba byc na to przygotowanym i umieć to zrobić, a w tym momencie pewnie oswaalbym sie z ludxmi dobre dwa-trzy miesiace. To droga do nika, i powtórzenie kolejnych niespełnionychw izji (wejde w nowa grupe, bedzie mi latwiej bo jak nikt sie nie zna, to szukanie kontaktu bedzie obustronne i to mnie osmieli... prawda, mówiać kolokwialnie).
Wiem, że generalnie negowanie mozliwosci spotkania kogos na kursie nie jest madre, ale sądze, zę mogątegpo próbować osoby, które juz naprostowały nieco swoje myślenie o sobie cyz innych. Ja dopiero zaczynam, o wiele lat za późno, bo nei byłem swiadom jak amrnuje swoje zycie i szczerze mówiać wkur****ą mnei posty typu "rusz dupę", bo o tym, zę generlanei to ini zyją inaczej i im się to udaje, wiem i bez tego. Kierujesz pewnie swoje posty do tych zdrowszych, więc staram sie to zrozumiec, ale niestety sam jestem w innje sytuacji, I mam chyba rpawo napisac tez o swoich odczuciach. Kurs językowy to dla mnie abstrakcja takze dlatego, ze kosztuje, i pewnie wydajac +/- 1200 zł chciałbym z nieko skorzystac, wiec skupilbym sie znowu na nauce, perfekcjonixmie, stresowal niepowodzeniami. Mogłbvym pewnie pojs na cos innego nzi angielski/niemiecki, cos dla zielonych gdzie wszyscy byliby nowi w temacie i na poziomie poczatkujacym... niestety tu juz trzeba wrocic do watku o wygrnej w totka - mam wrazenie,z e tak jak ja wszystko widze w czarnych abrwach, i pewnie slusznie mi to wytykacie, tak inni maja chyba kupe forsy i moga sobie skakac z kursu an kurs ,cwiczyc realcje i trenowac. Ccialbym tak, niestety mnie na to nie stac. Na kursy, terapie, rozwijanie pasji itp itd razem wzięte.
Moze wiec faktycznie kurs sam w sobie nie jest idea najgorszą... aczkolwiek w pewnym wieku chyba nieco mniej atrakcyjna, bo starsi raczej inaczej doń podchodzą niz nastolatki, traktuja go moze powazniej, bardziej utylitarnie, zwykle maja prace, rodzine, a w sztalceniu konkretny cel. No, wiec by zapoznac kogos spontanicznie i przy okazji... zaraz wrócę do punktu wyjścia.
A nawet jeśli myle się w 100%, to na jednolinijkowe posty o wybitnie złosliwym zabarwineniu, póki co nie potrafię reagować inaczej. Taka nadwrażliwość potencjalnego fobika...