05 Paź 2019, Sob 0:43, PID: 806845
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05 Paź 2019, Sob 0:47 przez Bobek90.)
(03 Paź 2019, Czw 7:36)Zasió napisał(a): Bobek - ja nigdy nie miałem powodzenia, zawsze kiepsko wygladałem, a w najlepszym razie przeciętnie mocno a wtedy trzeba nadrabiać całą resztą..Jeśli jesteś Ciężko niedo*ebany jak ja, z tego co piszesz to tak, to bardziej to przykre niż piękne. Szczególnie jeśli stary dziad. Więcej tutaj stresu, nerwów, żalu z niewykorzystania sytuacji, niż satysfakcji. Jezu, ja potrafiłem się zestresować nawet wtedy kiedy podobałem się komuś kto mnie kompletnie nie interesował, np. facetowi. Chwilowe podbudowanie ego kiedyś jakaś gościówa ewidentnie wyraża chęć poznania, zwłaszcza jeśli ma wygląd Bogini, jest OK, ale im bardziej starszy się robisz tym bardziej to uczucie niknie w potoku frustracji z tego że to jest tak naprawdę iluzja. Bo przecież jest to kompletnie nie możliwe, kompletny brak doświadczenie w czymkolwiek co ma związek z relacjami, fobia i pierdylion innych dziwactw. Jak wyjdzie na jaw tylko 1% to ucieknie gdzie pieprz rośnie. Czyli lepiej postawa pasywna neutralna z zachowaniem możliwości odwrotu w każdej sytuacji. Poza tym tutaj dochodzi problem bardzo niskiego poczucia własnej wartości, srogo zaniżasz swoją własną wyolbrzymiając własne wady i problemy i idealizujesz drugą stronę. Jeśli jesteś 6 to ocenias siebie na 4 jeśli podchodzi do Ciebie 6 yo oceniasz ją na 8, no i zamiast 6 i 6 masz 4 i 8 co tylko potęguje poczucia skrępowania. Mnie to całkowicie hamowało w wieku 17-20 lat, teraz nie ma o czym mówić. Nie wyobrażam że mógłbym się teraz przełamać z dziewczyna w normalnej relacji i wyznać jej prawdę, nawet jakby mi pod balkonem miłość wyznawała. Po mnie na pierwszy rzut oka nie widać ze niedo*ebany, i po prostu już nie potrafię ściągnąć tej maski. A każde wyjście poza moją wąska sferę komfortu to chwilowa utrata maski. Jedyna opcja która teraz widzę to że kiedyś się na tylko ogarnę żeby mieć odwagę poćwiczyć z prostytutkami, ewentualnie z jakąś dziewczyną za kasę jak nasz forumowy kolegą, a potem... no tak, tylko że już 30-tka, potem było wczoraj. Powinno być.
Nawet nie wiem jak to jest komuś się podobać, w liceum tylko raz dwie dziewczyny podśmiewały się z tego jaki jestem, a raczej że z nikim nie jestem.
Mam swoje teorie skąd te imperatywne szukanie akceptacji i poczucie że każde najdrobniejsze pokazanie niekompetencji czy zdenerwowania może te akceptacje definitywnie zrujnować (innymi słowy bycie po prostu nieperfekcyjnym), ojciec który miał Cię literalnie w dup*e, ojczym który gnoił. Pójdę do pierwszego lepszego psychologa i powie mi pewnie podobne story, ale co z tego, sraka i kamieni kupa. Od wiedzy wadliwe połączenia nerwowe (?) wytworzone we wczesnych latach nie prysną jak bańka na wietrze. Jak ktoś wierzy że prysną to może i prysną, placebo. Ale ja nie.
Ale wracając do osi tematu, nie 10 lat w plecy, tylko pi razy oko 15 lat. Plusminus 20% naszego życia. Smutne.