26 Gru 2016, Pon 12:40, PID: 604543
Przeczytałem wczoraj w nocy połowę i jak rozumiem nie chodzi o to, żeby sprowadzić swoją pscyhikę na dno, a później odbudowywać ją "od fundamentów", tylko o to, żeby kwestionować swoje dotychczasowe przyzwyczajenia, zachowania, wierzenia i poglądy, starając się znaleźć optymalne na podstawie głębokiej refleksji i rozsądku, tak? I dopiero to może spowodować zrujnowanie psychiki, ale trzeba będzie brać pod uwagę taki scenariusz i przeć do przodu, kontynuując?
Jeśli tak to metoda wydaje się być jak najbardziej logiczna i skuteczna, ale bardzo ciężka do wykonania. Po pierwsze trzeba zachować systematyczność i konsekwencję, co nawet przy terapii Richardsa jest ciężkie i to w dodatku w okresie, w którym nawet widać poprawę. Tutaj może być podobnie. Ta metoda jest dość niebezpieczna, bo może zmienić nasze życie, przerwać nasze obecne plany, które wykonujemy, a jak się nie ma konkretnego planu na tą terapię i się ją przerwie to może byc nieciekawie. Chociaż takie przemyślenia nt. samego siebie mogą byc pomocne nawet bez tej terapii. Bardzo ciekawy koncept, ale też wykonanie tego pewnie jest długie i cieżkie.
Jeśli tak to metoda wydaje się być jak najbardziej logiczna i skuteczna, ale bardzo ciężka do wykonania. Po pierwsze trzeba zachować systematyczność i konsekwencję, co nawet przy terapii Richardsa jest ciężkie i to w dodatku w okresie, w którym nawet widać poprawę. Tutaj może być podobnie. Ta metoda jest dość niebezpieczna, bo może zmienić nasze życie, przerwać nasze obecne plany, które wykonujemy, a jak się nie ma konkretnego planu na tą terapię i się ją przerwie to może byc nieciekawie. Chociaż takie przemyślenia nt. samego siebie mogą byc pomocne nawet bez tej terapii. Bardzo ciekawy koncept, ale też wykonanie tego pewnie jest długie i cieżkie.