30 Kwi 2018, Pon 19:31, PID: 744446
Sytuacja tak się przedstawia, że na dniach będę pisać maturę
Praca na cały etat, prawo jazdy, nauka do matury...w teorii wydawało się, że dam rade, w praktyce jednak czuję, że trochę się porwałam z motyką na przysłowiowe Słońce. Na maturę oprócz obowiązkowych przedmiotów, wzięłam rozszerzony polski i angielski + podstawowy WOS (który właściwie mi jest do niczego nie potrzebny, żałuje że się nie wycofałam z niego) no i cóż mogę powiedzieć...przychodząc zmęczonym po pracy ciężko się zmotywować do nauki i nie zostaje zbyt wiele czasu.
Najpierw skupiłam się głównie na matematyce. Potem uświadomiłam sobie, że zostały mi jeszcze trzy miesiące, a ja praktycznie nie mam ruszonych pozostałych przedmiotów. Skupiłam się więc na polskim i angielskim oraz *w znacznie mniejszej części* na tym nieszczęsnym WOSIE, no i generalnie efekt jest taki, że jestem średnio-słabo przygotowana do wszystkiego Wpadam w panikę na myśl, że może się okazać, że cały rok pójdzie w plecy.
Dodatkowo jeszcze miałam ostatnio spięcie z moją mamą, która wyrzuca mi że porzuciłam robienie prawka. Na miesiąc przed maturą zdecydowałam odłożyć temat i wrócić do niego po maturze, ponieważ uznałam, że to już ostatnia prosta i należałoby się skupić na egzaminach. Wyszłam z założenia że prawko w przeciwieństwie do matury można zdawać co tydzień do usrania *zaprzeproszeniem*. No i po prostu nie chciałam sobie dowalać dodatkowego stresu, bo wiem że i bez tego okres matur będzie dla mnie stresem. Na dodatek ostatnio miałam problemy zdrowotne.
Mocno mnie to rozdrażniło, poczułam się kompletnie nie zrozumiana. Wiem, że pewnie by niektórzy się oburzyli i zaczęli mi wyliczać że oni zapier...w kamieniołomach od świtu do zmierzchu 8 dni w tygodniu 25h na dobę, a w międzyczasie robią 5 kierunków studiów, 20 kursów i odmówiliby mi prawa do tego, żeby czuć się zmęczoną. Każdy jednak jest inny i ma inne limity. Dla mnie pogodzenie samodzielnej nauki z robieniem prawka + do tego pracą, której szczerze nie lubię, co dodatkowo źle na mnie wpływa, bo mnie to dołuję, przychodzę zmęczona i nic mi się nie chcę, walczę by nie popaść w marazm, nie jest łatwe. Może nie jest ponad moje siły, ale jednak jest to dla mnie spore obciążenie i zwyczajnie jestem już przemęczona.
Tak że tak wygląda obecnie moja sytuacja.
Praca na cały etat, prawo jazdy, nauka do matury...w teorii wydawało się, że dam rade, w praktyce jednak czuję, że trochę się porwałam z motyką na przysłowiowe Słońce. Na maturę oprócz obowiązkowych przedmiotów, wzięłam rozszerzony polski i angielski + podstawowy WOS (który właściwie mi jest do niczego nie potrzebny, żałuje że się nie wycofałam z niego) no i cóż mogę powiedzieć...przychodząc zmęczonym po pracy ciężko się zmotywować do nauki i nie zostaje zbyt wiele czasu.
Najpierw skupiłam się głównie na matematyce. Potem uświadomiłam sobie, że zostały mi jeszcze trzy miesiące, a ja praktycznie nie mam ruszonych pozostałych przedmiotów. Skupiłam się więc na polskim i angielskim oraz *w znacznie mniejszej części* na tym nieszczęsnym WOSIE, no i generalnie efekt jest taki, że jestem średnio-słabo przygotowana do wszystkiego Wpadam w panikę na myśl, że może się okazać, że cały rok pójdzie w plecy.
Dodatkowo jeszcze miałam ostatnio spięcie z moją mamą, która wyrzuca mi że porzuciłam robienie prawka. Na miesiąc przed maturą zdecydowałam odłożyć temat i wrócić do niego po maturze, ponieważ uznałam, że to już ostatnia prosta i należałoby się skupić na egzaminach. Wyszłam z założenia że prawko w przeciwieństwie do matury można zdawać co tydzień do usrania *zaprzeproszeniem*. No i po prostu nie chciałam sobie dowalać dodatkowego stresu, bo wiem że i bez tego okres matur będzie dla mnie stresem. Na dodatek ostatnio miałam problemy zdrowotne.
Mocno mnie to rozdrażniło, poczułam się kompletnie nie zrozumiana. Wiem, że pewnie by niektórzy się oburzyli i zaczęli mi wyliczać że oni zapier...w kamieniołomach od świtu do zmierzchu 8 dni w tygodniu 25h na dobę, a w międzyczasie robią 5 kierunków studiów, 20 kursów i odmówiliby mi prawa do tego, żeby czuć się zmęczoną. Każdy jednak jest inny i ma inne limity. Dla mnie pogodzenie samodzielnej nauki z robieniem prawka + do tego pracą, której szczerze nie lubię, co dodatkowo źle na mnie wpływa, bo mnie to dołuję, przychodzę zmęczona i nic mi się nie chcę, walczę by nie popaść w marazm, nie jest łatwe. Może nie jest ponad moje siły, ale jednak jest to dla mnie spore obciążenie i zwyczajnie jestem już przemęczona.
Tak że tak wygląda obecnie moja sytuacja.