29 Maj 2010, Sob 22:13, PID: 208203
Ja byłem raz na weselu kuzyna. Bez partnerki. Tańczyć umiem dobrze,tanga i te inne, choć generalnie nie rozumiem osób, które mówią, że nie umieją tańczyć.
Prawda jest taka, że na wesele, sylwestra itp. nie trzeba ani znać kroków ani nic. Przecież jak się patrzy na te tańce, to żal dupę ściska-buju buju, obrót, buju buju, obrót za dwie ręce, w drugą stronę- i właściwie 90% gości tańczy tak każdy taniec. A jak są nachlani, to i muzyka im w tańcu nie przeszkadza. Właściwie jedyne, co może trochę, podkreślam, trochę zdyskredytować, to duże spinanie się, bo to widać. Można ruszać jedną nogą i będzie dobrze- trzeba tylko robić to w miarę możliwości na luzie. Bardzo dużo ludzi nie potrafi tańczyć, ale ponieważ ruszają się naturalnie, to inni tego nie zauważają.
No więc byłem na tym weselu. Nawiasem mówiąc, wszyscy w rodzinie szykowali się, jakby to oni mieli się żenić. Ogólnie oczekiwałem z ciekawością i pozytywnymi uczuciami jak będzie. Nie było źle. Piłem mało, bo byłem na tabsach. Siedziałem z najbliższymi, więc miałem zaplecze. Co bardzo ważne, hotel i nasze pokoje były w tym samym miejscu, co wesele, więc co jakiś czas mogłem się zmyć odpocząć.
Najciekawsze było to, że kiedy doszło do oczepin, świadomie wiedziałem, że powinienem się zmyć, ale coś wewnątrz mnie powstrzymało (zazwyczaj w takich sytuacjach jest odwrotnie). Uważam to za bardzo pozytywne. Choć cóż, musiałem zatańczyć z innymi kawalerami wokół sali- co wam będę mówił, możecie sobie wyobrazić, że nie było to przyjemne. Ale dobre było to, że się nie zmyłem, mimo, że mogłem, ale wręcz chciałem się sprawdzić w tej sytuacji.
Ogólnie lubię jak coś się dzieje, więc dobrze, że byłem na tym weselu, bo monotonia mnie zabija powoli. Wiadomo, było stresująco, ale gdybym robił tylko to, co nie jest dla mnie stresujące, to w ogóle bym nic nie robił.
Prawda jest taka, że na wesele, sylwestra itp. nie trzeba ani znać kroków ani nic. Przecież jak się patrzy na te tańce, to żal dupę ściska-buju buju, obrót, buju buju, obrót za dwie ręce, w drugą stronę- i właściwie 90% gości tańczy tak każdy taniec. A jak są nachlani, to i muzyka im w tańcu nie przeszkadza. Właściwie jedyne, co może trochę, podkreślam, trochę zdyskredytować, to duże spinanie się, bo to widać. Można ruszać jedną nogą i będzie dobrze- trzeba tylko robić to w miarę możliwości na luzie. Bardzo dużo ludzi nie potrafi tańczyć, ale ponieważ ruszają się naturalnie, to inni tego nie zauważają.
No więc byłem na tym weselu. Nawiasem mówiąc, wszyscy w rodzinie szykowali się, jakby to oni mieli się żenić. Ogólnie oczekiwałem z ciekawością i pozytywnymi uczuciami jak będzie. Nie było źle. Piłem mało, bo byłem na tabsach. Siedziałem z najbliższymi, więc miałem zaplecze. Co bardzo ważne, hotel i nasze pokoje były w tym samym miejscu, co wesele, więc co jakiś czas mogłem się zmyć odpocząć.
Najciekawsze było to, że kiedy doszło do oczepin, świadomie wiedziałem, że powinienem się zmyć, ale coś wewnątrz mnie powstrzymało (zazwyczaj w takich sytuacjach jest odwrotnie). Uważam to za bardzo pozytywne. Choć cóż, musiałem zatańczyć z innymi kawalerami wokół sali- co wam będę mówił, możecie sobie wyobrazić, że nie było to przyjemne. Ale dobre było to, że się nie zmyłem, mimo, że mogłem, ale wręcz chciałem się sprawdzić w tej sytuacji.
Ogólnie lubię jak coś się dzieje, więc dobrze, że byłem na tym weselu, bo monotonia mnie zabija powoli. Wiadomo, było stresująco, ale gdybym robił tylko to, co nie jest dla mnie stresujące, to w ogóle bym nic nie robił.