04 Lip 2012, Śro 20:57, PID: 307107
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Lip 2012, Śro 21:00 przez Zasió.)
Od wielu lat mam tak, że ok 15:00, 16:00 dopada mnie ogromne zmęczenie i taka senność, ze gdybym sie nie kontrolował, zwyczajnie usnąłbym - czy to dawniej w szkole na lekcji, czy stosunkowo niedawno w środku ćwiczen albo wykładu, albo wreszcie w autobusie pełnym ludzi, nawet jeśli był to stary, zdezelowany Ikarus 280. Właściwie nie ma chyba znaczenia, czy w nocy się wyspałem, czy wstałem wypoczęty... Bałem sie nawet, czy to nie są jakieś problemy z tarczycą, ale wyniki niby w normie, zarówno TSH jak i FT3 i FT4...
Czy to wynik długich stanów lęku, zagubienia, smutku, dystymii? Nie wiem, nie wydaje mi sie, miałem tak nawet w wakacje, gdy czułem się wolny i szczęśliwy...
Może taki jestem, a może wreszcie kopnę w kalendarz przez jakąś nieznaną chorobę?
śmieję sie, ale to zmora. Gdybym juz miał pracę i musiał pracować np. "na drugą zmianę", musiałbym chyba codziennie pić energetyki albo mocną kawę, ew... jakąs adrenalinę w penach skołować na czarnym rynku
Bo gdy jestem mocno nakręcony, senność chyba mnie nie dopada. Z naciskiem na chyba.
Ktos pisał o tym, ze to świetna ucieczka - o tak. Nagle, w środku dnia, kładę się i momentalnie nie myślę o niczym, zapominam o obowiązkach, wyłączam natrętne myśli, i zaczynam oczywiście fantazjować, wyobrażać sobie spotkania z ludźmi, widzieć ich uśmiechy, czuć ich życzliwość, bliskość innych i to kojące poczucie bezpieczeństwa...
Niestety, po takiej drzemce faktycznie człowiek czuję się przez następne pół godziny jeszcze gorzej...
Czy to wynik długich stanów lęku, zagubienia, smutku, dystymii? Nie wiem, nie wydaje mi sie, miałem tak nawet w wakacje, gdy czułem się wolny i szczęśliwy...
Może taki jestem, a może wreszcie kopnę w kalendarz przez jakąś nieznaną chorobę?
śmieję sie, ale to zmora. Gdybym juz miał pracę i musiał pracować np. "na drugą zmianę", musiałbym chyba codziennie pić energetyki albo mocną kawę, ew... jakąs adrenalinę w penach skołować na czarnym rynku
Bo gdy jestem mocno nakręcony, senność chyba mnie nie dopada. Z naciskiem na chyba.
Ktos pisał o tym, ze to świetna ucieczka - o tak. Nagle, w środku dnia, kładę się i momentalnie nie myślę o niczym, zapominam o obowiązkach, wyłączam natrętne myśli, i zaczynam oczywiście fantazjować, wyobrażać sobie spotkania z ludźmi, widzieć ich uśmiechy, czuć ich życzliwość, bliskość innych i to kojące poczucie bezpieczeństwa...
Niestety, po takiej drzemce faktycznie człowiek czuję się przez następne pół godziny jeszcze gorzej...