14 Sty 2010, Czw 4:26, PID: 193274
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Sty 2010, Czw 4:29 przez halmi.)
Ja niestety mam podobnie. Cały czas, idąc, rozglądam się na wszystkie strony, czy aby ktoś znajomy nie idzie lub czy ktoś mnie nie obserwuje, a jest to dość trudne, bo głowę mam zawsze schyloną tak na wszelki wypadek, żeby nikt mnie nie rozpoznał i, nie daj Boże, zagadał Co gorsza, mam jakieś dodatkowe zaburzenie, które każe mi niektóre osoby idące ulicą uznawać za "podejrzane", zwłaszcza jeżeli przez chwilę mi się przyglądają. Wtedy jestem na 100% pewny, że zaraz przez daną osobę (jeszcze gorzej, gdy jest to grupa) zostanę zaczepiony albo napadnięty i okradziony, nawet w biały dzień, w centrum miasta. Dlatego też, widząc już w oddali takiego "podejrzanego" człowieka lub grupę, np. skręcam w jakąś uliczkę albo przechodzę na drugą stronę ulicy. Jeżeli nie da się zrobić takiego uniku, zaczynam przyspieszać, by jak najszybciej minąć "podejrzanych" osobników. O ile by to było normalne, gdyby zdarzało się raz na jakiś czas, gdy widzi się bandę ewidentnie szemranego towarzystwa, o tyle zdecydowanie nie jest to normalne, jak przydarza się co kilka dni, a często "podejrzaną osobą, która ma mi zrobić krzywdę" jest starszy pan poruszający się o dwóch kulach. Choć może czasem nie tyle boję się, że ktoś zrobi mi coś złego, ale że np. podejdzie i zacznie gadać, prosić o pieniądze itp. i dlatego robię wszystko, żeby nie dopuścić do jakiegokolwiek kontaktu werbalnego z daną osobą. Jeszcze co do "bycia obserwowanym", to prawie zawsze zasłaniam okna, bo jestem przekonany, że sąsiedzi z naprzeciwka nie mają nic lepszego do roboty niż gapienie się, co ja robię i to w dodatku na pewno przez lornetkę z aparatem i boję się, że np. porobią mi jakieś zdjęcia i będą wrzucać do neta