01 Lut 2008, Pią 3:57, PID: 11438
sosen_ napisał(a):Taka sama sytuacja. Ja potrafiłem nawet wychodząc z domu znikając za rogiem mamie(czasem razem wychodziliśmy) odwracałem się na pięcie i wracałem do domu. Później stres żeby nie przyszła po coś do domu(pracowała obok domu). Bywało, że chowałem się po szafach albo właziłem do łóżek. Przykre i śmieszne zarazemPrzykre i śmieszne zarazem, to fakt Też często wychodziłam z mamą do szkoły, pilnowała mnie, żebym wyszła z domu... kiedy miałam na późniejszą godzinę spóźniała się do pracy, po to tylko, żeby upewnić się, że poszłam do szkoły. Kiedyś chodziłam na angielski dodatkowy, ławki były tak poustawiane, że siedzieliśmy, tak jakby w kółku (straszne to było). Sytuacje miałam o tyle dobrą, że kiedy trzeba było coś mówić, a każdy musiał, nauczyciel wybierał zawsze mnie, jako pierwszą. To było OK, bo najwięcej nerwów kosztowało mnie oczekiwanie na moją kolej... mimo wszystko sytuacja była stresująca i dlatego unikałam zajęć jak tylko mogłam. Albo szłam do parku... albo coś tam... Raz wyszłam z domu przez drzwi, a po chwili wróciłam oknem. No wiem, że nie mam powodu do zadowolenia z siebie z tego powodu... ale jakoś śmiać mi się chce
Czasami boję się wsiąść do autobusu lub tramwaju i po prostu tego nie robię. Nawet kiedy muszę gdzieś dojechać, bo jest daleko i grozi mi spóźnienie, to idę na piechotę(tak jakby mniejsze zło). Wole chodzić najbardziej obskurnymi ulicami, w dodatku nakładając drogi, byleby ludzi było jak najmniej. Wchodzę do sklepu i wychodzę nic niekupując. Jak coś muszę powiedzieć przed większą grupą, to o wszystkim zapominam, cała się trzęsę, spinam mięśnie, burakuje na twarzy. Czasami boję się odebrać telefon, otworzyć drzwi... Mam też problem z zadzwonieniem gdziekolwiek, boję się... Jestem pewna, ze jakby ktoś okradł mi mieszkanie... to trochę potrwałoby zanim bym się przełamała i zadzwoniła po policję, pewnie nawet zgoniłabym ten obowiązek na kogoś innego. Kiedyś miałam takie dni, że w ogóle nigdzie nie wychodziłam i nawet w domu nie czułam się bezpiecznie, a jeszcze jak ktoś pukał do drzwi... Na szczęście to minęło, ale i tak prawie wszystkie czynności poza domem dla mnie wiążą się z lękiem.
Staram się przełamywać... sram ze strachu, ale już wchodzę do tego sklepu. Przez lęk jestem strasznie rozkojarzona... Np. dzisiaj to rozkojarzenie doprowadziło mnie do śmiechu... wychodząc ze sklepu zatrzymałam się na wycieraczce i zaczęłam namiętnie wycierać buty i to tak, jakbym nie wiadomo jak się uświniła chodząc między półkami ... a na zewnątrz była chlapa i błotoops:
Najgorsze jest to, że jak czytałam wasze posty, to niemal każdy mówił coś o mnie...aaa ops: Pozdrowienia