27 Kwi 2009, Pon 11:31, PID: 143969
Temat stworzony dla starej
Jako nastolatka uważałam się za wybrankę, kogoś wyjątkowego. Każde "objawienie" utwierdzało mnie w tym przekonaniu. Wierzyłam, że mam inny słuch, węch, wzrok niż pozostali ludzie. Lepszy i wrażliwszy. Stara była głupia, jak każdy młodzik Słyszenie ludzi martwych lub nieistniejących, wtedy byli dla mnie prawdziwi, to na początku przerażające doświadczenie. Bałam się, płakałam słysząc kogoś proszącego mnie o przysługę, gdy inni nic nie słyszeli. Z czasem przyzwyczaiłam się i zaczęłam rozmawiać z głosami. To najlepsza droga do pogorszenia swojego stanu. Ci ludzie obiecywali, że kiedyś ich zobaczę i uwierzę, że istnieją. I zobaczyłam. Pierwszy raz w szkole, przysypiałam na jakiejś lekcji. Głowa mnie bolała, senna byłam i znów zaczął do mnie mówić jeden z głosów. Kazał spojrzeć przed siebie. Stał w kącie odwrócony plecami. Wyświechtany garnitur, brudne buty, chyba w ziemi, jakby dopiero co wykopał się z grobu. Serce zaczęło mi walić jak szalone, ten ktoś stał tak sobie i nic nie robił. Bałam się, że się odwróci, więc zamknęłam oczy, zasłoniłam twarz książką. Koleżanka z ławki zaczęła mnie szturchać i pytać, co ja robię, pokazałam palcem przed siebie. Dalej pytała o co mi chodzi. Zapytałam, czy ktoś teraz stoi w rogu klasy, przed nami. Przez chwilę milczała po czym stwierdziła, że jestem przewrażliwiona i powinnam się porządnie wyspać. Otworzyłam oczy, nauczyciel zaczął się pytać, czy coś się stało. Tylko głowa mnie boli, nic poza tym. Nie było nikogo oprócz nauczyciela, mnie i innych uczniów. Uciekłam do domu zaraz po dzwonku na przerwę, później się "rozchorowałam" na kilka dni.
Od tamtej pory często dręczą mnie ci ludzie, stoją w różnych miejscach, zawsze tyłem, zawsze nieruchomo, a ja zawsze na ich widok odwracam głowę i uciekam. Pomaga. Do następnego razu.
Lepiej mi po napisaniu tego psota, trzeba wyrzucać z siebie takie rzeczy, na zdrowie.
Jako nastolatka uważałam się za wybrankę, kogoś wyjątkowego. Każde "objawienie" utwierdzało mnie w tym przekonaniu. Wierzyłam, że mam inny słuch, węch, wzrok niż pozostali ludzie. Lepszy i wrażliwszy. Stara była głupia, jak każdy młodzik Słyszenie ludzi martwych lub nieistniejących, wtedy byli dla mnie prawdziwi, to na początku przerażające doświadczenie. Bałam się, płakałam słysząc kogoś proszącego mnie o przysługę, gdy inni nic nie słyszeli. Z czasem przyzwyczaiłam się i zaczęłam rozmawiać z głosami. To najlepsza droga do pogorszenia swojego stanu. Ci ludzie obiecywali, że kiedyś ich zobaczę i uwierzę, że istnieją. I zobaczyłam. Pierwszy raz w szkole, przysypiałam na jakiejś lekcji. Głowa mnie bolała, senna byłam i znów zaczął do mnie mówić jeden z głosów. Kazał spojrzeć przed siebie. Stał w kącie odwrócony plecami. Wyświechtany garnitur, brudne buty, chyba w ziemi, jakby dopiero co wykopał się z grobu. Serce zaczęło mi walić jak szalone, ten ktoś stał tak sobie i nic nie robił. Bałam się, że się odwróci, więc zamknęłam oczy, zasłoniłam twarz książką. Koleżanka z ławki zaczęła mnie szturchać i pytać, co ja robię, pokazałam palcem przed siebie. Dalej pytała o co mi chodzi. Zapytałam, czy ktoś teraz stoi w rogu klasy, przed nami. Przez chwilę milczała po czym stwierdziła, że jestem przewrażliwiona i powinnam się porządnie wyspać. Otworzyłam oczy, nauczyciel zaczął się pytać, czy coś się stało. Tylko głowa mnie boli, nic poza tym. Nie było nikogo oprócz nauczyciela, mnie i innych uczniów. Uciekłam do domu zaraz po dzwonku na przerwę, później się "rozchorowałam" na kilka dni.
Od tamtej pory często dręczą mnie ci ludzie, stoją w różnych miejscach, zawsze tyłem, zawsze nieruchomo, a ja zawsze na ich widok odwracam głowę i uciekam. Pomaga. Do następnego razu.
Lepiej mi po napisaniu tego psota, trzeba wyrzucać z siebie takie rzeczy, na zdrowie.