28 Sie 2018, Wto 10:25, PID: 761017
Byłem w życiu dwa razy na weselu. Raz zaprowadziła mnie babcia na takie wiejskie wesele, gdy miałem mniej niż 10 lat. Pamiętam, że był tam rosół, który nie bardzo mi smakował. Poza tym od razu poczułem, że to jest nie dla mnie.
„Co ci ludzie w ogóle robią, czemu jest tak głośno i po co to wszystko?” – pomyślałem.
Od dziecka nie miałem takiego czegoś, żeby się odezwać z własnej inicjatywy do rówieśników czy sobie poszaleć. Kazałem się babci szybko odprowadzić.
Drugi raz byłem bardziej świadomy (dobrych kilka lat temu) na weselu kuzyna. Czułem się nawet fajnie przy jedzeniu i coś tam sobie pogadałem. Zapoznałem się z taką dalszą kuzynką. Potem poszedłem do hotelu spać, oczywiście byłem na lekach.
„Co ci ludzie w ogóle robią, czemu jest tak głośno i po co to wszystko?” – pomyślałem.
Od dziecka nie miałem takiego czegoś, żeby się odezwać z własnej inicjatywy do rówieśników czy sobie poszaleć. Kazałem się babci szybko odprowadzić.
Drugi raz byłem bardziej świadomy (dobrych kilka lat temu) na weselu kuzyna. Czułem się nawet fajnie przy jedzeniu i coś tam sobie pogadałem. Zapoznałem się z taką dalszą kuzynką. Potem poszedłem do hotelu spać, oczywiście byłem na lekach.