30 Sie 2018, Czw 15:23, PID: 761351
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30 Sie 2018, Czw 15:26 przez Noele.)
Ludzie się nie dziwią, bo jestem ze swoim chłopem 7 lat. Szmat czasu. Poznaliśmy się przez internet.
Kiedy jeszcze nie miałam chłopa, gdzieś w gimbazie, słyszałam od koleżanki "jak to ty jeszcze nie masz chłopaka?", więc pewnie zdziwienie by szło w tę stronę jak już.
W ogóle, ciekawa dyskusja się tu rozwiązała. Nie jestem za tym, aby na początku odkrywać wszystkie swoje problemy. Ale przecież trzeba budować między sobą zaufanie, na tym polega związek, nie? Jak chcecie przeżyć całe życie z drugą osobą, nie dopuszczając jej do wnętrza siebie?
Przecież to działa w dwie strony. Chodzi o to, by nie tylko mieć w kimś oparcie, ale pokazać, że też druga osoba może na nas liczyć, co by się nie działo.
Rozmowa, rozmowa, rozmowa. Jeżeli druga osoba nie akceptuje - no najwidoczniej to nie "ta". Jeżeli się kogoś kocha, to się go nie zostawi z powodu problemów. Wręcz przeciwnie - będzie się próbowało razem z nim stawić czoła problemom.
Nie da się ukrywać cały czas.
Mój chłop też ma fobiczne skłonności. Trochę chyba mniej niż ja. Też ma problemy. Nie ma idealnej psychiki (bo kto ma, tak naprawdę?) I wiecie co, jest dla mnie księciem na białym koniu. Jest inteligentny, spostrzegawczy, pomocny, dbający, mądry, ma poczucie humoru jak ja, rozumiemy się praktycznie czasem bez słów (ile razy to się zdarzyło, że coś chciałam powiedzieć, a on to mówił, albo odwrotnie). Nie ma pracy, kończy studia, nie ma samochodu, nie ma fortuny do odziedziczenia. Ale to wszystko jest bez znaczenia. Dom sobie zbudujemy, samochód sobie kupimy, pracę znajdziemy, wszystko w swoim czasie. Najważniejsze jest, że możemy na sobie wzajemnie polegać. Że kiedy on ma gorszy dzień, to przyjdę i się do niego przytulę. Nie chce mówić - nie naciskam. Chce wylać z siebie potok słów - nie przeszkadzam.
Na imprezy nie chodzimy, więc ten problem odpada. Ostatnio zaczęliśmy więcej podróżować (co było wyjściem z naszych stref komfortu i obawą przed podróżowaniem). Dopingujemy się nawzajem, razem w tym siedzimy.
Kiedy jeszcze nie miałam chłopa, gdzieś w gimbazie, słyszałam od koleżanki "jak to ty jeszcze nie masz chłopaka?", więc pewnie zdziwienie by szło w tę stronę jak już.
W ogóle, ciekawa dyskusja się tu rozwiązała. Nie jestem za tym, aby na początku odkrywać wszystkie swoje problemy. Ale przecież trzeba budować między sobą zaufanie, na tym polega związek, nie? Jak chcecie przeżyć całe życie z drugą osobą, nie dopuszczając jej do wnętrza siebie?
Przecież to działa w dwie strony. Chodzi o to, by nie tylko mieć w kimś oparcie, ale pokazać, że też druga osoba może na nas liczyć, co by się nie działo.
Rozmowa, rozmowa, rozmowa. Jeżeli druga osoba nie akceptuje - no najwidoczniej to nie "ta". Jeżeli się kogoś kocha, to się go nie zostawi z powodu problemów. Wręcz przeciwnie - będzie się próbowało razem z nim stawić czoła problemom.
Nie da się ukrywać cały czas.
Mój chłop też ma fobiczne skłonności. Trochę chyba mniej niż ja. Też ma problemy. Nie ma idealnej psychiki (bo kto ma, tak naprawdę?) I wiecie co, jest dla mnie księciem na białym koniu. Jest inteligentny, spostrzegawczy, pomocny, dbający, mądry, ma poczucie humoru jak ja, rozumiemy się praktycznie czasem bez słów (ile razy to się zdarzyło, że coś chciałam powiedzieć, a on to mówił, albo odwrotnie). Nie ma pracy, kończy studia, nie ma samochodu, nie ma fortuny do odziedziczenia. Ale to wszystko jest bez znaczenia. Dom sobie zbudujemy, samochód sobie kupimy, pracę znajdziemy, wszystko w swoim czasie. Najważniejsze jest, że możemy na sobie wzajemnie polegać. Że kiedy on ma gorszy dzień, to przyjdę i się do niego przytulę. Nie chce mówić - nie naciskam. Chce wylać z siebie potok słów - nie przeszkadzam.
Na imprezy nie chodzimy, więc ten problem odpada. Ostatnio zaczęliśmy więcej podróżować (co było wyjściem z naszych stref komfortu i obawą przed podróżowaniem). Dopingujemy się nawzajem, razem w tym siedzimy.