24 Gru 2012, Pon 21:58, PID: 331649
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Gru 2012, Wto 0:24 przez Zasió.)
Ech, zjadłem makowiec i zadowolony wracam do komputera, a tu taka smętna atmosfera... U mnie swieta to też żadna rewelacja z romantycznej komedii... ale jakoś mijają w miarę gładko. Choć gdzieś w wątku o marzeniach pisałem, jakich bym pragnął
Ale jednak ojca alkoholika to nikomu nie zazdroszczę ( Mój na szczęście miał po pijaku wypadek i przestał tankować zanim na dobre zacząłem to pamiętać. Z dalszego okresu - choć nie ze świat - to kojarzę raczej awantury i karczemne kłótnie matki i ojca...
Ale święta zawsze wspominałem miło. Teraz, we dwójkę, tzn sam z matka - wiadomo, fety nie ma. Ale i grobowej atmosfery jak u was. Jak ojciec zył i babka, to więcej było tej nerwowości, choć bez przesady...
Ale jednak ojca alkoholika to nikomu nie zazdroszczę ( Mój na szczęście miał po pijaku wypadek i przestał tankować zanim na dobre zacząłem to pamiętać. Z dalszego okresu - choć nie ze świat - to kojarzę raczej awantury i karczemne kłótnie matki i ojca...
Ale święta zawsze wspominałem miło. Teraz, we dwójkę, tzn sam z matka - wiadomo, fety nie ma. Ale i grobowej atmosfery jak u was. Jak ojciec zył i babka, to więcej było tej nerwowości, choć bez przesady...