26 Gru 2012, Śro 0:02, PID: 331713
Wigilie z okresu dzieciństwa pamiętam jako bardzo radosne i rodzinne...jednak dzisiaj wiem, że ta atmosfera była tak naprawdę udawana na ten jeden dzien. Przy jednym stole siadali ludzie, który na co dzień nie odzywali sie do siebie, ale nie chcieli chyba psuć "magii świąt" najmlodszym. Jednak 7 lat temu przeżyłam najgorsza Wigilię w życiu, moj ojciec sie upil, krzyki, awantura, no ale w koncu usiedlismy razem do stolu. Nic nie jadlam, nie pomyslalam nawet o prezentach tylko ucieklam do pokoju i całą reszte wieczoru przeplakalam razem z siostrą.
Teraz juz nie mieszkam z ojcem, wiec swieta sa spokojne, lecz z roku na rok wydają się coraz mniej świąteczne. Spedzamy je w trojke(ja, mama i jej partner) i jest tak troche dziwnie pusto...Boże Narodzenie to jedyny okres kiedy toleruje wieksza grupe ludzi w moim otoczeniu Siostra nie mogła w tym roku przyjechać, a cala reszta, nawet dziadkowie maja nas gdzies.
I w ogole to sie poplakalam słuchąc kolęd
Teraz juz nie mieszkam z ojcem, wiec swieta sa spokojne, lecz z roku na rok wydają się coraz mniej świąteczne. Spedzamy je w trojke(ja, mama i jej partner) i jest tak troche dziwnie pusto...Boże Narodzenie to jedyny okres kiedy toleruje wieksza grupe ludzi w moim otoczeniu Siostra nie mogła w tym roku przyjechać, a cala reszta, nawet dziadkowie maja nas gdzies.
I w ogole to sie poplakalam słuchąc kolęd