07 Wrz 2021, Wto 11:24, PID: 848029
Szczerze? Gdy myślę o powrocie nauki stacjonarnej, to czuję przerażenie. Nauka zdalna była dla mnie jak zbawienie, bo nie była tak stresująca jak zajęcia stacjonarne oraz zdecydowanie lepiej wypadałam na prezentacjach, których miałam od groma. Gdybym te wszystkie prezentacje miała wygłaszać na miejscu przed grupą ludzi i to w takiej ilości jak to miało miejsce, to obawiam się, że byłoby źle.
Druga kwestia jest taka, że nawet chodzenie na wykłady, na których w zasadzie jest się biernym, również bywało dla mnie stresujące przy nauce stacjonarnej, bo dookoła jednak tłum ludzi, a nie zawsze było kogo kogo usiąść i z kim pogadać, żeby poczuć się raźniej. Przy wykładach zdalnych miałam stresik na poziomie zerowym i w dodatku lepiej skupiałam się na treści, bo miałam bardziej otwarty umysł.
Pandemia pandemią, ale z moim poziomem dyskomfortu i lęku przy ludziach na studiach (z których w dodatku z nikim obecnie nie jestem w bliższych relacjach), bez porównania lepiej wypadają zajęcia zdalne.
Druga kwestia jest taka, że nawet chodzenie na wykłady, na których w zasadzie jest się biernym, również bywało dla mnie stresujące przy nauce stacjonarnej, bo dookoła jednak tłum ludzi, a nie zawsze było kogo kogo usiąść i z kim pogadać, żeby poczuć się raźniej. Przy wykładach zdalnych miałam stresik na poziomie zerowym i w dodatku lepiej skupiałam się na treści, bo miałam bardziej otwarty umysł.
Pandemia pandemią, ale z moim poziomem dyskomfortu i lęku przy ludziach na studiach (z których w dodatku z nikim obecnie nie jestem w bliższych relacjach), bez porównania lepiej wypadają zajęcia zdalne.