23 Kwi 2018, Pon 19:23, PID: 743102
Niestety (albo i stety), z moich obserwacji wynika, że najskuteczniejsza metoda na prokrastynację to metoda małych kroczków polegająca na stopniowym eliminowaniu nieproduktywnych czynności. Można zacząć od naprawdę małych kroczków, tak żeby to stało się rutyną. Na początku najlepiej wziąć się za coś prostego co nie angażuje jakoś bardzo umysłu, np. aktywność fizyczna czy cotygodniowe robienie prania, mycie naczyń, generalnie porządków. Można też kupić krem do twarzy i codziennie rano i wieczorem go używać, tak żeby to weszło w nawyk. W miarę postępów, redukować ilość czasu straconego na korzyść produktywnej działalności. Nie narzucać sobie dużego przyrostu tempa i czasu, tylko brać to na spokojnie. Nie stresować się tym, że coś robimy za wolno, i ignorować takie myśli w trakcie wykonywania czynności. Uzmysłowić sobie, że niektóre rutynowe czynności trwają tylko kilka/kilkanaście do kilkudziesięciu minut i wcale nie będziemy się nie wiadomo jak męczyć wykonując je, najgorsze jest ich rozpoczęcie, później jest coraz lepiej. Nie skupiać się na obecnym dniu, że tyle się jeszcze musi zrobić. Każda czynność to krok w dobrą stronę, nieważne czy się wykona cały plan na dzień czy nie. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, co powoduje stres, że mało się zrobiło, mimo że są systematyczne postępy i idzie się w dobrą stronę. Na to najlepsze jest uświadamianie sobie sprawy co tydzień/miesiąc/kwartał jakie się zrobiło postępy w porównaniu do poprzedniego okresu czasu o takiej samej długości i od początku walki z prokrastynacją. Jeśli przez jakąś konkretną grupę cyklicznych działań, systematycznie powtarzanych, nie widzimy osiągnięcia ich celu i wiemy, że nic dalsze robienie tego samego nie pomoże, to nie przejmować się tym, że "zmarnowaliśmy czas", bo go nie zmarnowaliśmy - nauczyliśmy się czegoś, chociażby tego, że sposób w jaki swój cel chcieliśmy osiągnąć był niewłaściwy i możemy przejść do innego sposobu. To nie zmarnowany czas, tylko krok, który i tak by pewnie musiał być wykonany przez nas prędzej czy później, bo takie było wcześniej nasze myślenie o tym i prawdopodobnie i tak to musielibyśmy zrobić, żeby się posunąć dalej, bo człowiek uczy się na błędach, a teraz ten błąd mamy już za sobą i wiemy więcej. To krok, który najpewniej musieliśmy zrobić i już mamy go już za sobą - powód do zadowolenia, a nie zniechęcenia.
Jednocześnie zaznaczam, że ja to zaobserwowałem na własnej osobie, czy tak samo będzie działać u innych, to nie wiem, ale myślę, że generalnie to dobre podejście i sposób, chociaż na przemyślaną próbę ograniczenia prokrastynacji.
Na Wikipedii nawet pisze, że farmakologiczna metoda leczenia tej "dolegliwości" jest niewskazana, a najskuteczniejszym wydaje się metoda powolnego wdrażania produktywnych aktywności.
Jednocześnie zaznaczam, że ja to zaobserwowałem na własnej osobie, czy tak samo będzie działać u innych, to nie wiem, ale myślę, że generalnie to dobre podejście i sposób, chociaż na przemyślaną próbę ograniczenia prokrastynacji.
Na Wikipedii nawet pisze, że farmakologiczna metoda leczenia tej "dolegliwości" jest niewskazana, a najskuteczniejszym wydaje się metoda powolnego wdrażania produktywnych aktywności.