30 Paź 2009, Pią 13:00, PID: 183668
A ja uważam, że w naszym przypadku otwartość jest ważniejsza, niż bycie w pełnej zgodzie ze sobą. Wiadomo, że fobia nie wyznacza naszego charakteru. To tylko utrudnia nam normalne funkcjonowanie, ale nie stanowi intergralnej części nas. W związku z tym sądzę, że trzeba uczyć się - początkowo wbrew sobie - otwierać na tę jedną, jedyną osobę. Po pierwsze jesteśmy razem nie bez powodu... ta osoba powinna na to zasługiwać, w domyśle wręcz zasługuje na więcej, niż inni. Po drugie wiem z własnego doświadczenia jak to jest, kiedy druga strona ciągle się chowa, czai, ukrywa. Nie ma nic bardziej paskudnego, niż świadomość, że nasza druga połowa nie mówi nam nic z tych (naj)ważniejszych rzeczy.
Ja wiem, że to jest trudne i wiem też, że pewnie gromy na mnie polecą zaraz, ale jednak takie mam zdanie. Mnie również nie jest łatwo mówić o różnych rzeczach, ale uważam, że muszę.
Poza tym drugie połowy fobików powinny wiedzieć o tej przypadłości, żeby lepiej nas rozumieć. Nie może dochodzić do sytuacji, w której fobik wycofa się ze związku, ponieważ partner/ka naciska na rzeczy, które fobika przerastają... nie wiedząc o tej przypadłości! A zdarza się, zdarza - wystarczy poczytać fora.
Szczerość i otwartość ponad wszystko!
Aha, jeszcze jednak, hipotetyczna sytuacja, bardzo życiowa: jest sobie Fobka i Niefobik. Są razem, on jest szczęśliwy, ale ona się męczy (jak w temacie mniej więcej). Niefobik nie wie, że jego kobieta jest fobiczna. Fobka ciągle się kryje, udaje. Nie jest szczera, nie mówi mu o swoich problemach. Ciągle ucieka. On się czuje odpychany, ale kocha ją i stara się coraz bardziej, bo myśli, że to z nim jest problem. Po jakimś czasie Fobka stwierdza "nie mogę już z nim być, nie daję rady. On za dużo wymaga." i zrywa. Niefobik jest zrozpaczony: stracił kobietę, którą kocha i nawet nie wie, dlaczego. Załamuje się w efekcie. Fobka natomiast nawet na do widzenia nie powiedziała mu o swojej fobii, więc on winą obarcza siebie.
Czy to jest fair? (retoryczne)
Edit: ja myślę, że warto zaufać partnerowi, Aneczko. Wybrałaś go nie bez powodu, brzmi na mądrego faceta. Postaraj się może stopniowo otwierać w jakiś sposób. Tak, jak Mysza napisała - kochamy też słabości i wady partnerów, więc nie bój się. Odwagi! Trzymam kciuki dalej.
Ja wiem, że to jest trudne i wiem też, że pewnie gromy na mnie polecą zaraz, ale jednak takie mam zdanie. Mnie również nie jest łatwo mówić o różnych rzeczach, ale uważam, że muszę.
Poza tym drugie połowy fobików powinny wiedzieć o tej przypadłości, żeby lepiej nas rozumieć. Nie może dochodzić do sytuacji, w której fobik wycofa się ze związku, ponieważ partner/ka naciska na rzeczy, które fobika przerastają... nie wiedząc o tej przypadłości! A zdarza się, zdarza - wystarczy poczytać fora.
Szczerość i otwartość ponad wszystko!
Aha, jeszcze jednak, hipotetyczna sytuacja, bardzo życiowa: jest sobie Fobka i Niefobik. Są razem, on jest szczęśliwy, ale ona się męczy (jak w temacie mniej więcej). Niefobik nie wie, że jego kobieta jest fobiczna. Fobka ciągle się kryje, udaje. Nie jest szczera, nie mówi mu o swoich problemach. Ciągle ucieka. On się czuje odpychany, ale kocha ją i stara się coraz bardziej, bo myśli, że to z nim jest problem. Po jakimś czasie Fobka stwierdza "nie mogę już z nim być, nie daję rady. On za dużo wymaga." i zrywa. Niefobik jest zrozpaczony: stracił kobietę, którą kocha i nawet nie wie, dlaczego. Załamuje się w efekcie. Fobka natomiast nawet na do widzenia nie powiedziała mu o swojej fobii, więc on winą obarcza siebie.
Czy to jest fair? (retoryczne)
Edit: ja myślę, że warto zaufać partnerowi, Aneczko. Wybrałaś go nie bez powodu, brzmi na mądrego faceta. Postaraj się może stopniowo otwierać w jakiś sposób. Tak, jak Mysza napisała - kochamy też słabości i wady partnerów, więc nie bój się. Odwagi! Trzymam kciuki dalej.