17 Lut 2016, Śro 13:35, PID: 516108
Ojej, no to dla mnie taka rozmowa "o niczym" to prawdziwa męka. Kiedy idziemy z mężem do sąsiadów, których widujemy ok. raz w miesiącu, to nie ma na tyle wspólnych tematów żeby wdawać się w jakieś szczegółowe pytania i konkretne rozmowy.
Szczególnie sąsiad jest bardzo towarzyski i wygadany, dlatego to on zaczyna rozmowę, no ale zdarzają się takie przestoje, kiedy jest taka CISZA. I nie wiem dlaczego, ale czuję się strasznie za tę ciszę odpowiedzialna. Główkuję wtedy co by tu powiedzieć, co by tu powiedzieć żeby tej okropnej ciszy nie było? I przeważnie mówię coś strasznie głupiego. Albo zadaję jakieś pytanie na które znam odpowiedź, albo nawet mnie nie interesuje ta ich odpowiedź byle trwała rozmowa, byle nie było tej okropnej ciszy. Robię się wtedy cała czerwona, nie wiem gdzie ulokować swój wzrok. Mam też wrażenie, że wyglądam idiotycznie.
I takim jestem właśnie dziwnym tworem, że nie mam kompletnie problemów z przemówieniami publicznymi, występowaniem w imieniu grupy, załatwianiu czegoś np. w dziekanacie i tego typu sytuacjami, a boję się odezwać w małej grupie osób.
Szczególnie sąsiad jest bardzo towarzyski i wygadany, dlatego to on zaczyna rozmowę, no ale zdarzają się takie przestoje, kiedy jest taka CISZA. I nie wiem dlaczego, ale czuję się strasznie za tę ciszę odpowiedzialna. Główkuję wtedy co by tu powiedzieć, co by tu powiedzieć żeby tej okropnej ciszy nie było? I przeważnie mówię coś strasznie głupiego. Albo zadaję jakieś pytanie na które znam odpowiedź, albo nawet mnie nie interesuje ta ich odpowiedź byle trwała rozmowa, byle nie było tej okropnej ciszy. Robię się wtedy cała czerwona, nie wiem gdzie ulokować swój wzrok. Mam też wrażenie, że wyglądam idiotycznie.
I takim jestem właśnie dziwnym tworem, że nie mam kompletnie problemów z przemówieniami publicznymi, występowaniem w imieniu grupy, załatwianiu czegoś np. w dziekanacie i tego typu sytuacjami, a boję się odezwać w małej grupie osób.