19 Maj 2010, Śro 19:02, PID: 206404
Chyba po raz pierwszy zaczęłam myśleć, że to coś więcej niż nieśmiałość w liceum. Moja wychowawczyni kazała zostać mojemu ojcu po zebraniu i powiedziała, że martwi się o mnie - nie mam koleżanek/kolegów, nie jestem aktywna na lekcjach, stoję na uboczu, z nikim nie rozmawiam na przerwach i ogólnie nie jestem zintegrowana z klasą mimo, że to już połowa drugiej klasy była. Zasugerowała, że powinni mnie razem z matką zabrać do psychologa, że to jakaś głębsza sprawa.
Kiedy powiedział mi o tym zaczęłam się bronić, że nic mi nie jest, że po prostu zawsze byłam nieśmiała itp. że taki mam już charakter i nie chce żadnego psychologa. Temat od tamtego czasu zamknięty, jednak żałuję, że nie poszłam wtedy.
Inna sprawa, że kilka tygodni poźniej podeszła do mnie szkolna psycholog i poprosiła, żebym kiedyś wpadła do jej gabinetu - znowu nie poszłam. Chyba nie byłam gotowa by uzewnętrznić się przed kimś kto w każdej chwili może poinformować o moich problemach wychowawcę, nauczycieli, rodziców.
Od tamtego czasu poczułam, że chyba naprawdę coś ze mną nie tak i zaczęłam szukać - w efekcie trafiłam na to forum.
Kiedy powiedział mi o tym zaczęłam się bronić, że nic mi nie jest, że po prostu zawsze byłam nieśmiała itp. że taki mam już charakter i nie chce żadnego psychologa. Temat od tamtego czasu zamknięty, jednak żałuję, że nie poszłam wtedy.
Inna sprawa, że kilka tygodni poźniej podeszła do mnie szkolna psycholog i poprosiła, żebym kiedyś wpadła do jej gabinetu - znowu nie poszłam. Chyba nie byłam gotowa by uzewnętrznić się przed kimś kto w każdej chwili może poinformować o moich problemach wychowawcę, nauczycieli, rodziców.
Od tamtego czasu poczułam, że chyba naprawdę coś ze mną nie tak i zaczęłam szukać - w efekcie trafiłam na to forum.