24 Lis 2009, Wto 18:19, PID: 187023
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Lis 2009, Wto 18:33 przez etniczna.)
Moje zdanie odnośnie fantazjowania jest następujące:
uważam, iż jeśli w rzeczywistym świecie "nie żyjemy" - nie doświadczamy tego czego potrzebuje każdy zdrowy, normalny człowiek to rekompensujemy to sobie fantazjowaniem o tym wszystkim co normalnie chcielibyśmy przeżyć, robić, doświadczać.
Jednak jest to pułapka bo czym więcej fantazjujemy tym bardziej izolujemy się od świata, tym bardziej wśród prawdziwych ludzi czujemy się niezrozumiani, wyobcowani. Zaczynamy oczekiwać, że inni powinni być tacy jak ludzie z naszych scenariuszy - fantazji. A te wszytskie wymyślone postaci to tak naprawdę my sami. W ten sposób może poznajemy siebie, swoje marzenia oraz to jak chcielibysmy aby wygladał świat ale tak naprawdę nie poznajemy świata, ani innych ludzi. Myślę, iż takie fantazjowanie na dłuższą mete zniechęca do prowadzenia realnego życia, upośledza nas jeszcze bardziej - czyli zaburzenia, lęki, które są reakcją w momencie konfrontacji ze światem się zwiększają.
Czy fantazjowanie świadczy o naszej kreatywności? W pewnym sensie i tak, ale chyba więcej pożytku z tej kreatywności jeśli te marzenia, pragnienia potrafimy przenieść na realne życie i potrafimy żyć, spełniać marzenia, pragnienia, naprawdę doświadczać, a nie tylko o tym marzyć. Kreatywność jest w nas właśnie po to aby umieć to przenosić na rzeczywistość i naprawdę coś tworzyć np. być w prawdziwym związku z partnerem, a nie tylko o tym marzyć czy żyć złudzeniami, namiastką. Najgorsze jest to, że fantazjując zaczynamy się uwsteczniać bo aby choćby poznawać siebie potrzebujemy do tego innych. Fantazjowanie uzależnia i powoduje, że coraz więcej fantazjujemy, a coraz mniej żyjemy. Ktoś kto fantazjuje w stopniu zaawansowanym to potrafi bez czynnie przesiedzieć po 10 godz. w ciągu dnia. A życie ucieka, czas ucieka.
Chyba nikt z was nie chciałby się "obudzić" po 20 latach i stwierdzić nic przez te 20 lat nie przeżyłem oprócz fantazjowania. Zresztą wydaje mi się, że po takim długim czasie tylko fantazjowania człowiek w końcu staje się "jakimś warzywkiem"...
Jesteśmy w sumie tak skonstrułowani, że aby rozwijać sie psychicznie, duchowo, emocjonalnie potrzebujemy do tego innych ludzi. Nawet autoanaliza ma sens tylko wtedy, kiedy to wszytsko co się o sobie wie można skonfrontować z rzeczywistością.
Oczywiście, że mozna sobie czasem pomarzyć. Ale tzreba mieć do tego zdrowy dystans. Każdy czasem sobie fantazjuje. I takie fantazjowanie, od czasu do czasu zpewnością jest kreatywne szczególnie jeśli umiemy to potem wykorzystać w realnym życiu. Ważne jest aby mieć jakieś refleksje, dobrze jest przeanalizować zachowanie własne ale to wszytsko jest po to aby umieć żyć, zaistnieć wśród normalnych ludzi, wśród rzeczywistych okoliczności itp.
Zwyczajnie trzeba uważać aby fantazjowanie nie stało się dla nas czymś zastępczym zamiast prawdziwych doświadczeń.
Fantazjowanie to ucieczka przed życiem, wycofanie się, izolacja. W ten sposób tarci się wszystko to co mogłoby się przeżyć naprawdę. Wydaje mi się, że uszczęśliwa nas najbardziej spełnienie marzeń, a nie tylko marzenie o marzeniach.
Właśnie szczególnie dla osób, które boją się ludzi, wszelkich spotkach itp., czyli dla osób z Fs to fantazjowanie może być niebezpieczne.
Takie nadmierne fantazjowanie - prowadzenie fikcyjnego życia obok tego prawdziwego, sprowadzając tym samym to prawdziwe życie do minimum - niemalże wegetacji to mi się kojarzy z jakomś dziwną odmianą dorosłego AUTYZMU. Zresztą nie wiem jakie mogą być skutki kiedy taki fantasta może w końcu swoje fantazje traktować jak coś realnego. Zresztą takie ciągłe fantazjowanie, doświadczanie fikcyjnych emocji strasznie musi zamulać mózg.
Nie wiem, czy od tego można wpędzić się w jakomś poważną chorobę psychiczną - nie wiem - ale może to w dużym stopniu kogoś odrealnić
uważam, iż jeśli w rzeczywistym świecie "nie żyjemy" - nie doświadczamy tego czego potrzebuje każdy zdrowy, normalny człowiek to rekompensujemy to sobie fantazjowaniem o tym wszystkim co normalnie chcielibyśmy przeżyć, robić, doświadczać.
Jednak jest to pułapka bo czym więcej fantazjujemy tym bardziej izolujemy się od świata, tym bardziej wśród prawdziwych ludzi czujemy się niezrozumiani, wyobcowani. Zaczynamy oczekiwać, że inni powinni być tacy jak ludzie z naszych scenariuszy - fantazji. A te wszytskie wymyślone postaci to tak naprawdę my sami. W ten sposób może poznajemy siebie, swoje marzenia oraz to jak chcielibysmy aby wygladał świat ale tak naprawdę nie poznajemy świata, ani innych ludzi. Myślę, iż takie fantazjowanie na dłuższą mete zniechęca do prowadzenia realnego życia, upośledza nas jeszcze bardziej - czyli zaburzenia, lęki, które są reakcją w momencie konfrontacji ze światem się zwiększają.
Czy fantazjowanie świadczy o naszej kreatywności? W pewnym sensie i tak, ale chyba więcej pożytku z tej kreatywności jeśli te marzenia, pragnienia potrafimy przenieść na realne życie i potrafimy żyć, spełniać marzenia, pragnienia, naprawdę doświadczać, a nie tylko o tym marzyć. Kreatywność jest w nas właśnie po to aby umieć to przenosić na rzeczywistość i naprawdę coś tworzyć np. być w prawdziwym związku z partnerem, a nie tylko o tym marzyć czy żyć złudzeniami, namiastką. Najgorsze jest to, że fantazjując zaczynamy się uwsteczniać bo aby choćby poznawać siebie potrzebujemy do tego innych. Fantazjowanie uzależnia i powoduje, że coraz więcej fantazjujemy, a coraz mniej żyjemy. Ktoś kto fantazjuje w stopniu zaawansowanym to potrafi bez czynnie przesiedzieć po 10 godz. w ciągu dnia. A życie ucieka, czas ucieka.
Chyba nikt z was nie chciałby się "obudzić" po 20 latach i stwierdzić nic przez te 20 lat nie przeżyłem oprócz fantazjowania. Zresztą wydaje mi się, że po takim długim czasie tylko fantazjowania człowiek w końcu staje się "jakimś warzywkiem"...
Jesteśmy w sumie tak skonstrułowani, że aby rozwijać sie psychicznie, duchowo, emocjonalnie potrzebujemy do tego innych ludzi. Nawet autoanaliza ma sens tylko wtedy, kiedy to wszytsko co się o sobie wie można skonfrontować z rzeczywistością.
Oczywiście, że mozna sobie czasem pomarzyć. Ale tzreba mieć do tego zdrowy dystans. Każdy czasem sobie fantazjuje. I takie fantazjowanie, od czasu do czasu zpewnością jest kreatywne szczególnie jeśli umiemy to potem wykorzystać w realnym życiu. Ważne jest aby mieć jakieś refleksje, dobrze jest przeanalizować zachowanie własne ale to wszytsko jest po to aby umieć żyć, zaistnieć wśród normalnych ludzi, wśród rzeczywistych okoliczności itp.
Zwyczajnie trzeba uważać aby fantazjowanie nie stało się dla nas czymś zastępczym zamiast prawdziwych doświadczeń.
Fantazjowanie to ucieczka przed życiem, wycofanie się, izolacja. W ten sposób tarci się wszystko to co mogłoby się przeżyć naprawdę. Wydaje mi się, że uszczęśliwa nas najbardziej spełnienie marzeń, a nie tylko marzenie o marzeniach.
Właśnie szczególnie dla osób, które boją się ludzi, wszelkich spotkach itp., czyli dla osób z Fs to fantazjowanie może być niebezpieczne.
Takie nadmierne fantazjowanie - prowadzenie fikcyjnego życia obok tego prawdziwego, sprowadzając tym samym to prawdziwe życie do minimum - niemalże wegetacji to mi się kojarzy z jakomś dziwną odmianą dorosłego AUTYZMU. Zresztą nie wiem jakie mogą być skutki kiedy taki fantasta może w końcu swoje fantazje traktować jak coś realnego. Zresztą takie ciągłe fantazjowanie, doświadczanie fikcyjnych emocji strasznie musi zamulać mózg.
Nie wiem, czy od tego można wpędzić się w jakomś poważną chorobę psychiczną - nie wiem - ale może to w dużym stopniu kogoś odrealnić