10 Kwi 2008, Czw 23:41, PID: 19330
Według mnie fantazjowanie jest czymś jak najbardziej pozytywnym. Trzeba jednak odróżnić dwie rzeczy. Jeżeli fantazjowanie zaczyna nam zastępować normalne życie i je w pewnym stopniu utrudnia (zaczynamy jeszcze bardziej zamykać się w sobie), to jest coś nie tak.
Jednak fantazjowanie samo w sobie nie jest absolutnie niczym złym. Według moich obserwacji, nasze lęki biorą się w skutek odbierania bodźca z otoczenia zewnętrznego i przekazywania o nim błędnej, wyolbrzymionej informacji do mózgu. Nasze niepowodzenia zapadają nam w pamięć i nasz umysł sytuację, która je przypomina, zaczyna uważać za zagrożenie. Czego konsekwencją są jeszcze większe lęki. Także, wszystko bierze się od jednego negatywnego wspomnienia, które wywołuje u nas obawę i dziwne zachowanie, a to z kolei następne negatywne wspomnienia. W związku z czym, po jakimś czasie, z góry skazujemy się na porażkę i nie wierzymy, że spotykając się z daną sytuacją możemy sobie poradzić. Mózg w końcu zaczyna to odbierać jako normę i staje się to normalną reakcją na tę sytuację.
Z czego to się bierze? Czemu nieustannie rozpamiętujemy niepowodzenia, zaś o wszystkich miłych sytacjach, gdzie zachowaliśmy się odważnie, zapominamy? Z moich obserwacji wynika, że jest to sprawka podświadomości. Dlatego też, możemy ją przestawić na inny sposób działania. Możemy to zrobić właśnie za pomocą fantazjowania. Jeżeli przykładowo, często będziemy wyobrażać sobie sytuacje, z której świetnie wybrnęliśmy, znakomicie się zachowaliśmy, stopniowo zapadnie ona w pamięć. W końcu kiedy dojdzie do podobnej sytuacji w życiu realnym, dla naszego mózgu wyda się ona znajoma i wywoła miłe wspomnienia. I nie jest ważne czy sytuacja, którą sobie wyobrażamy kiedyś się nam przydarzyła, czy sami ją sobie wymyśleliśmy. Trzeba tylko uwierzyć, że jest, lub mogłaby być ona prawdą. Świetną metodą, aby to usiągnąć jest medytacja.
*Fantazjowanie nie polega jedynie na wizualizacji marzeń, możemy jeszcze poddać je innym zmysłom. np. W wyobrażanej sytuacji siedzimy w restauracji, czujemy się spokojnie, zastanawiamy się nad tym błogim uczuciem. Jemy zupę pomidorową i przypominamy sobie jej zapach i smak, przypatrujemy się barwie klusek. Spróbujmy wyobrazić sobie, że dotykamy talerza, jest zimny, na owalnych krawędziach są jakieś wzorki. Zza pleców dobiega nas odgłos stukania widelcem w talerz.
W ten sposób mieszamy wszystkie zmysły i nasze wyobrażenia wydają się nam bardziej realne.
Naprawdę, mimo iż zacząłem medytację stosunkowo niedawko, przynosi ona zdumiewające efekty. Po pierwsze, po kilkunastu minutach medytacji, jestem spokojny i nic przez jakiś czas nie jest w stanie mnie zdenerwować. Po drugie, kiedy dojdziemy do stanu ,,Alfa’’, naprawdę możemy sobie zacząć wmawiać różne rzeczy. Np. powtarzając ciągle, że w gruncie rzeczy nie ma się czego bać, jest to bezsensowne i kolejnym razem nie będę odczuwać lęku. U mnie to działa i podświadomie przestaję stopniowo obawiać się jakiejś sytuacji. Możemy też podbudować swoją samoocenę, co szczególnie polecam.
Nie wiem czy wszystko napisałem dość zrozumiale. Jak ktoś czegoś nie rozumie, proszę pytać. Mam nadzieję, że moje doświadczenia komuś pomogą. Pozdrawiam.
Jednak fantazjowanie samo w sobie nie jest absolutnie niczym złym. Według moich obserwacji, nasze lęki biorą się w skutek odbierania bodźca z otoczenia zewnętrznego i przekazywania o nim błędnej, wyolbrzymionej informacji do mózgu. Nasze niepowodzenia zapadają nam w pamięć i nasz umysł sytuację, która je przypomina, zaczyna uważać za zagrożenie. Czego konsekwencją są jeszcze większe lęki. Także, wszystko bierze się od jednego negatywnego wspomnienia, które wywołuje u nas obawę i dziwne zachowanie, a to z kolei następne negatywne wspomnienia. W związku z czym, po jakimś czasie, z góry skazujemy się na porażkę i nie wierzymy, że spotykając się z daną sytuacją możemy sobie poradzić. Mózg w końcu zaczyna to odbierać jako normę i staje się to normalną reakcją na tę sytuację.
Z czego to się bierze? Czemu nieustannie rozpamiętujemy niepowodzenia, zaś o wszystkich miłych sytacjach, gdzie zachowaliśmy się odważnie, zapominamy? Z moich obserwacji wynika, że jest to sprawka podświadomości. Dlatego też, możemy ją przestawić na inny sposób działania. Możemy to zrobić właśnie za pomocą fantazjowania. Jeżeli przykładowo, często będziemy wyobrażać sobie sytuacje, z której świetnie wybrnęliśmy, znakomicie się zachowaliśmy, stopniowo zapadnie ona w pamięć. W końcu kiedy dojdzie do podobnej sytuacji w życiu realnym, dla naszego mózgu wyda się ona znajoma i wywoła miłe wspomnienia. I nie jest ważne czy sytuacja, którą sobie wyobrażamy kiedyś się nam przydarzyła, czy sami ją sobie wymyśleliśmy. Trzeba tylko uwierzyć, że jest, lub mogłaby być ona prawdą. Świetną metodą, aby to usiągnąć jest medytacja.
*Fantazjowanie nie polega jedynie na wizualizacji marzeń, możemy jeszcze poddać je innym zmysłom. np. W wyobrażanej sytuacji siedzimy w restauracji, czujemy się spokojnie, zastanawiamy się nad tym błogim uczuciem. Jemy zupę pomidorową i przypominamy sobie jej zapach i smak, przypatrujemy się barwie klusek. Spróbujmy wyobrazić sobie, że dotykamy talerza, jest zimny, na owalnych krawędziach są jakieś wzorki. Zza pleców dobiega nas odgłos stukania widelcem w talerz.
W ten sposób mieszamy wszystkie zmysły i nasze wyobrażenia wydają się nam bardziej realne.
Naprawdę, mimo iż zacząłem medytację stosunkowo niedawko, przynosi ona zdumiewające efekty. Po pierwsze, po kilkunastu minutach medytacji, jestem spokojny i nic przez jakiś czas nie jest w stanie mnie zdenerwować. Po drugie, kiedy dojdziemy do stanu ,,Alfa’’, naprawdę możemy sobie zacząć wmawiać różne rzeczy. Np. powtarzając ciągle, że w gruncie rzeczy nie ma się czego bać, jest to bezsensowne i kolejnym razem nie będę odczuwać lęku. U mnie to działa i podświadomie przestaję stopniowo obawiać się jakiejś sytuacji. Możemy też podbudować swoją samoocenę, co szczególnie polecam.
Nie wiem czy wszystko napisałem dość zrozumiale. Jak ktoś czegoś nie rozumie, proszę pytać. Mam nadzieję, że moje doświadczenia komuś pomogą. Pozdrawiam.