09 Lis 2010, Wto 22:46, PID: 227447
Doskonale rozumiem, o czym mówicie. W zasadzie nie nazwałabym tego lękiem przed jedzeniem, bo to chyba jednak nie tego jedzenia się boimy, a oceniania. Albo czegoś jeszcze innego. To jedna z moich najbardziej wstydliwych paranoi. Jestem prawie pewna, że zaczęło się to w czasach gimnazjalnych w szkolnej stołówce. Na obiadach panowały straszne tłoki i niejeden raz byłam zmuszona siedzieć z ludźmi, za którymi nie przepadałam bądź których za bardzo nie znałam. Każdy okruszek, który przypadkowo przykleił mi się do kącika ust, bądź spadł na talerz gdy podnosiłam widelec, każde najcichsze mlaśnięcie itd. narastały w moim mniemaniu do rangi czegoś, co mogło uczynić ze mnie jakieś obrzydliwe dziwadło. Okropnie wpływało to w takim momencie na moją koordynację ruchową. W rezultacie zaczynały drżeć mi ręce, moja celność także spadała, tak więc włożenie sobie do ust kawałka ziemniaka czy kotleta było nie lada wyzwaniem. Chociaż najgorsze było jedzenie surówek i innych rzeczy, które łatwo się sypały itp. . Stres = problemy z przełykaniem, tak więc często musiałam popijać, żeby jedzenie w ogóle przeszło mi przez gardło, bo ogarniała mnie panika. W pewnym stopniu nadal to mam, jednak objawia się to bardzo rzadko, a jeśli już to w styczności z konkretnymi produktami, jak pizza (w stresowych sytuacjach potrafię przez przypadek ściągnąć cały ser wraz z pierwszym kęsem ) i w towarzystwie osób, które mnie nie znają i dopiero będą wyrabiać sobie o mnie zdanie. Jedzenie to przecież tak pierwotna potrzeba, bez której nie można żyć, a tu proszę, taki stres się pojawia.