30 Cze 2011, Czw 18:33, PID: 260178
Chciałam się podzielić z Wami moim lękiem przed jedzeniem. Źródeł tego lęku upatruję w zdarzeniu, jakie miało miejsce, gdy miałam około cztery latka. Pewnego dnia dławiłam się cukierkiem i gdyby nie szybka reakcja brata, który chwycił mnie za nogi głową w dół, pewnie byłoby po mnie. Od tamtego czasu panicznie bałam się połykania tabletek. Jakiś czas temu doszedł nowy problem - połykanie jedzenia. Problem nasilił się, gdy przebywałam za granicą. Kiedy mąż wychodził do pracy, ja zostawałam sama w domu. Zaczęłam mieć wizje, że będę się dławić a nie ma przy mnie nikogo, kto by mnie ratował. Samotne jedzenie to był koszmar, przykry obowiązek. Nieraz umierałam z głodu, aby tylko nie jeść w samotności i czekałam na wspólny obiad z mężem dopiero po 17. (Oczywiście obiad ugotowałam sama wcześniej.) Dziś nie muszę już sama zostawać w domu, a mimo to lęk trwa. Każde śniadanie, obiad, kolacja to moja codzienna batalia. A przecież dla normalnych ludzi jedzenie to rozkosz! Dla mnie każdemu kęsowi towarzyszy myśl - obym tylko go przełknęła, oby nie utkwił mi w gardle. I przeżuwam sto razy, popijając przy tym, przez co zawsze kończę posiłek jako ostatnia. A najgorsze są wesela i tego typu imprezy, gdzie trzeba jeść. Pewnie wyglądam jak dziwak. Na dodatek jestem szczupłą osobą i pewnie wygląda to tak, jakbym celowo mało jadła. A ja chciałabym przytyć. Tylko jak to zrobić, skoro jem tyle, żeby tylko przetrwać? Czy jest jakiś sposób, żeby pozbyć się tego lęku?