10 Wrz 2012, Pon 21:32, PID: 315955
moi drodzy, wiem, że temat nauczania indywidualnego w fobii społecznej był wałkowany tysiąc razy, jednak pozwólcie, że do niego wrócę. otóż, od września zaczęłam liceum. miało być fajnie, LEPIEJ, szkoła z wysokim poziomem nauczania (a więc mała szansa na 'nieciekawe towarzystwo') miała pomóc mi stanąć na nogi po 2.5 - letnim nauczaniu indywidualnym w gimnazjum, właśnie z powodu FS.
...
z każdym dniem wszystko komplikuje się coraz bardziej, tłaszmę to w sobie i nie mówię wprost rodzicom, jak mi ciężko, bo oni i tak 'wiedzą lepiej'. szkoła mnie przeraża, przeraża mnie nowa klasa, siedzę jak ciołek nie odzywając się do nikogo. nie chcę wyjść na dziwaczkę, choć pewnie już tak jest? wiem, że kolejne przepłakane, nieprzespane noce doprowadzą do takiego momentu, że zwyczajnie padnę. ja już nie umiem tego udźwignąć ani psychicznie, ani fizycznie (mam mnóstwo objawów somatycznych fobii). tak bardzo chciałabym mieć nauczanie indywidualne, chociaż psychiatra i rodzice zarzekli się, że nigdy więcej go nie dostanę, a jeśli nie uda mi się chodzić do szkoły to wyląduję w psychiatryku (po raz drugi zresztą, byłam miesiąc). psychiatryk to dla mnie koniec świata, nie chcę tam wracać za żadne skarby, wyszłam stamtąd w dużo gorszym stanie, z poważną nerwicą natręctw i przekonaniem, że jestem totalnym dnem i nic w życiu nie osiągnę. choć zabrzmi to głupio i niedojrzale, wolałabym chyba umrzeć niż po raz drugi trafić na oddział zamknięty.
jestem w kropce. nie wiem co robić, każdego ranka zmuszam się do pójścia do szkoły, żeby uniknąć szpitala, choć moja fobia społeczna tylko przybiera na sile. i naprawdę, tracę już nadzieję, że kiedykolwiek się od tego uwolnię. 3 lata to chyba wystarczająco dużo, jak na 16-letniego dzieciaka. co będzie dalej?
jak uzyskać indywidualne po raz 4? [wiem, że to ucieczka, ale próbowałam wszystkiego, uwierzcie mi, WSZYSTKIEGO]
i przepraszam za tak długiego posta. pewnie nie każdemu będzie się chciało czytać.
pozdrawiam, PeggyBlue
...
z każdym dniem wszystko komplikuje się coraz bardziej, tłaszmę to w sobie i nie mówię wprost rodzicom, jak mi ciężko, bo oni i tak 'wiedzą lepiej'. szkoła mnie przeraża, przeraża mnie nowa klasa, siedzę jak ciołek nie odzywając się do nikogo. nie chcę wyjść na dziwaczkę, choć pewnie już tak jest? wiem, że kolejne przepłakane, nieprzespane noce doprowadzą do takiego momentu, że zwyczajnie padnę. ja już nie umiem tego udźwignąć ani psychicznie, ani fizycznie (mam mnóstwo objawów somatycznych fobii). tak bardzo chciałabym mieć nauczanie indywidualne, chociaż psychiatra i rodzice zarzekli się, że nigdy więcej go nie dostanę, a jeśli nie uda mi się chodzić do szkoły to wyląduję w psychiatryku (po raz drugi zresztą, byłam miesiąc). psychiatryk to dla mnie koniec świata, nie chcę tam wracać za żadne skarby, wyszłam stamtąd w dużo gorszym stanie, z poważną nerwicą natręctw i przekonaniem, że jestem totalnym dnem i nic w życiu nie osiągnę. choć zabrzmi to głupio i niedojrzale, wolałabym chyba umrzeć niż po raz drugi trafić na oddział zamknięty.
jestem w kropce. nie wiem co robić, każdego ranka zmuszam się do pójścia do szkoły, żeby uniknąć szpitala, choć moja fobia społeczna tylko przybiera na sile. i naprawdę, tracę już nadzieję, że kiedykolwiek się od tego uwolnię. 3 lata to chyba wystarczająco dużo, jak na 16-letniego dzieciaka. co będzie dalej?
jak uzyskać indywidualne po raz 4? [wiem, że to ucieczka, ale próbowałam wszystkiego, uwierzcie mi, WSZYSTKIEGO]
i przepraszam za tak długiego posta. pewnie nie każdemu będzie się chciało czytać.
pozdrawiam, PeggyBlue