26 Cze 2017, Pon 20:17, PID: 705597
Wygląda na to, że jak na fobika wychodzę dość sporo (nie licząc epizodów dużej depresji, kiedy za sukces uważałam doczołganie się pod prysznic) - za to bardzo mało jak na "normalnego młodego człowieka".
W okolicy klasy maturalnej i tuż po maturze na siłę próbowałam się uspołeczniać wychodząc na piwo/zakupy/domówkę(!) z moimi ówczesnymi "koleżankami". Nie bardzo to pomogło - wręcz przeciwnie. W zasadzie te wymuszone spotkania tylko pogłębiały moje kompleksy i wywoływały ogromne ataki paniki, które próbowałam przetrwać w toaletach.
Potem moje i koleżanek drogi się rozeszły, a ja wychodzę może i znacznie mniej ale za to z własnej woli. Lubię wyjść na rower, na spacer, do biblioteki, czasem na zakupy do galerii albo latem nad jezioro. O ile mój stan psychiczny nie decyduje za mnie, nie potrafię zbyt długo kisić sie w domu.
Ach, no i kiedyś miałam fazę na randki ;.D . Nie rozumiem po co mi to wszystko było, ale w sumie nie żałuję.
W okolicy klasy maturalnej i tuż po maturze na siłę próbowałam się uspołeczniać wychodząc na piwo/zakupy/domówkę(!) z moimi ówczesnymi "koleżankami". Nie bardzo to pomogło - wręcz przeciwnie. W zasadzie te wymuszone spotkania tylko pogłębiały moje kompleksy i wywoływały ogromne ataki paniki, które próbowałam przetrwać w toaletach.
Potem moje i koleżanek drogi się rozeszły, a ja wychodzę może i znacznie mniej ale za to z własnej woli. Lubię wyjść na rower, na spacer, do biblioteki, czasem na zakupy do galerii albo latem nad jezioro. O ile mój stan psychiczny nie decyduje za mnie, nie potrafię zbyt długo kisić sie w domu.
Ach, no i kiedyś miałam fazę na randki ;.D . Nie rozumiem po co mi to wszystko było, ale w sumie nie żałuję.