24 Wrz 2012, Pon 21:50, PID: 317785
Już kiedyś się "chwaliłem", ale dobrych wieści nigdy za wiele
Otóż nie chce opowiadać jakie miałem ciężkie życie bo z większością osób na tym forum po prostu nie wypada mi się nawet porównywać... Podsumuję tylko, zę od 16 roku życią w zasadzie moje kontakty z ludźmi, i niestety z dziewczynami też, zaczęły być co raz cięższe... Coś się ze mną działo i nie wiedziałem co... Teraz już jestem mądrzejszy
Studia informatyczne były dla mnie straszną katorgą pomimo tego, że zawsze o nich marzyłem. Wystarczy wspomnieć, że przynajmniej 3 razy miałem szansę wylecieć z uczelni... Było ciężko, kupa obcych ludzi, ciągły stres, cieńkie wyniki... Na trzecim roku udało mi się rozpocząć pracę przy zleceniach, a więc i odrobinkę zarobić. Moja sytuacja nieco się poprawiła zarówno na uczelni jak i tak po prostu po ludzku. Zawsze tak jest jak człowiekowi się coś udaje. w lipcu 2005 obroniłem się i zostałem mgr inż Zaczęło się szukanie stałej pracy bo zlecenia. o ile bardzo mi pasowały bo pracowałem głównie z domu, niestety nie były na tyle regularne żeby traktować je jako stałe źródło utrzymania... Pierwsza praca, szefowie idioci... ze stresu nic mi nie wychodziło... na szczęście koledzy mieli lepsze podejście do sprawy i nauczyli mnie wielu rzeczy Druga praca na odwrót Fajne szefostwo ... i banda baranów jako wspópracownicy ... W obecnej firmie jestem już ponad 5 lat. Niepodobne to do branży IT, ale po prostu dobrze mi tam przynajmniej jeszcze przez jakiś czas, ale o tym potem.
Dzięki pracy udało mi się uporać z pewnymi problemami. Poznałem świetnych ludzi. Trenuję karate, gram na perkusji, biegam i jestem na pewno szczęśliwszy niż kiedyś. Zarabiam też całkiem nieźle bo jest to 5k PLNów na rękę. Jak na polskie warunki i problemy, które musiałem przezwyciężyć to po prostu SUPER! 2 lata temu kupiłem mieszkanie na kredyt. Wreszcie mam swoje 4 kąty. To wszystko uczynione rękami człowieka, która w teście Liebowitza uzyskał 78 punktów.
Okej nie miałem nigdy dziewczyny. Nie mam zdrowia żeby chodzić na imprezy. Nawet wykręcam się jak mam iśc na piwo z kolegami z pracy. W pełnej ludzi restauracji nie zjem bo na samą myśl o wejściu do środka stresuję się jak jasna cholera itd. itp. O łzawiącychj oczach, trzesących się rękach, bólach brzucha, głowy i palpitacji serca nie wspominając
Czyli da się. Na pewno nie jest idealnie, ale można życ i cieszyć się życiem Na swój, popieprzony, fobiczny sposób
Pozdrawiam!
Otóż nie chce opowiadać jakie miałem ciężkie życie bo z większością osób na tym forum po prostu nie wypada mi się nawet porównywać... Podsumuję tylko, zę od 16 roku życią w zasadzie moje kontakty z ludźmi, i niestety z dziewczynami też, zaczęły być co raz cięższe... Coś się ze mną działo i nie wiedziałem co... Teraz już jestem mądrzejszy
Studia informatyczne były dla mnie straszną katorgą pomimo tego, że zawsze o nich marzyłem. Wystarczy wspomnieć, że przynajmniej 3 razy miałem szansę wylecieć z uczelni... Było ciężko, kupa obcych ludzi, ciągły stres, cieńkie wyniki... Na trzecim roku udało mi się rozpocząć pracę przy zleceniach, a więc i odrobinkę zarobić. Moja sytuacja nieco się poprawiła zarówno na uczelni jak i tak po prostu po ludzku. Zawsze tak jest jak człowiekowi się coś udaje. w lipcu 2005 obroniłem się i zostałem mgr inż Zaczęło się szukanie stałej pracy bo zlecenia. o ile bardzo mi pasowały bo pracowałem głównie z domu, niestety nie były na tyle regularne żeby traktować je jako stałe źródło utrzymania... Pierwsza praca, szefowie idioci... ze stresu nic mi nie wychodziło... na szczęście koledzy mieli lepsze podejście do sprawy i nauczyli mnie wielu rzeczy Druga praca na odwrót Fajne szefostwo ... i banda baranów jako wspópracownicy ... W obecnej firmie jestem już ponad 5 lat. Niepodobne to do branży IT, ale po prostu dobrze mi tam przynajmniej jeszcze przez jakiś czas, ale o tym potem.
Dzięki pracy udało mi się uporać z pewnymi problemami. Poznałem świetnych ludzi. Trenuję karate, gram na perkusji, biegam i jestem na pewno szczęśliwszy niż kiedyś. Zarabiam też całkiem nieźle bo jest to 5k PLNów na rękę. Jak na polskie warunki i problemy, które musiałem przezwyciężyć to po prostu SUPER! 2 lata temu kupiłem mieszkanie na kredyt. Wreszcie mam swoje 4 kąty. To wszystko uczynione rękami człowieka, która w teście Liebowitza uzyskał 78 punktów.
Okej nie miałem nigdy dziewczyny. Nie mam zdrowia żeby chodzić na imprezy. Nawet wykręcam się jak mam iśc na piwo z kolegami z pracy. W pełnej ludzi restauracji nie zjem bo na samą myśl o wejściu do środka stresuję się jak jasna cholera itd. itp. O łzawiącychj oczach, trzesących się rękach, bólach brzucha, głowy i palpitacji serca nie wspominając
Czyli da się. Na pewno nie jest idealnie, ale można życ i cieszyć się życiem Na swój, popieprzony, fobiczny sposób
Pozdrawiam!