20 Gru 2011, Wto 11:58, PID: 284506
bułkownik napisał(a):Będą się leczyć, próbować się zmienić, ale źródło problemów dalej będzie na nich wplywać i nigdy z tego nie wyjdą.Źródło ... no dobra jedźmy dalej rzeczono-bagiennymi porównaniami - podobno rzeka zaczyna się u źródła, prawda, tylko tych źródeł i dopływów są tysiące. Umownie przyjmujemy sobie co jest rzeką główną a co dopływem ... tak samo umowne jest miejsce które nazywamy źródłem.
Cytat:I dlatego niektórzy muszą się uporać z demonami przeszłości, zamknąć ten rozdział, żeby zacząć proces zmian.Dwa razy nie wejdziesz do tej samej rzeki. To co było, poszło w diabły. Nie uruchomisz sobie w mózgu jakiegoś "przywracania systemu", nie cofniesz się i nie naprawisz już "błędów". Możesz najwyżej nałożyć na to inne myślenie. Twój mózg można powiedzieć fizycznie się różni od tego sprzed kilku lat (połączenia między neuronami i ich chemiczne "utrwalacze", neuroprzekaźniki i cała reszta). Można się babrać w przeszłości jak w cieplutkim błotku, ale Ameryki tym nie odkryjesz - po pierwsze nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie (i nigdy w pełni obiektywnie nie ocenisz swojego postępowania), po drugie, rekonstruowanie wydarzeń, ubieranie ich w jakieś przyczynowo skutkowe ciągi i podobne psychologiczne pierdy jest strasznie miałkie. Dlatego że tym cudownym sposobem tworzysz sobie teorię "genialnie" objaśniającą rzeczywistość, kulawą, karykaturalną z założenia, ignorująca wszystkie pozostałe czynniki (choćby te neurobiologiczne) i wszystkie których sprawdzić, czy ująć się za bardzo nie da. Tak czy siak dojdziesz tą drogą najpewniej do bzdurnych, bezużytecznych wniosków.
P.S. No chyba ze tu chodzi tu o jakiś "rytuał", teatrzyk przed samym sobą ze oto "naprawiam błędy z przeszłości", bełkot który ma zadziałać jak jakaś auto-perswazja.