18 Lis 2014, Wto 22:49, PID: 421692
Ostatnio, w ramach konieczności, czytam dużo literatury z zakresu uzależnień. W każdej z tych pozycji zwraca się uwagę na podstawowe uczucie, którym karmi się ta choroba - na wstyd.
W uzależnieniu od czegokolwiek wstyd ma decydujące znaczenie i sprawia, że ludzie przez lata nie podejmują terapii. Piją/jedzą/narkotyzują się/chodzą do kasyna/uprawiają seks w ukryciu. Kiedy trzeźwieją obiecują sobie nigdy więcej, ale nie sięgają po pomoc. Przez to wiele uzależnień pozostaje ukrytych, a to jeszcze bardziej pogłębia uczucie wstydu, bo jak to ja jestem hazardzistą? Przecież po mnie tego nie widać, nikt się nie spodziewa.
W terapii leczenia uzależnień podstawowym i pierwszym krokiem jest stawienie czoło wstydowi. Trzeba przed terapeutą/grupą wsparcia wyznać - tak, jestem chory, jestem alkoholikiem/narkomanem/seksoholikiem. Jednocześnie terapeuci radzą, żeby spojrzeć na siebie jako na dwie osoby - tę chorą, z objawami które są normalne dla tej choroby, oraz tę, która pod tą chorobą się skrywa.
Czytając to forum od paru lat widać jak bardzo uczucie wstydu wiąże się z fobią społeczną. Idąc ulicą wstydzimy się to co pomyślą o nas ludzie, myślimy że się z nas śmieją. Boimy się odbierać telefonu, wstydzimy się naszego głosu, tego że sie pomylimy bądź brzmimy przestraszeni. Finalnie wstydzimy się tego, że się boimy, a przecież nie powinniśmy.
Właściwie te dwa schorzenia są od siebie na dalszym etapie różne - i fobia i uzależenie. O ile fobię często trzeba leczyć farmakologicznie, tak uzależenienie można leczyć głównie terapią.
Ale ciekawi mnie, na ile wstyd jest u was bardziej hamującym uczuciem w stosunku do strachu. A może boicie się wstydu? Czy zaakceptowanie wstydu i spojrzenie mu prosto w oczy może zakończyć pętlę zaciskającą się na naszych życiach? Ciekawi mnie wasze zdanie
W uzależnieniu od czegokolwiek wstyd ma decydujące znaczenie i sprawia, że ludzie przez lata nie podejmują terapii. Piją/jedzą/narkotyzują się/chodzą do kasyna/uprawiają seks w ukryciu. Kiedy trzeźwieją obiecują sobie nigdy więcej, ale nie sięgają po pomoc. Przez to wiele uzależnień pozostaje ukrytych, a to jeszcze bardziej pogłębia uczucie wstydu, bo jak to ja jestem hazardzistą? Przecież po mnie tego nie widać, nikt się nie spodziewa.
W terapii leczenia uzależnień podstawowym i pierwszym krokiem jest stawienie czoło wstydowi. Trzeba przed terapeutą/grupą wsparcia wyznać - tak, jestem chory, jestem alkoholikiem/narkomanem/seksoholikiem. Jednocześnie terapeuci radzą, żeby spojrzeć na siebie jako na dwie osoby - tę chorą, z objawami które są normalne dla tej choroby, oraz tę, która pod tą chorobą się skrywa.
Czytając to forum od paru lat widać jak bardzo uczucie wstydu wiąże się z fobią społeczną. Idąc ulicą wstydzimy się to co pomyślą o nas ludzie, myślimy że się z nas śmieją. Boimy się odbierać telefonu, wstydzimy się naszego głosu, tego że sie pomylimy bądź brzmimy przestraszeni. Finalnie wstydzimy się tego, że się boimy, a przecież nie powinniśmy.
Właściwie te dwa schorzenia są od siebie na dalszym etapie różne - i fobia i uzależenie. O ile fobię często trzeba leczyć farmakologicznie, tak uzależenienie można leczyć głównie terapią.
Ale ciekawi mnie, na ile wstyd jest u was bardziej hamującym uczuciem w stosunku do strachu. A może boicie się wstydu? Czy zaakceptowanie wstydu i spojrzenie mu prosto w oczy może zakończyć pętlę zaciskającą się na naszych życiach? Ciekawi mnie wasze zdanie