16 Paź 2014, Czw 17:20, PID: 416228
Cześć. Wiem że tu jestem wśród "swoich" i może ktoś pochyli się nad moim problemem, który dręczy mnie od dawna choć sprawę z niego dopiero zaczynam sobie zdawać.
W ostatnich dniach zacząłem sobie zdawać sprawę że mój związek dość negatywnie wpływa na moją kondycje psychiczną.
Problem tkwi w zazdrości. Moja partnerka bez wątpienia mnie kocha lecz przytłacza mnie jej zazdrość. Potrafię zrozumieć co motywuje jej działanie.
Przez jej zazdrość stracił bym najlepszego przyjaciela gdybym nie ukrywał się z tym, znajomych mieć nie mogę, nie mam możliwości spotkania się z kimkolwiek bez niej, pisania, rozmawiania w ogóle nie ma możliwości utrzymywania jakiejkolwiek znajomości bez jej wcześniejszej aprobaty.
Brzmi to po prostu dramatycznie lecz żyje z tym już kilka lat i od niedawna tak naprawdę spojrzałem na to z innej perspektywy i zdałem sobie z tego sprawę.
Teraz żyjąc w tym tak długo podświadomie boje się odezwać do kogokolwiek znajomego z obawy że się o tym dowie. To wszystko buduje jakieś stany depresyjne i lęki.
Uff jest mi lżej dzieląc się tym, nawet gdyby temat ten wylądował w koszy czy też umarł śmiercią naturalną.
W ostatnich dniach zacząłem sobie zdawać sprawę że mój związek dość negatywnie wpływa na moją kondycje psychiczną.
Problem tkwi w zazdrości. Moja partnerka bez wątpienia mnie kocha lecz przytłacza mnie jej zazdrość. Potrafię zrozumieć co motywuje jej działanie.
Przez jej zazdrość stracił bym najlepszego przyjaciela gdybym nie ukrywał się z tym, znajomych mieć nie mogę, nie mam możliwości spotkania się z kimkolwiek bez niej, pisania, rozmawiania w ogóle nie ma możliwości utrzymywania jakiejkolwiek znajomości bez jej wcześniejszej aprobaty.
Brzmi to po prostu dramatycznie lecz żyje z tym już kilka lat i od niedawna tak naprawdę spojrzałem na to z innej perspektywy i zdałem sobie z tego sprawę.
Teraz żyjąc w tym tak długo podświadomie boje się odezwać do kogokolwiek znajomego z obawy że się o tym dowie. To wszystko buduje jakieś stany depresyjne i lęki.
Uff jest mi lżej dzieląc się tym, nawet gdyby temat ten wylądował w koszy czy też umarł śmiercią naturalną.