22 Lis 2014, Sob 20:12, PID: 422216
Po jakim czasie zdecydowaliście się podjąć leczenie?Mam na myśli okres od mimentu kiedy poczuliście, że to już nie zwykłe dołki psychiczne a coś więcej do czasu pierwszej wizyty.
22 Lis 2014, Sob 20:12, PID: 422216
Po jakim czasie zdecydowaliście się podjąć leczenie?Mam na myśli okres od mimentu kiedy poczuliście, że to już nie zwykłe dołki psychiczne a coś więcej do czasu pierwszej wizyty.
22 Lis 2014, Sob 21:14, PID: 422228
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Lis 2014, Sob 23:51 przez Mizantrop.)
Kiedyś zostałem siłą wysłany przez mamę do poradni, za co jestem jej ogromnie wdzięczny, bo sam nie wiem czy bym się w końcu wybrał. Teraz znośnie przestało być mniej więcej od grudnia ubiegłego roku, ale kurde of kors musiałem czekać na moment kiedy jest ze mną wręcz tragicznie żeby podjąć jakieś kroki. W każdym razie na początku grudnia mam wizytę u psychiatry. Nie polecam w żadnym wypadku naśladowania mojej osoby.
22 Lis 2014, Sob 23:27, PID: 422244
Za długo. Jak w tym dowcipie:
Puk-puk! - Lekarz otwiera drzwi gabinetu, a tam... szkielet. - No pewnie,, zwlekają, zwlekają, a potem ty ich lecz!
23 Lis 2014, Nie 2:51, PID: 422272
Sama decyzja o leczeniu to nie wszystko. Właściwie dopiero wtedy rozpoczyna się "zabawa". Znalezienie dla siebie właściwej (czytaj skutecznej) formy leczenia często zajmuje długie lata pomyłek, stresów, niepowodzeń, upokorzeń...
25 Lis 2014, Wto 18:06, PID: 422610
Nie siać mi tu defetyzmów proszę Zamierzam za pierwszym podejściem wybrać sobie dobrego znachora.
25 Lis 2014, Wto 18:44, PID: 422614
Jakoś 6 lat jak sobie uświadomiłam co mi jest a dalej się nie leczę...
25 Lis 2014, Wto 19:03, PID: 422618
Mizantrop napisał(a):Nie siać mi tu defetyzmów proszę Zamierzam za pierwszym podejściem wybrać sobie dobrego znachora. no no, ambitnie. chociaż tak serio - każdy umie wypisać SSRI, a spychiatra to nie spycholog, nie będzie słuchał, rozmawiał, dopytywał, nawet przesadnie fajny być nie musi, wystarczy taki w porządku, ani miły, ani niemiły... dobry, niedobry... tutaj też znacznie więcej musi umieć spycholog, mam wrażenie
26 Lis 2014, Śro 13:18, PID: 422790
Fobiczny777 napisał(a):Sama decyzja o leczeniu to nie wszystko. Właściwie dopiero wtedy rozpoczyna się "zabawa". Znalezienie dla siebie właściwej (czytaj skutecznej) formy leczenia Dlatego trzeba zacząć od terapii poznawczo-behawioralnej, która zgodnie ze wszelkimi badaniami naukowymi jest najskuteczniejsza ze wszystkich form leczenia. Wprawdzie nie ma gwarancji, ale istnieje największe prawdopodobieństwo, że ominą nas Fobiczny777 napisał(a):długie lata pomyłek, stresów, niepowodzeń, upokorzeń...
26 Lis 2014, Śro 13:39, PID: 422798
jeśli ma się taką możliwość, to moze i trzeba
15 Gru 2014, Pon 15:19, PID: 425212
Ja poszłam już na samym początku, kiedy poczułam, że coś nie gra. Pech chciał, że terapeutka była dość niekompetentna. W pewnym momencie po prostu przestałam przychodzić na terapię i od tamtego czasu nie odwiedzam tego typu "znachorów".
15 Gru 2014, Pon 16:05, PID: 425224
Ja próbowałem terapii, chodziłem na terapię grupową codziennie przez 6 miesięcy i niestety nadal mam fobię społeczną... Wydaje mi się, że to może pomóc osobom które mają lekką fobię lub jakieś chwilowe dołki. W innym przypadku jest to raczej kwestia zburzeń w mózgu, które przede wszystkim trzeba leczyć farmakologią.
16 Gru 2014, Wto 17:42, PID: 425346
Najgorzej jest znaleźć odpowiedniego lekarza specjalistę który dość że bardzo dobrze i miło, dokładnie z tobą porozmawia to jeszcze pomoże dobrać takie leki po których ci się poprawia, ja mam dobrego lekarza ufam mu, jednak leki ciężko dobrać miałem już leki po których podczas jazdy samochodem światła mi się odbijały wszędzie... miałem i takie po których seks był nie możliwy z powodu braku orgazmu, mógłbym się kochać ze swoją kobietą cały dzień i tak bym nie doszedł..., obecnie nie mam leków zażywam jakieś ziołowe bez recepty i na noc na uspokojenie i spokojniejszy sen tabletkę. Która co prawda mi pomaga ale przecież nie wolno całe życie na takich lekach jeździć bo po pierwsze potrzebna jest recepta na taki lek a po drugie uzależniają, dodam jeszcze że czekam właśnie na rozmowę z lekarzem specjalistą psychiatrą i powiem wam szczerze że czekanie 26 dni kiedy czujesz się beznadziejnie jest trudniejsze niż się wydaje.
16 Gru 2014, Wto 21:43, PID: 425380
Fobiczny777 - dochodzę do podobnych wniosków, niestety.
24 Lut 2015, Wto 23:39, PID: 435152
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Lut 2015, Wto 23:40 przez L02B03W1990.)
Retrospektywnie, ponad 11 lat minelo od kiedy fobia kontroluja calkowicie moje zycie (z prawie roczna przerwa... ale wtedy odkrylem uroki pornografii) i dalej nie bylem na zadnej terapii. Przez ten czas TYLE zmarnowalem wszelakich szans zyciowych, tak BARDZO moj stan psychiczny sie pogorszyl (po czesci odpowiada przesiadywanie na pornografii po 4-5h dziennie, czyli uzaleznienie...), ze zaczynam watpic czy w moim przypadku terapia ma jeszcze jakis sens.
25 Lut 2015, Śro 1:02, PID: 435174
Nie dziwota, skoro zużywasz całą dopaminę podczas kręcenia śmigłem. Może spróbuj terapii od uzależnień najpierw?
25 Lut 2015, Śro 19:40, PID: 435266
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Lut 2015, Śro 20:04 przez L02B03W1990.)
No coz, w przewidywalnej przyszlosci nie bedzie u mnie zadnej terapii wiec musze sobie radzic sam. Staram sie zrezygnowac z pornografii na jakis czas (celowo nie pisze definitywnie) by moc z troche innej perspektywy spojrzec na moja sytuacje, ale nie bardzo mi to idzie. Mowiac szczerze, wcale mi to nie idzie.
26 Lut 2015, Czw 19:23, PID: 435376
Nie zwlekałam, od razu poszłam do lekarza, czego teraz trochę żałuję...
26 Lut 2015, Czw 20:33, PID: 435392
Choroba psychiczna to nie nowotwór, wczesne wykrycie nie zwiększa prawdopodobieństwa skutecznego wyleczenia.
02 Mar 2015, Pon 8:35, PID: 435700
U mnie to trwało kilka miesięcy. Może nie byłam pewna, że to jest akurat ta choroba, ale wiedziałam, że jestem chora i potrzebuję pomocy. Ale to nie jest takie proste ot tak zadzwonić i się zapisać na wizytę, a nawet jeśli już mi się udawało, to trzeba było jeszcze tam pójść. A ja nie chodziłam. Odwoływałam w ostatniej chwili, albo po prostu nie szłam. A potem było mi głupio zapisywać się po raz kolejny. W końcu w którymś momencie, mój chłopak sam mnie zapisał, a potem zaprowadził do pana Andrzeja Radzikowskiego. Zapłacił też za wizytę, bo była prywatna. Ten lekarz przyjmuje w Pracowni Psychorozwoju w Warszawie. Jakby ktoś potrzebował, to na tej stronie jest kontakt: http://psychoterapia-kielczyk.pl/.
Muszę przyznać, że po pierwszej wizycie już się potoczyło samo, nie miałam więcej problemów, żeby iść na kolejną wizytę. I tak to trwa do teraz.
04 Mar 2015, Śro 1:24, PID: 435948
Męczę się 8 lat, rodzice nie zauważali mojego dziwnego zachowania, rozdrażnienia a problemy ze snem zbagatelizowali. Uświadomiłem sobie że to fobia społeczna i bezsenność dopiero 4 lata temu i podjąłem walkę - na początku samemu, czytając książki o tej tematyce i wykonując ćwiczenia, a od niedawna odwiedzam psychologa/psychiatrę (rzadko, bo rzadko ale w razie czego leki mam od ręki + może się zwolni miejsce na psychoterapię).
Na psychiatrę akurat namówiła mnie moja mamita, która słuchając przez 2 miesiące mojego marudzenia o spaniu po 2h dziennie i potrzebie wstawania o 6 rano na uczelnię stwierdziła że zawalę studia jak coś z tym nie zrobię i wreszcie jej posłuchałem (bezsenność wynika z nerwicy i fobii społecznej).
06 Mar 2015, Pią 18:58, PID: 436162
U mnie trwało to ok 2 lata, bo moi rodzice z uporem maniaka wmawiali mi, ze to normalne.. Nie dziwie się im, bo normalny człowiek nie zrozumie nigdy problemów psychicznych.
06 Mar 2015, Pią 19:18, PID: 436170
Fobiczny777 napisał(a):jest to raczej kwestia zburzeń w mózgu, które przede wszystkim trzeba leczyć farmakologią. Tak. Poważna fobia jest po prostu jak padaczka - można i trzeba leczyć psychologicznie, ale bez chemii NIC się nie osiągnie.
09 Kwi 2015, Czw 12:46, PID: 441114
U mnie około roku trwało. Gdy przechodziłam wiosną zeszłego roku ostatni epizod depresji i nasilenie fobii do tego stopnia że prawie głodowałam na studiach bo bałam się iść do marketu, to już wiedziałam że muszę coś zrobić, bo ugrzęzłam i albo coś się zmieni albo ze sobą skończę. Ludzie dookoła mnie też mi zaczęli gadać żebym gdzieś z tym poszła. I tak się złożyło że znajoma ze studiów z którą po pewnym czasie się zaprzyjaźniłam, chodzi na terapię do fajnego, dobrego gostka. I zapisała mnie do niego (sama od siebie w życiu bym się nie zapisała, boję się panicznie rozmów przez telefon ). No i tak sobie chodzę do niego prawie pół roku.
09 Kwi 2015, Czw 15:50, PID: 441164
Nie zwlekalem z leczeniem, juz w wieku 16 lat poszedlem do psychiatry i potem do psychologa. Bo nie moglem chodzic na zajecia, nie bylem w stanie. Efekty jakie sa, to widac.
23 Cze 2019, Nie 6:42, PID: 796465
Dzień dobry. Zastanawiam się wciąż, jak długo można przeżyć z nieleczoną depresją połączoną z fobią społeczną, może i osobowością unikającą (nie jestem lekarzem, by to określać, to moje przypuszczenia). Moja apatia i lęk przed życiem zaczęły się już gdzieś w podstawówce, więc fobią społeczna dorastała razem ze mną i podejrzewam, że jest obecnie w tym samym wieku, co ja. Depresja doszła najprawdopodobniej w gimnazjum, może trochę wcześniej, i z każdym kolejnym rokiem odbiera mi coraz więcej sił do działania. Czuję się tak odrealniony od wszystkiego wokół. Tak jakbym na haju skończył szkołę i studia (pierwszy stopień). Byłem na takim totalnym haju, odrealniony i działający z automatu, że nawet nie zorientowałem się, że nic z tego wszystkiego nie wyniosłem. Gdy wróciłem do domu, poniekąd z lęku przed tym co dalej i jakiejś bezsilności, zaczął się regres. Co rano budzę się i moim jedynym celem w życiu jest jak najszybszy powrót do łóżka. Wegetuję tak już od roku. Pracując przy tym za marne grosze, chyba tylko po to by mieć usprawiedliwienie, że nie siedzę bezczynnie. Ale siedzę. Zastałem się, ale czuję taką potężną bezsilność w sobie, że nie potrafię zrobić najprostszej czynności w kierunku choćby szukania nowej pracy czy rozwoju osobistego. Od roku odkładam naukę francuskiego, codziennie obiecuję sobie, że jutro zacznę. To samo z układaniem planu na przyszłość - wiecznie nie jestem w nastroju. Najchętniej umarłbym tak jak tu teraz leżę, bo nie widzę w sobie pożytku dla tego świata. Przecież nie dokonam niczego wielkiego, bo po prostu brak mi umiejętności i ambicji, a o reprodukcji nie wspomnę z wiadomych powodów. Szczerze mówiąc to chyba tylko desperacko wmawiam sobie jeszcze tego Boga, by uspokoić sumienie, że po śmierci będzie jeszcze jakieś niebo. I naiwnie może wierzę, że na nie zasługuję. Żałosne. Z chęcią poszedłbym po pomoc, ale nawet gdy mam grypę, to zapisanie się do lekarza graniczy z takim ekstremalnie stresującym przeżyciem, że po prostu wolę walczyć z tym sam. Nie muszę stawać obok, by widzieć, że jestem uwięziony przez swoje myśli. Znikąd drogi. Vanitas vanitatum.
|
|