03 Gru 2014, Śro 23:18, PID: 423846
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Gru 2014, Czw 0:02 przez unknown.)
Mój problem polega na tym, że nie ciągnie mnie do ludzi. Nie lubię zbytnio przebywać w towarzystwie, wychodzić do pubów, na imprezy itp. Ogólnie to raczej rzadko mi się to zdarzało, bo po prostu nie mam znajomych, ale i tak nie czuję wewnętrznej potrzeby żeby z kimś gdzieś wyjść czy nawet do sklepu czy coś.
Jednak od kilku lat dobiera się do mnie chęć posiada kogoś bardzo bliskiego. Chyba chodzi o rodzinę czy dziewczynę chociaż. Po prostu chciałbym mieć kogoś takiego, żebym mógł się "pointeresować" i na odwrót.
Niestety, ale moje życie ogranicza się praktycznie do pracy i domu i z powodu tego co pisałem na początku nie mam ochoty i nawet umiejętności, żeby wyczarować coś więcej.
Przerabiam to już na kolejnej terapii od dłuższego czasu, ale jest słabo. Ostatnio nawet poza depresyjnymi myślami, wróciły napady paniki. Po prostu nie widzę żadnej poprawy, a od kiedy skończyłem studia, moje życie jest strasznie ch*jowe. Ciągle to samo.
Czy komuś udało się wyjść z podobnej sytuacji albo słyszał o kimś?
Powiem szczerze, że żal mi strasznie siebie, bo w pracy wszyscy prawie mają żony albo dziewczyny praktycznie, a ja nawet nie dałem rady żadnej potrzymać za rękę, więc słabo to widzę . Moja samoocena już daleko poniżej zera.
Jednak od kilku lat dobiera się do mnie chęć posiada kogoś bardzo bliskiego. Chyba chodzi o rodzinę czy dziewczynę chociaż. Po prostu chciałbym mieć kogoś takiego, żebym mógł się "pointeresować" i na odwrót.
Niestety, ale moje życie ogranicza się praktycznie do pracy i domu i z powodu tego co pisałem na początku nie mam ochoty i nawet umiejętności, żeby wyczarować coś więcej.
Przerabiam to już na kolejnej terapii od dłuższego czasu, ale jest słabo. Ostatnio nawet poza depresyjnymi myślami, wróciły napady paniki. Po prostu nie widzę żadnej poprawy, a od kiedy skończyłem studia, moje życie jest strasznie ch*jowe. Ciągle to samo.
Czy komuś udało się wyjść z podobnej sytuacji albo słyszał o kimś?
Powiem szczerze, że żal mi strasznie siebie, bo w pracy wszyscy prawie mają żony albo dziewczyny praktycznie, a ja nawet nie dałem rady żadnej potrzymać za rękę, więc słabo to widzę . Moja samoocena już daleko poniżej zera.