12 Sty 2015, Pon 3:20, PID: 429456
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12 Sty 2015, Pon 3:23 przez Shaye.)
Witajcie.
Zakładam temat z chęci podzielenia się z wami moimi sposobami ,,radzenia sobie" z FS, a także kierując się ciekawością poznania waszych metod.
Walczyć z FS zacząłem w wieku siedemnastu lat (cierpię na tą przypadłość od dzieciństwa) kiedy to uświadomiłem sobie, iż będąc chorobliwie nieśmiały, bojąc się kontaktu z obcymi (wiecie jak to jest) nie znajdę partnerki. Samotność przerażała mnie, więc zacząłem kombinować. Wziąłem ,,miecz w dłoń" i ruszyłem na nierówną walkę z fobią.
Początkowo uznałem, że pomóc mi mogą miejsca zatłoczone, w których ludzie zaczepiają się i rozmawiają na określone tematy. Do głowy wpadła mi błyskotliwa myśl - pojadę na jakiś zlot!
Pierwszy zlot, drugi... Piąty... Strach pozostał taki sam. Z nikim nie zamieniłem słowa, oprócz przywitania się. Pomimo tego, że ludzie byli naprawdę życzliwi - nie mogłem z siebie wydusić słowa. Często wracałem się do domu przed samym zlotem (pomimo dojazdu na miejsce spotkania).
Wrzucanie się ,,na głęboką wodę" - beskuteczne.
Następną próbą były medytacje. Temat medytacji został na forum poruszony, i całkiem ciekawie ujęty
Medytacja pomogła w ogólnym wyciszeniu negatywnych emocji spowodowanych bezskutecznymi próbami pokonania FS oraz strachem przed samotnością. Szczerze mówiąc - zmotywowała mnie. Skoro mogę zmienić bieg myśli, to czemu nie mogę pokonać fobii?
Medytacja - Motywacja do walki, wyciszenie, nadzieja.
Sposób, który teraz opiszę, opatentowałem w wieku dziewiętnastu lat.
Polega on na założeniu ,,dziennika". Musimy być absolutnie szczerzy sami ze sobą. Dziennik i długopis należy nosić przy sobie zawsze, jeżeli mamy taką możliwość.
W dzienniku opisujemy wszystkie nasze obserwacje dotyczące nas samych. Wszystkie swoje porażki i sukcesy, wzloty i upadki.
Co dziś spowodowało mój strach? Co myślałem, gdy zacząłem się trząść? Gdzie najbardziej spięły się moje mięśnie? Z kim rozmawiałem? W jakiej sytuacji?
Oraz takie rzeczy, jak ,,Co dziś zrobiłem, za co mógłbym się pochwalić? Czy odważyłem się zapytać kogoś o drogę? Czy przy rozmowie z kimś, uśmiechnąłem się?
Na początku prowadziłem dziennik w formie pamiętnika, jednakże szybko porzuciłem ten system i wymyśliłem alternatywę.
Z jednej strony zeszytu wypisałem wszystkie swoje zalety, wszelakie przejawy ,,otwartości", które przejawiałem w stosunku do ludzi, wraz z dogłębnymi opisami (kiedy, jak, gdzie, dlaczego).
Z drugiej strony wypisywałem wszystkie swoje lęki, sytuacje, w których nie starczyło mi sił, opuściła mnie odwaga, wszelkie porażki, upadki i załamia, zachowując ,,prawo" kiedy, jak, gdzie i dlaczego. Na początku druga część zeszytu zajmowała 3/4 objętości, później zacząłem zauważać więcej.
Całkowita szczerość i systematyczność jest podstawą. W miarę możliwości sytuacje zapisujemy od razu po ich zajściu.
Dziennik pozwolił mi wgłębić się w samego siebie, wyeliminowałem dokuczający mi ból w karku (rozluźniłem się nieco). Dzięki dziennikowi zrobiłem duży krok - nie bałem się zapytać ludzi o drogę, czy o godzinę.
Dziennik - wgląd w siebie, krok w przód.
Ostatni sposób zacząłem stosować miesiąc temu. Zmotywowała mnie do tego praca - ludzie mówili, że się trzęsę jak z nimi rozmawiam i ,,wyglądam na przestraszonego" (ja nie wyglądam, ja się na prawdę was boję! sic! )
Rozwiązania poszukiwałem w wizycie u psychiatry i lekach typu SSRI. Skutki uboczne okropne, efektu na razie brak - jednakże zażywam dopiero miesiąc. Zobaczymy.
Leki - Oczekiwanie na rezultat.
A czy Wy walczycie bądź walczyliście z FS? Jeżeli tak, w jaki sposób?
Dziękuję za przeczytanie tej ściany tekstu.
Zakładam temat z chęci podzielenia się z wami moimi sposobami ,,radzenia sobie" z FS, a także kierując się ciekawością poznania waszych metod.
Walczyć z FS zacząłem w wieku siedemnastu lat (cierpię na tą przypadłość od dzieciństwa) kiedy to uświadomiłem sobie, iż będąc chorobliwie nieśmiały, bojąc się kontaktu z obcymi (wiecie jak to jest) nie znajdę partnerki. Samotność przerażała mnie, więc zacząłem kombinować. Wziąłem ,,miecz w dłoń" i ruszyłem na nierówną walkę z fobią.
Początkowo uznałem, że pomóc mi mogą miejsca zatłoczone, w których ludzie zaczepiają się i rozmawiają na określone tematy. Do głowy wpadła mi błyskotliwa myśl - pojadę na jakiś zlot!
Pierwszy zlot, drugi... Piąty... Strach pozostał taki sam. Z nikim nie zamieniłem słowa, oprócz przywitania się. Pomimo tego, że ludzie byli naprawdę życzliwi - nie mogłem z siebie wydusić słowa. Często wracałem się do domu przed samym zlotem (pomimo dojazdu na miejsce spotkania).
Wrzucanie się ,,na głęboką wodę" - beskuteczne.
Następną próbą były medytacje. Temat medytacji został na forum poruszony, i całkiem ciekawie ujęty
Medytacja pomogła w ogólnym wyciszeniu negatywnych emocji spowodowanych bezskutecznymi próbami pokonania FS oraz strachem przed samotnością. Szczerze mówiąc - zmotywowała mnie. Skoro mogę zmienić bieg myśli, to czemu nie mogę pokonać fobii?
Medytacja - Motywacja do walki, wyciszenie, nadzieja.
Sposób, który teraz opiszę, opatentowałem w wieku dziewiętnastu lat.
Polega on na założeniu ,,dziennika". Musimy być absolutnie szczerzy sami ze sobą. Dziennik i długopis należy nosić przy sobie zawsze, jeżeli mamy taką możliwość.
W dzienniku opisujemy wszystkie nasze obserwacje dotyczące nas samych. Wszystkie swoje porażki i sukcesy, wzloty i upadki.
Co dziś spowodowało mój strach? Co myślałem, gdy zacząłem się trząść? Gdzie najbardziej spięły się moje mięśnie? Z kim rozmawiałem? W jakiej sytuacji?
Oraz takie rzeczy, jak ,,Co dziś zrobiłem, za co mógłbym się pochwalić? Czy odważyłem się zapytać kogoś o drogę? Czy przy rozmowie z kimś, uśmiechnąłem się?
Na początku prowadziłem dziennik w formie pamiętnika, jednakże szybko porzuciłem ten system i wymyśliłem alternatywę.
Z jednej strony zeszytu wypisałem wszystkie swoje zalety, wszelakie przejawy ,,otwartości", które przejawiałem w stosunku do ludzi, wraz z dogłębnymi opisami (kiedy, jak, gdzie, dlaczego).
Z drugiej strony wypisywałem wszystkie swoje lęki, sytuacje, w których nie starczyło mi sił, opuściła mnie odwaga, wszelkie porażki, upadki i załamia, zachowując ,,prawo" kiedy, jak, gdzie i dlaczego. Na początku druga część zeszytu zajmowała 3/4 objętości, później zacząłem zauważać więcej.
Całkowita szczerość i systematyczność jest podstawą. W miarę możliwości sytuacje zapisujemy od razu po ich zajściu.
Dziennik pozwolił mi wgłębić się w samego siebie, wyeliminowałem dokuczający mi ból w karku (rozluźniłem się nieco). Dzięki dziennikowi zrobiłem duży krok - nie bałem się zapytać ludzi o drogę, czy o godzinę.
Dziennik - wgląd w siebie, krok w przód.
Ostatni sposób zacząłem stosować miesiąc temu. Zmotywowała mnie do tego praca - ludzie mówili, że się trzęsę jak z nimi rozmawiam i ,,wyglądam na przestraszonego" (ja nie wyglądam, ja się na prawdę was boję! sic! )
Rozwiązania poszukiwałem w wizycie u psychiatry i lekach typu SSRI. Skutki uboczne okropne, efektu na razie brak - jednakże zażywam dopiero miesiąc. Zobaczymy.
Leki - Oczekiwanie na rezultat.
A czy Wy walczycie bądź walczyliście z FS? Jeżeli tak, w jaki sposób?
Dziękuję za przeczytanie tej ściany tekstu.