03 Mar 2015, Wto 1:39, PID: 435830
poczucie własnej wartości na pewno wysokie nie jest, skoro się rzuca "pedałami" na lewo i prawo...
03 Mar 2015, Wto 1:39, PID: 435830
poczucie własnej wartości na pewno wysokie nie jest, skoro się rzuca "pedałami" na lewo i prawo...
03 Mar 2015, Wto 2:06, PID: 435834
To zależy od tego kto, w jaki sposób i z jaką intencją mówi. Jeśli mówi to gej sam o sobie lub osoba życzliwie nastawiona, to spoko. W Niemczech używa się powszechnie słowa Schwul nawet w poważnych programach telewizyjnych. Często w środowisku LGBT zachęca się do używania takich słów jak pedał, aby z czasem zneutralizować (poprzez osłuchanie się, upowszechnienie) ich negatywny wydźwięk. Poza tym uważam, że słowa takie jak pedał, ciota lepiej opisują środowisko klubowo-parkowe, z którym mam do czynienia. Jeśli masz jeszcze jakieś wątpliwości, to odsyłam do literatury Witkowskiego.
03 Mar 2015, Wto 9:39, PID: 435844
byłem na rozmowie o pracę i dostałem na hali wyzywany.... muszę jednak tam pracować bo nie mam gdzie... czuje że bez leków na nerwy się nie odbędzie ta praca... już widzę mobbing, idiotów, hołotę... ale co zrobić w tym debilnym kraju ty nie ma możliwość spełnienia marzeń np zawodowych.
03 Mar 2015, Wto 12:41, PID: 435852
"Poza tym uważam, że słowa takie jak pedał, ciota lepiej opisują środowisko klubowo-parkowe, z którym mam do czynienia."
Fakt, o tym nie pomyślałem. Niemniej - czy dziwki mówią o sobie per "dziwka"?
03 Mar 2015, Wto 16:13, PID: 435874
Ja nie mam problemu żeby wyjść z domu, mam sporo znajomych z ktorymi imprezuje praktycznie co tydzien. Mam dziewczyne gorzej z praca poniewaz dla mnie wyzwaniem stanowi poznanie nowych ludzi, rozmowa wiekszym gronie, zmiana otoczenia, boje sie oceniania a tak na prawde wiem ze jestem za+ w , po+ to jest
03 Mar 2015, Wto 17:37, PID: 435880
Zas napisał(a):Niemniej - czy dziwki mówią o sobie per "dziwka"? A jak mają się do siebie zwracać, per "szanowna pani "? Oczywiście, że zwracają się do siebie "szmato" itd. Widać, że jesteś chowany pod kloszem, poniżej zamieszczam filmik z YT, gdzie dwóch jak najbardziej hetero kolesi mówi do siebie "szmato", "bambusie". Czy to znaczy, że się nienawidzą, nie szanują, że mają "niskie poczucie własnej wartości"? Nie, nie, nie! Świadczy to jedynie o tym, że posiadają taką konwencję komunikowania się! https://www.youtube.com/watch?v=zZCL9SzUWss
04 Mar 2015, Śro 2:29, PID: 435950
A myśleliście o samobójstwie??
07 Mar 2015, Sob 11:52, PID: 436222
achino napisał(a):Przerwałem pokoleniową sztafetę szaleńców bo jestem pedałem. A co do seksu...gdybym nie byl gejem, tobym pewnie nigdy go nie zaznał. No ale jestem i mam seks mimo fobii. A dlaczego? tak łatwo znaleźć partnera homo? wątpię...
07 Mar 2015, Sob 22:04, PID: 436256
ktoś coś ostatnio pisał, że łatwo. tzn w ten sposób to moze i hetero łatwo, chociaż ja wiem?...
07 Mar 2015, Sob 23:52, PID: 436266
Kejt napisał(a):achino napisał(a):Przerwałem pokoleniową sztafetę szaleńców bo jestem pedałem. A co do seksu...gdybym nie byl gejem, tobym pewnie nigdy go nie zaznał. No ale jestem i mam seks mimo fobii. Ja to widzę tak, że jak się spotka dwóch gejów, każdy z typowo męskim podejściem do seksu to rozmowa mogłaby wyglądać tak: -Siema, fajny tyłek. -Dzięki, ekstra klata, może jakiś numerek? -Pewnie, u mnie czy u ciebie? Ale może się mylę...
08 Mar 2015, Nie 15:45, PID: 436324
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Mar 2015, Nie 15:47 przez achino.)
Umowic sie na seks gejowski zajmuje kilka minut - czateria, portale. Nie wspominajac o seksie w klubach (darkroomy) czy na pikietach (parki i tym podobne miejsca). Ale rozmowa w wirtualu wyglada inaczej:
- Cz - Cz. opis. - 29 185 69 16 p, ty? - 27 178 70 18 A. foto? - odsylam (...) - ok. lok? skad? - mam, Bałuty -co lubisz? To wirtual. W darkroomach i plenerach sie nie rozmawia, tylko od razu seks.
08 Mar 2015, Nie 15:59, PID: 436328
Tutu napisał(a):achino te "29 185 69 16 p" to wiek, wzrost, waga, rozmiar i pasywny/aktywny ? a "ok. lok" to? Tez się zastanawiam nad tym p/a. A lok. to pewnie czy ma lokal... ? Ale, achino, takich czatów dla hetero pewnie też jest bez liku. Myślę, że znaleźć kogoś na seks to nie problem. Choć zapewne czasem decydującą kwestią jest dodatkowe pytanie: on: za ile? Trudniej znaleźć partnera, który będzie odpowiadał nie tylko cieleśnie i stworzyć z nim związek. Czy nie interesują Cię takie rzeczy? z tym chyba już duuużo trudniej wśród homo. Choćby z takiego powodu, że ludzi homoseksualnych jest mniej niż hetero.
08 Mar 2015, Nie 16:01, PID: 436330
achino napisał(a):Nie wspominajac o seksie w klubach (darkroomy) czy na pikietach (parki i tym podobne miejsca).Ale jakoś trzeba chyba kontakt zainicjować w tym parku albo w klubie? Chyba że chodzi o klub dla gejów? Widzę, że więcej osób się zaciekawiło : )
08 Mar 2015, Nie 21:36, PID: 436368
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Mar 2015, Nie 21:50 przez achino.)
29 185 69 16 - wiek, wzrost, waga, wielkosc penisa
A/p/uni - aktywny, pasywny, uniwersalny (aktywny posuwa, pasywny daje, uniwersalny jedno i drugie). Aktywny generalnie ustawia pasywnego. Lok - lokum Co do prostytutek (o przepraszam, "escortów"), to zaczynają rozmowe od "placisz?". Albo maja w nicku "ZA" albo "PLN". W parku i darkroomie (wydzielone w klubach miejsca dla seksu: zaciemnione korytarze z kabinami, czasem ekrany z porno, slingi, "glory holes" i tym podobne zboczeństwa) nie inicjuje sie kontaktu w normalny sposób. Po prostu koleś Cię obmacuje od razu, wciąga do kabiny i tyle. To nie jest cywilizacja, to nie jest ludzkość, to jest sklep mięsny! Oczywiscie poza darkroomem (bo przecież nie każdy uderza od razu do darkroomu, niektórzy mają opory, takie ciotki-przyzwoitki), w klubie, w przestrzeni bardiej że się tak wyrażę publicznej - np. przy barze, nawiązuje się kontakt, ale to idzie piorunująco szybko, wystarczy że się sobie spodobają - uśmiech itd. i już się liżą, obmacują, a po chwili lądują razem w darkroomie czy tam wychodzą sobie i jadą do kogoś na chatę. W parku nie mówi się "Dobry wieczór"... po prostu koleś wchodzi w krzaki, opuszcza tam spodnie i czeka, aż podejdziesz, uklękniesz - resztę sobie dopowiedz. No może raz na ruski rok, jeśli widzi, że nie jesteś taki łatwy i zamiast wchodzić w krzaki, siedzisz na ławce, to podbije i zapyta "Siema. Ciągniesz?" Poza tym nie myślcie sobie, że taki seks oznacza, że są dla siebie mili! Często, kiedy sholuje się kogoś z czatu na chatę, albo pójdzie się kimś do kabiny, to koleś potrafi być mega chamski, nieprzyjemny. Po wszystkim wyjdzie i tyle, nigdy się do Ciebie więcej nie przyzna, po prostu nic się nie wydarzyło, wszystko Ci się przyśniło!
08 Mar 2015, Nie 22:47, PID: 436380
Ja pier.... papier. To obrzydliwe jest. Chyba raczej inni mają jakieś poczucie godności??
08 Mar 2015, Nie 23:10, PID: 436390
To jest stan natury (stan przedspołeczny) - przestrzeń zgettoizowana, nieobjęta żadnymi regulacjami społecznymi, takimi jak normy, prawo, obyczaje, tradycja, kontrola, autorytety, ponoszenie konsekwencji podejmowanych działań. A jak wiadomo w środowiskach znajdujących się na marginesie społeczeństwa (przestępczych np.), tam gdzie nie sięga cywilizacja, homo homini lupus, człowiek człowiekowi wilkiem. Podejmując jakąkolwiek aktywność w obszarze tego środowiska należy założyć jak najgorszy scenariusz - z pewnością się sprawdzi. Nie ma podłości, której nie jest w stanie wyrządzić jedna ciota drugiej. Nie poniesie żadnej konsekwencji, bo jaką ma ponieść? Taki śmieć, który potraktuje mnie w najgorszy możliwy do wyobrażenia sposób za chwilę wróci do domu, do mamusi, która nałoży mu obiadek. I będzie najwspanialszym synkiem na świecie. W domu będzie dobrym synem - bo w domu obowiązują zasady, tradycja, obyczaje, kodeks, za którego łamanie grożą sankcje. Społeczeństwo nie reguluje w żaden sposób zachowań tej dziczy parkowo-klubowo-czatowej, więc tam WSZYSTKO WOLNO. Obowiązuje tam prawo natury, a nie kultura, prawo natury, czyli prawo silniejszego i bezwzględna eliminacja słabszych jednostek. Liczy się dobry wygląd, młodość, kasa i absolutna bezwzględność. Jedynie jednostki psychopatyczne, czyli mające deficyt lęku i całkowity brak skłonności do przywiązywania się do ludzi, mogą przetrwać.
09 Mar 2015, Pon 0:09, PID: 436422
To jest stan natury (stan przedspołeczny) - przestrzeń zgettoizowana, nieobjęta żadnymi regulacjami społecznymi, takimi jak normy, prawo, obyczaje, tradycja, kontrola, autorytety, ponoszenie konsekwencji podejmowanych działań. A jak wiadomo w środowiskach znajdujących się na marginesie społeczeństwa (przestępczych np.), tam gdzie nie sięga cywilizacja, homo homini lupus, człowiek człowiekowi wilkiem. Podejmując jakąkolwiek aktywność w obszarze tego środowiska należy założyć jak najgorszy scenariusz - z pewnością się sprawdzi. Nie ma podłości, której nie jest w stanie wyrządzić jedna ciota drugiej. Nie poniesie żadnej konsekwencji, bo jaką ma ponieść? Taki śmieć, który potraktuje mnie w najgorszy możliwy do wyobrażenia sposób za chwilę wróci do domu, do mamusi, która nałoży mu obiadek. I będzie najwspanialszym synkiem na świecie. W domu będzie dobrym synem - bo w domu obowiązują zasady, tradycja, obyczaje, kodeks, za którego łamanie grożą sankcje. Społeczeństwo nie reguluje w żaden sposób zachowań tej dziczy parkowo-klubowo-czatowej, więc tam WSZYSTKO WOLNO. Obowiązuje tam prawo natury, a nie kultura, prawo natury, czyli prawo silniejszego i bezwzględna eliminacja słabszych jednostek. Liczy się dobry wygląd, młodość, kasa i absolutna bezwzględność. Jedynie jednostki psychopatyczne, czyli mające deficyt lęku i całkowity brak skłonności do przywiązywania się do ludzi, mogą przetrwać.
Achino, bardzo ciekawe jest to co piszesz. Zauważyłem, że niezwykle dużo zależy od tego, jak nastawisz się do konkretnej sprawy. Przez lata cierpiałem na zaburzenia nastroju, właściwie po dziś dzień nie jest to temat do końca zamknięty i wiem, jak percepcja najbliższego otoczenia zmienia się w zależności od przyjęcia postawy pesymizm/optymizm. Kiedy nad moim doczesnym życiem zawisały ciemne chmury, niemal natychmiast zacząłem zauważać wszystko to, co opisujesz w cytowanym poście. Same brudy, wszy, pchły i pająki. Uważałem się za brzydactwo, tak też byłem postrzegany. Kiedy się rozpogadzało, mój wzrok zaczął zauważać pogodnych ludzi, oni mnie, a ja sam podnosiłem swoją samoocenę, co skutkowało tym, że po pewnym czasie zacząłem wydawać się atrakcyjniejszy. Niesamowite sztuczki, które dzieją się w centrum jednego umysłu. Swoją drogą, uświadomiło mi to, jak nieprawdopodobne jest samo życie. I gdzie w tym wszystkim prawda? Gubiłem się w gąszczach względności. Nie potrafiłem stwierdzić kim ja jestem naprawdę, bo jak to jest, że zmiana kierunku moich myśli wywiera tak gigantyczny wpływ na jakość mojego życia? Zgadzam się z twoimi postami w tym wątku, przyjęcie godnej postawy, zgodnej z rozsądkiem i ogólnie zdrowym rozumowaniem niekoniecznie wychodzi na dobre. Życie nieustannie wymyśla. Za progiem społeczeństwa nie obowiązują etykiety. A kto jest przenikliwy i ciekawski, dość szybko tam zajrzy i równie szybko się zniesmaczy. Mnie to spotkało. Ciebie mam wrażenie również. Ostatnie zdanie równie trafne - psychopata moim zdanie cieszy się sukcesem nie tyle z tego powodu, że jest jakiś czarujący jak to podają niektóre źródła, ale że jest wolny od dokonywania ocen - traktuje ludzi jak obiekty pozbawione pierwiastka człowieczeństwa, drugi człowiek zaś, tęskniąc za światem wolnym od uprzedzeń, ufa im, choć to pułapka.
09 Mar 2015, Pon 1:34, PID: 436450
Fabryka Małp
Człowieka łatwo jest udomowić ale gdyby to wystarczało, to byłby raj na Ziemi. Odpowiedzialnym wychowaniem często już nie ma się kto zająć, no i jest ZOO i są potwory. Ludzie często nie potrafią wychować psa a co dopiero wyprowadzić dziecko na ludzi..
09 Mar 2015, Pon 4:36, PID: 436462
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Mar 2015, Pon 7:23 przez achino.)
@tytomasz Nie czuję się dość kompetentny, aby odnieść się do tak głębokiej analizy. Jestem zaledwie pedałkiem, który nakreślił w kilku prostych zdaniach rzeczywistość środowiska homoseksualistów w wielkim mieście. Nie ekstrapoluję tych doświadczeń na ogół populacji, choć czasami myślę, że zło zżerające środowisko ciotowskie jest odbiciem zła uniwersalnego. Być może w tym środowisku jest ono po prostu bardziej widoczne z tego powodu, że nie jesteśmy chronieni kulturą ("nadbudową")- bo jesteśmy subkulturą i żyjemy na marginesie cywilizacji, jak dzikusy w gettach. A w getcie, gdzie nie obowiązuje prawo i normy społeczne, można sobie na o wiele więcej pozwolić - na przykład skrzywdzić kogoś bez żadnych konsekwencji. Nie wierzę w to, że rzeczywistość, którą oglądam jest w znacznym stopniu wytworem moich chorobliwych iluzji. Nikt rozsądny nie zaprzeczy, że dla gejów liczy się wygląd, wiek, kasa. I że w tym środowisku każdy każdego zdradza - matkę by sprzedali za kawałek młodego ciała.
Kto cierpi? Cierpią wrażliwi, cierpią osoby łatwo przywiązujące się do innych (zakochaj się w geju, to zobaczysz, co to znaczy patrzeć jak uprawia seks z innymi na Twoich oczach), cierpią osoby o niskim lpoczuciu własnej wartości lub niestabilnym obrazie samego siebie. Kiedy psycholożka zapytała, czego pragnę, odpowiedziałem, że chciałbym być takim jak większość gejów - nic nie czuć, być obojętnym, nie przywiązywać się do nikogo, nie zakochiwać się, być twardym, skamieniałym. Wtedy i tylko wtedy bym nie cierpiał. Oczywiście odpowiedziała, że byłbym wtedy psychopatą. Nie do końca. Umiejętność funkcjonowania w społeczeństwie wymaga przyjęcia i stosowania reguł, norm społecznych. W pracy, szkole, rodzinie, kościele itd. Napisałem, że w świecie ciotowskim nie ma żadnych reguł, ale to nie do końca prawda - istnieją, są jak odwrócony dekalog. Być zimnym. Nikogo nie kochać. Uprawiać seks z każdym, ale o nikogo nigdy nie być zazdrosnym. Nie znać litości. Nie rozczulać się nad sobą. Krzywdzić innych (zdradzać itd.) i nie czynić sobie żadnych wyrzutów. Niczym się nie przejmować. Kłamać i oszukiwać. Kierować się wyłącznie własnym interesem. Nie wykazywać żadnych sentymentów. Traktować każdego instrumentalnie. Odrzucać innych i być całkowicie niewrażliwym na odrzucenie. I teraz, należy wystrzegać się pokusy taniego moralizatorstwa. To są normy funkcjonujące od dziesięcioleci w tym środowisku, normy powszechnie obowiązujące. Działają jak prawo grawitacji - można się na nie obrażać, lecz to nic nie da, nie pomoże. Można odciąć się, odseparować, ale kazać gejowi takiemu jak ja zrezygnować ze spotkań, z seksu, z imprez, to jak poradzić rybie by wyszła z wody. Problem nie tkwi w środowisku i jego normach (antynormach), tylko we mnie. Inni funkcjonują, spotykają się, uprawiają seks, chodzą do klubów i nie świrują, nie cierpią - np. kiedy ktoś ich odrzuci. Nie są zazdrośni, nie przywiązują się do nikogo. Są twardzi, może zimni, może bezwzględni, ale w ramach tej specyficznej społecznej całości funkcjonują prawidłowo. Nie cierpią. Zaznaczyć należy, że każdy, kto zna to środowisko, doskonale wie, czego może się spodziewać - nie może twierdzić, że nie zna zasad. Tak więc to oni są normalni,a już z całą pewnością zdrowsi psychicznie niż ja. Oni nie trują się lekami, nie alkoholizują, nie doprowadzają siebie i najbliższych do rozpaczy. Można nazywać ich psychopatami, ale definicja psychpatologii zależy od układu odniesienia, a mamy do czynienia z kompletną całością społeczną z własnym systemem wartości, ról społecznych itd. Naprawdę bardzo chciałbym być takim "psychopatą" jak większośc w tym środowisku. Odżyłbym wtedy. Wcisnąć guzik i nagle czuć mniej, nie cierpieć.
09 Mar 2015, Pon 9:39, PID: 436474
Obraz świata gejowskiego jaki nakreśliłeś jest wstrząsający. Nie mogę uwierzyć, że to wszystko to jest w nim norma. Może i to jest subśrodowisko, ale nie pomyślałeś, że trafiłeś w sferę marginesu tego subśrodowiska? Przecież poza odmienną orientacją seksualną homoseksualista to człowiek jak każdy inny; jak każdy inny potrzebuje miłości, poczucia bezpieczeństwa, szacunku.
W świecie hetero też są speluny, rozpusta, burdele i generalnie obszary, gdzie nie rządzą żadne ludzkie prawa. I też pchając się w te miejsca i żyjąc życiem tych miejsc można mieć wrażenie, że świat właśnie tak wygląda - jest bez zasad, a wszystkim rządzi żądza, narkotyki i pieniądz. Nie mówię, że taki świat nie istnieje - to jedno z jego obliczy. Niepokojące jest to, gdy piszesz, że jedyne co Ci może przynieść szczęście, to "odczłowieczenie" się i zostanie takim "psychopatą" jak reszta w tym marginalnym środowisku. Wiem, nie wystrzegłam się pokusy taniego moralizatorstwa - przed czym przestrzegałeś... Ogólnie - też uważam, że świat jest zły i ludzie chcą przede wszystkim zrobić dobrze sobie... ale jest jeszcze coś takiego jak mechanizm broniący nas przed samozagładą - i on jeszcze ratuje nas przed Sodomą i Gomorą, na szczęście. Sprawia, że się nawzajem szanujemy - bo chcemy być szanowani, że się nawzajem bronimy, bo chcemy być bronieni, że tworzymy rodziny, wspólnoty, bo nie chcemy być sami, że nie opluwamy, bo nie chcemy być opluci. Myślę, że stworzenie takiego etycznego kokonu jest korzystniejsze niż rządzenie się prawami 'kto silniejszy ten wygrywa' i że lepiej się nawet oszukiwać, że jesteśmy moralni niż dać się pochłonąć bezkompromisowej walce o przetrwanie.
09 Mar 2015, Pon 10:33, PID: 436478
Kejt, nie odbieraj tego jako atak z mojej strony, bo napisałaś bardzo dobry post, ale kurde - jaką "Sodomą i Gomorą", skoro "Biblia to stek bzdur"?
Pewnie odpowiesz, że to tylko figura retoryczna lub nieszkodliwy element tradycji językowej. Ale trochę razi mnie taki brak konsekwencji, znając Twoje poglądy. Tzn. wolałbym żebyś zaczęła być konsekwentna w tą drugą stronę, no ale... Taki zgrzyt. Anyway, nie chcę robić offtopu, nie jestem (jeszcze?) w temacie (a geje to temat rzeka).
09 Mar 2015, Pon 10:52, PID: 436482
Shalafi
http://sjp.pl/sodoma+i+gomora Nie mam zamiaru w imię dziwnie pojmowanej poprawności unikać sformułowań, które upowszechniły się w języku polskim tylko dlatego, że mają biblijną genezę czy pochodzą z jakiejkolwiek innej książki
09 Mar 2015, Pon 11:23, PID: 436484
No ale wiesz, jedno wybierasz i jest użytecznym sformułowaniem, bo potwierdza je słownik (też "jakaś książka"), drugie jest już bzdurnym przykazaniem. Trochę to o czym pisała Benzo - "zacznę tańczyć i śpiewać na dywaniku, mimo że nie przemawia do mnie Koran". No dobra, hiperbolizuję, ale tak mi się kojarzy.
Naprawdę nie wiem czy to dziwnie pojmowana poprawność. Ty również wytykałaś mi swego czasu brak konsekwencji, może jestem dłużny
09 Mar 2015, Pon 11:30, PID: 436486
Shalafi, naprawdę nie wiem o co Ci chodzi...
Czy jeżeli ktoś nie uznaje Biblii jako świętej księgi nie może się posłużyć porównaniem do Sodomy i Gomory? To tak jakbym ja Ci wytknęła, gdybyś gdzieś użył zwrotu "syzyfowa praca" - no co Ty? wierzysz w greckich bożków?? |
|