02 Kwi 2015, Czw 19:29, PID: 440278
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Kwi 2015, Czw 19:29 przez niebieskiewlosy.)
Hej
To mój pierwszy post na forum i prawdę mówiąc nie wiem, czy z fobią społeczną mam wiele wspólnego (oprócz nienawiści do wykonywania telefonów i niechęci do imprez), ale - że tak powiem, miarka się przebrała.
Od paru lat, odkąd jestem na studiach, zauważam bardzo dziwne zjawisko. Nigdy nie wydawało mi się, żebym jakoś bardzo źle radziła sobie z wystąpieniami publicznymi - w każdym razie, w liceum nic się nie działo.
Na studiach pierwsze porażki brałam za problemy z oddychaniem. Zażywam mało ruchu i myślałam, że może to kwestia tego, że na co dzień nie jestem przyzwyczajona do tak długich wypowiedzi. Ale do zapowietrzania się doszedł załamujący głos, przyspieszone tempo, pomijanie tego, co chciałam powiedzieć, aż zrobiło się naprawdę źle. W tej chwili boję się nawet nie tego, że będę musiała wystąpić przed kolegami, ale tego, że dobrze wiem, jak to wyjdzie. Niezależnie od tego jak się do tego przygotuje i jak wiele razy to przećwiczę.
Dlaczego to jest takie dziwne? Dlatego, że jednocześnie uwielbiam występować publicznie. Przez większość życia grałam w różnych przedstawieniach, teatrach, filmach amatorskich, konkursy recytatorskie były normą, nie jest dla mnie żadnym problemem wstać i zaśpiewać/zagrać przed publicznością, nawet zaimprowizować, więc to nie jest kwestia znania tekstu na pamięć. Tylko, że za każdym razem kiedy gram, nie jestem sobą. Czy to może być kwestia tego? Naprawdę nie wiem, o co chodzi. To boję się czy się nie boję?
Właściwie to samo dzieje się w moim życiu prywatnym. Bardzo boję się zamkniętych grup, do których muszę dołączyć, nie umiem zabierać głosu wśród osób, które między sobą żartują, a które średnio znam. Ale z drugiej strony od paru lat organizuję spotkania ludzi, z którymi dzielę hobby, a którym poznałam przez internet, i nie stresuje mnie to w ogóle, rozmawiam z nimi, jakbym znała ich od dekady.
Piszę to wszystko, bo żeby przezwyciężyć swój lęk przed wystąpieniami zgłosiłam się na prelekcję i myślałam, że do tego czasu, czytając fachową literaturę i oglądając motywujące filmiki, dam radę się ogarnąć, ale wczoraj znowu miałam króciutką prezentację (z koleżankami, miałam mało do powiedzenia, a i tak skopałam) i zwątpiłam w swoje możliwości. Czy powinnam zrezygnować?
To mój pierwszy post na forum i prawdę mówiąc nie wiem, czy z fobią społeczną mam wiele wspólnego (oprócz nienawiści do wykonywania telefonów i niechęci do imprez), ale - że tak powiem, miarka się przebrała.
Od paru lat, odkąd jestem na studiach, zauważam bardzo dziwne zjawisko. Nigdy nie wydawało mi się, żebym jakoś bardzo źle radziła sobie z wystąpieniami publicznymi - w każdym razie, w liceum nic się nie działo.
Na studiach pierwsze porażki brałam za problemy z oddychaniem. Zażywam mało ruchu i myślałam, że może to kwestia tego, że na co dzień nie jestem przyzwyczajona do tak długich wypowiedzi. Ale do zapowietrzania się doszedł załamujący głos, przyspieszone tempo, pomijanie tego, co chciałam powiedzieć, aż zrobiło się naprawdę źle. W tej chwili boję się nawet nie tego, że będę musiała wystąpić przed kolegami, ale tego, że dobrze wiem, jak to wyjdzie. Niezależnie od tego jak się do tego przygotuje i jak wiele razy to przećwiczę.
Dlaczego to jest takie dziwne? Dlatego, że jednocześnie uwielbiam występować publicznie. Przez większość życia grałam w różnych przedstawieniach, teatrach, filmach amatorskich, konkursy recytatorskie były normą, nie jest dla mnie żadnym problemem wstać i zaśpiewać/zagrać przed publicznością, nawet zaimprowizować, więc to nie jest kwestia znania tekstu na pamięć. Tylko, że za każdym razem kiedy gram, nie jestem sobą. Czy to może być kwestia tego? Naprawdę nie wiem, o co chodzi. To boję się czy się nie boję?
Właściwie to samo dzieje się w moim życiu prywatnym. Bardzo boję się zamkniętych grup, do których muszę dołączyć, nie umiem zabierać głosu wśród osób, które między sobą żartują, a które średnio znam. Ale z drugiej strony od paru lat organizuję spotkania ludzi, z którymi dzielę hobby, a którym poznałam przez internet, i nie stresuje mnie to w ogóle, rozmawiam z nimi, jakbym znała ich od dekady.
Piszę to wszystko, bo żeby przezwyciężyć swój lęk przed wystąpieniami zgłosiłam się na prelekcję i myślałam, że do tego czasu, czytając fachową literaturę i oglądając motywujące filmiki, dam radę się ogarnąć, ale wczoraj znowu miałam króciutką prezentację (z koleżankami, miałam mało do powiedzenia, a i tak skopałam) i zwątpiłam w swoje możliwości. Czy powinnam zrezygnować?