05 Kwi 2015, Nie 23:49, PID: 440732
Jestem, a właściwie byłem, na II roku prawa. Od początku, już składając papiery, wiedziałem że te studia mnie nie interesują - poszedłem na nie ponieważ chciałem mieć kasę, dużo zarabiać potem jako prawnik, ponieważ w domu zawsze brakowało pieniędzy.. dziś wiem że to nie jest właściwa motywacja.
Skończyło się tak że rzuciłem to z dnia na dzień z wielką ulgą.
Przez trzy następne miesiące obmyślałem co dalej, walczyłem z depresją, poznałem drugą połówkę i znalazłem pierwszą w życiu pracę.
Niestety, parę dni temu pomyślałem sobie, że źle zrobiłem rzucając studia.
I teraz dochodzimy do sedna problemu - nie ufam już własnemu osądowi.
Kiedy studiowałem, nudziłem się okropnie i marzyłem o rzuceniu tego i pójściu na kierunek który mnie naprawdę interesuje (psychologia xD albo poprawić matury za rok i iść na coś technicznego, whatever).
Teraz z kolei żałuję że być może zaprzepaszczam szansę na karierę prawniczą i dobre pieniądze, np. jako sędzia czy radca.
Obawiam się że działa słynne prawo trawy po drugiej stronie płotu. Bo jak to możliwe, że teraz żałuję decyzji, którą 3 m-ce temu powitałem z ulgą i radością?
Jestem w kropce. Interesuję się sam z siebie psychologia, literaturą etc. (ogólnie humanistyka), natomiast niespecjalnie jara mnie prawo, polityka itd. Niestety obawiam się ze po psychologii nie znajdę pracy, pomimo że ciekawi mnie nawet perspektywa pracy jako terapeuta. Z kolei imponuje mi status społeczny i prestiż zawodów prawniczych. Obawiam się że tkwi we mnie jakaś nieuświadomiona potrzeba dowartościowania się, zostania w życiu "kimś", a ponieważ studia prawnicze cieszą się (w przeciwieństwie do psychologii) dużym szacunkiem, to jakoś.. żałuję że je rzuciłem. Nie interesuje mnie prawo, wkuwałem je z trudem, oceny miałem średnie (pomimo możliwości intelektualnych), ale pociąga mnie status i pieniądze jakie może przynieść fach prawnika.
tlr - nie mogę się rozeznać co chcę robić w życiu i co jest dla mnie ważniejsze - pieniądze? prestiż? pasja? Trę dupą przed bezrobociem, pracą poniżej kwalifikacji. Chciałbym zeby wykształcenie było powiązane z wykonywanym zawodem.
Co byście zrobili na moim miejscu? Czy powinienem męczyć się na prawie czy iść za głosem serca, pomimo że psychologia to kierunek bez perspektyw?
Rozważałem dokończenie II roku ale mam tyle zaległości i nie wiem jak je nadrobić, musiałbym wrócić na zajęcia jak pies z podkulonym ogonem i jakoś dogadać się z każdym prowadzącym nt. zaliczenia ćwiczeń, co dla fobika jest nie lada wyzwaniem (pomimo że moja fobia nie jest zaawansowana).
Skończyło się tak że rzuciłem to z dnia na dzień z wielką ulgą.
Przez trzy następne miesiące obmyślałem co dalej, walczyłem z depresją, poznałem drugą połówkę i znalazłem pierwszą w życiu pracę.
Niestety, parę dni temu pomyślałem sobie, że źle zrobiłem rzucając studia.
I teraz dochodzimy do sedna problemu - nie ufam już własnemu osądowi.
Kiedy studiowałem, nudziłem się okropnie i marzyłem o rzuceniu tego i pójściu na kierunek który mnie naprawdę interesuje (psychologia xD albo poprawić matury za rok i iść na coś technicznego, whatever).
Teraz z kolei żałuję że być może zaprzepaszczam szansę na karierę prawniczą i dobre pieniądze, np. jako sędzia czy radca.
Obawiam się że działa słynne prawo trawy po drugiej stronie płotu. Bo jak to możliwe, że teraz żałuję decyzji, którą 3 m-ce temu powitałem z ulgą i radością?
Jestem w kropce. Interesuję się sam z siebie psychologia, literaturą etc. (ogólnie humanistyka), natomiast niespecjalnie jara mnie prawo, polityka itd. Niestety obawiam się ze po psychologii nie znajdę pracy, pomimo że ciekawi mnie nawet perspektywa pracy jako terapeuta. Z kolei imponuje mi status społeczny i prestiż zawodów prawniczych. Obawiam się że tkwi we mnie jakaś nieuświadomiona potrzeba dowartościowania się, zostania w życiu "kimś", a ponieważ studia prawnicze cieszą się (w przeciwieństwie do psychologii) dużym szacunkiem, to jakoś.. żałuję że je rzuciłem. Nie interesuje mnie prawo, wkuwałem je z trudem, oceny miałem średnie (pomimo możliwości intelektualnych), ale pociąga mnie status i pieniądze jakie może przynieść fach prawnika.
tlr - nie mogę się rozeznać co chcę robić w życiu i co jest dla mnie ważniejsze - pieniądze? prestiż? pasja? Trę dupą przed bezrobociem, pracą poniżej kwalifikacji. Chciałbym zeby wykształcenie było powiązane z wykonywanym zawodem.
Co byście zrobili na moim miejscu? Czy powinienem męczyć się na prawie czy iść za głosem serca, pomimo że psychologia to kierunek bez perspektyw?
Rozważałem dokończenie II roku ale mam tyle zaległości i nie wiem jak je nadrobić, musiałbym wrócić na zajęcia jak pies z podkulonym ogonem i jakoś dogadać się z każdym prowadzącym nt. zaliczenia ćwiczeń, co dla fobika jest nie lada wyzwaniem (pomimo że moja fobia nie jest zaawansowana).