14 Lis 2007, Śro 21:02, PID: 6175
no nie ten post usunę !!!!!!!
14 Lis 2007, Śro 21:02, PID: 6175
no nie ten post usunę !!!!!!!
24 Lis 2007, Sob 1:10, PID: 6758
Ja jak sie kiedyś wkurzyłam, to złapałam gościa za szyję. Gościa...Mojego przyszłego teścia! Nie wytrzymałam. On wzbudza we mnie taką agresję,że nie panuję nad emocjami. tłumiłam, tłumiłam, aż nazbierało się tyle tego,że się wylało. No i jeszcze kiedyś dostałam ataku, histerii chyba. Zaczęłam wrzeszczeć. Raczej wyć. I płakać okropnie. Bo jest tak: im żarliwiej tłumisz, gromadzisz w sobie, tym gwałtowniej wybucha...Czasem mam ochotę zabić, tak jak Wy. Ale tylko w napadzie takiej furii. Nie snuję fantazji, nie wyobrażam sobie tego. Raczej spycham gdzieś do jakiegoś brudnego zakątka psychiki. Ale może dlatego z większym prawdopodobieństwem mogłabym kogoś zatłuc w afekcie. Chyba sobie kupię komplet szklanek i jak poczuję,że coś się nawarstwia we mnie, potłukę wszystkie z wrzaskiem. Próbował ktoś?
24 Lis 2007, Sob 2:13, PID: 6762
...
24 Lis 2007, Sob 15:27, PID: 6772
Ze szklankami to ekstra pomysł. albo z butelkami. trzeba iśc gdzieś pod most czy w inne ustronne miejsce i walic ile sił. powodzenia świetnie odpręża 8)
24 Lis 2007, Sob 19:29, PID: 6778
O tych szklankach opowiadała kiedyś nauczycielka łaciny w liceum. A wyglądała na takaą opanowaną. Może dzięki stosowaniu powyższej metody. Ja z pewnością porozglądam się za jakimś ustronnym miejscem. Niestety, coraz mniej takich. A jak nie, to poczekam do wiosny i wyżyję się w ogródku na chwastach. Też czasem pomaga
24 Lis 2007, Sob 19:52, PID: 6781
Czy to aby nie za droga metoda, może rozbijać puste butelki (efekt taki sam) Ja myślałem o powrocie do biegania, ale to by wyglądało jakbym uciekał od problemów. Muszę znaleźć sposób na spożytkowanie tej mojej energii. Swoją drogą to może jest źródłem problemów, zwykli ludzie spotykają się, bawią to dzięki temu są zajęci wieczorami i w weekendy, wyżywają się
24 Lis 2007, Sob 20:09, PID: 6784
Takie zwyczajne szklanki nie są takie drogie:0 Ale fakt, mogą być butelki. Grunt,żeby się ładnie roztrzaskiwało i żeby był odpowiedni efekt akustyczny
Z tym bieganiem Leon, to mi się kojarzy nieodparcie z : 'Run Forest, run!!!' To się może wiązać z pragnieniem ucieczki . Coś w tym jest. Ale myślę, to także jakaś forma wyładowania energii i zrzucenia balastu, więc jak dla mnie spoko. Niestety, boję się sama biegać. Pozostaje mi rozbijanie szkła i demolowanie ogródka
24 Lis 2007, Sob 20:14, PID: 6785
Może i tak, Leon, ale nie wszyscy "normalni" bawią się i chodzą na dyskoteki co weekend A my, fobicy, przeważnie nigdzie nie wychodzimy, więc musimy odreagowywać stres w inny sposób niż "normalni" ludzie, np. poprzez gwałtowne reakcje jak niszczenie czegoś Ja już od dawna nic nie zniszczyłem i czuję, że niedługo rozpieprzę w drobny pył coś tak dużego, żebym przez wiele miesięcy nie musiał odreagowywać stresu Hmm, niedługo służbowy samochód ojca zostanie zastąpiony nowym i być może będę miał okazję zdemolować stare auto, dokładnie to Citroena C15 (w tym samym kolorze, co na fotce)
24 Lis 2007, Sob 21:03, PID: 6793
Jeee, Antyk, mogę się podłączyć?
24 Lis 2007, Sob 21:15, PID: 6795
No pewnie 8)
24 Lis 2007, Sob 22:02, PID: 6799
Hahaha , właśnie sobie wyobraziłem parę fanatyków/frustratów skaczących po aucie, kopiących i niszczących
Normalnie poprawiliście mi humor
24 Lis 2007, Sob 22:20, PID: 6801
Hehe Przyznaj się, chcesz do nas dołączyć!
24 Lis 2007, Sob 22:39, PID: 6803
Nie no szkoda mi by było zniszczyć cokolwiek co kupiłem. Szczegolnie jeżeli byłoby to zdatne do użycia! Nawet z pozoru zepsute rzeczy składam u siebie w szafie, nie mam już tam dużo miejsca. Szczegolnie upodobałem sobie tekturowe pudełka, puste konserwy i słoiki. I wszystką zepsutą elektronikę A i jeszcze nie mówiłem o swojej manii zapisywania wydatkow (ja mam drobne wydatki np. guma do żucia lub wafelek), wiem dzięki temu ile wydałem, na co i ile to ważyło
24 Lis 2007, Sob 23:19, PID: 6804
No ja złość na kogoś czasami mam, ale szybko mi mija. Zaczynam się zastanawiać. Analizować. Nie siebie, ale tego kogoś. Przyczyny. Dlaczego tak postępuje. Dlaczego to urządzenie tak działa . Patrzę na niego i jemu też mija. Tak jakby zobaczył swoje odbicie w moich oczach. To moje hipnotyczne spojrzenie . A może mam obłęd w oczach. Nie wiem.
Bestia, która we mnie drzemie, jest bardzo potężna i niebezpieczna. Wierz mi, nie chcesz jej spotkać. Ci którzy ją zobaczyli i spojrzeli jej w oczy, nie są i nigdy nie będą już tacy jak przedtem. Chciałem dodać też, że jak się z kimś lałem, to zaraz potem się godziliśmy. Może razem dochodziliśmy do wniosku, że bicie się bez żadnego właściwie powodu albo z głupich/nie istniejących powodów, jest bez sensu. Generalnie z własnego doświadczenia wiem, że bicie się zbliża ludzi . Kiedy już emocje opadną. A tu moja analiza albo coś takiego (ostrzegam nudne): Można powiedzieć, że chamy, prostaki, pijacy i inni tego typu osobnicy, to ludzie z założoną blokadą. Za jakieś przewinienie, które cały czas w nich będąc, nie pozwala im się wyzwolić. Wydaje się, że do takiego nic nie dociera. Jak z takim rozmawiać? Jak go nie nienawidzić? Jak do niego dotrzeć? Jak go wyswobodzić? Spójrzmy z innej strony. Cham i prostak to ślepiec. On nie widzi. Trzeba mu opowiedzieć. Trzeba mu pokazać obraz jak najpełniejszy. On ma swój świat. Będzie próbował Cię do niego wciągnąć, by znaleźć potwierdzenie, że ten jest prawdziwy, lepszy, jedyny. Udowodnić sobie, że na niego zasługuje, bo Ty też zasługujesz. On ma swoją maskę, za którą się chowa. Swoją skorupę. Trzeba pozwolić mu się z niej wydostać. Zrobić odwrotnie do tego, czego się po nas spodziewa. Nie zaglądać, sprawić żeby zauważył sam. Trzeba pokazać mu lepszy świat, lepszą drogę. Trzeba go wyciągnąć. Trzeba mu pomóc? Wiele razy obserwowałem naprawdę niewiarygodne przemiany. Wyglądało na to, że będzie to bardzo trudne, prawie niemożliwe. Tym bardziej byłem zaskoczony, jak lekko mi poszło. Jakoś tak samo. To oznacza, że lepszy świat istnieje w nich. To oznacza, że prawda jest w nich. Trzeba ją tylko wydobyć, uruchomić. No właśnie – tylko. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Niestety tak to jest, że to co najprostsze, jest zarazem najtrudniejsze. Ale czasem wystarczy jedno zdanie. Jedno słowo nawet. Jak z wielką tamą, na którą napierają ogromne ilości wody. Wystarczy zrobić w niej jeden mały otwór, a cała tama runie. Wina (czasami jest, czasami nie) – Kara (wyznaczana przez innych, wyznaczana przez siebie) – Przebaczenie (przebaczenie świata, przebaczenie sobie) Znam siebie trochę, więc Ciebie też trochę znam.
25 Lis 2007, Nie 0:37, PID: 6806
Smoklej:
"No ja złość na kogoś czasami mam, ale szybko mi mija. Zaczynam się zastanawiać." Gdzieś czytałam, że zapanować nad swoim gniewem można jedynie w taki sposób, o którym piszesz. Pozwolić, by zadziałał zmysł refleksji i analizy sytuacji. Emocje się uspokajają i przechodzi ochota na zaszlachtowanie człowieka. Nawet probowałam stosować. Bezskutecznie. Tym większy szacunek dla Ciebie. Może to kwestia temperamentu, że jednym sie udaje a innym nie. Lub tego, jak nauczono kogo radzenia sobie z emocjami. U mnie było tak,że ojciec wrzeszczał a matka cicho płakała. Jestem podobna do niej, miała na mnie większy wpływ. Wycofanie i gromadzenie w sobie. Jak już pisałam wcześniej- w końcu zawsze przychodzi kryzys i wybuch. "Cham i prostak to ślepiec. On nie widzi. Trzeba mu opowiedzieć" No tak. Ale to niewyobrażalnie trudna misja, gdy ciągle tkwią w nas rany zadane przez chamów, prostaków, pijaków, dodałabym jeszcze sadystów. Trzeba się namęczyć, zdystansować do siebie. Zaleczyć rany. A jak się je zaleczy, to ma się ochotę cieszyć życiem. Pomagać oprawcom zrozumieć siebie? Zbawić ich? To prawie jak stać się świętym pańskim. To taki obraz sytuacji od strony fobika. To ja może sobie pójdę poddusić poduszkę
25 Lis 2007, Nie 1:12, PID: 6815
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Lis 2007, Nie 1:24 przez Smoklej.)
To może jeszcze dopiszę streszczenie tego tam mojego czegoś.
ChPPSi*, tak naprawdę nie wie co robi. [tak jak ja czasami nie wiem co gadam] *ChPPSi (czytać czepsi) - cham, prostak, pijak, sadysta i inny. P.S. Wiecie co? Chciałem dodać jeszcze, że przypominam sobie, że każda moja kłótnia i kłótnie moich rodziców między sobą były bezsensowne. Wygląda to tak, że ktoś coś myśli, że ten drugi ktoś myśli coś. Brak porozumienia, zrozumienia, komunikacji.
25 Lis 2007, Nie 1:21, PID: 6817
Lacrimamosa napisał(a):Hehe Przyznaj się, chcesz do nas dołączyć!Jednak podziękuję, ja z niszczenia mechanicznych przedmiotów jakiejś wielkiej satysfakcji nie odczuwam. Wolę żywe, które przynajmniej zareagują na moje działania Także jak znajdziecie jakąś osobę, której nie lubicie, a która ma dużo różnych przedmiotów, poinformujcie mnie, ja wezmę sobie nieszczęśnika, a Wy jego własności. Równy podział [Tak wiem, jestem nienormalny ] Re Smoklej Cham, prostak i pijak może rzeczywiście nie mają wielkiego pojęcia o tym, co robią i jaką szkodę sobie i innym wyrządzają. Ale uwierz mi, sadysta (a przynajmniej porażająca większość) zdaje sobie z tego w pełni sprawę i wcale nie jest z tego powodu nieszczęśliwy
25 Lis 2007, Nie 1:45, PID: 6822
Emperor napisał(a):sadysta ... zdaje sobie z tego w pełni sprawę i wcale nie jest z tego powodu nieszczęśliwyWiesz, może masz rację. Nie mówię, że nie. Jednak trawestując Twoją rymowankę z innego działu: "Sadysta nie czuje, kiedy rymuje", wychodzi chyba na to, że raczej nie wie co robi. No chyba, że jest sado-maso. Chociaż muszę to jeszcze przemyśleć. Ale chyba też nie. Sado- odczuwa przyjemność z tego, że zadaje ból, a maso- z tego, że go otrzymuje, więc nie wie co tak naprawdę czuje zwykła osoba. A z tego wynika, że nie wie co robi. Ufff. Zwoje mi się zaplątały. P.S. Acha, może jeszcze dodam, żebyście nie myśleli że jestem święty (św. Smoklej). Po prostu próbuję spojrzeć z drugiej strony, z boku, obejrzeć z każdej strony. Analizuję. Jak ktoś mnie wali w mordę, to ja stoję i analizuję . Edycja: No niestety muszę coś dopisać znowu. Wiecie kiedyś widziałem taki film czy inny serial. Nie wiem czy nie łączę tu też paru w jedno. Nie ważne. W każdym razie jest morderca, który w bestialski sposób znęca się i zabija swoje ofiary. Potem coś tam się dzieje. Takie tam, nie pamiętam. I na końcu dusze tych ofiar po kolei wchodzą w tego mordercę. I on po kolei przeżywa, ze wszystkimi szczegółami, to co czuły jego ofiary. Tak jakby się nimi stawał. Ojjojoj. Ktoś powie: "No tak, czyli zemsta". No nie, to nie jest to samo. Dlatego mówiłem o tym obrazie, że trzeba mu pokazać jak najpełniejszy. Wtedy on się stanie tą ofiarą i będzie czuł to co ona. Empatia. Każdy ją ma na wyposażeniu, trzeba to tylko uruchomić. No właśnie, tylko. Sadysta nie ma empatii? No właśnie, ja myślę (wierzę) że ją ma, a Ty (wymyślony Ty) myślisz że jej nie ma. Tak naprawdę nie wiemy.
25 Lis 2007, Nie 2:38, PID: 6828
Ja jestem osobnikiem ze skłonnościami sado-maso. I wiem co robię
25 Lis 2007, Nie 2:44, PID: 6829
antyk: Ty wiesz, ale czy Twoja mama wie .
25 Lis 2007, Nie 4:43, PID: 6833
Jakoś wcześniej zastanawialiście się nad świadomością i empatią sadysty, a nie jego Matki.
Za dużo tych pytań Smoklej. Same pytania. Jak pokazać alkoholikowi? Skąd Ci się wzięła wina, kara i przebaczenie? Jak to wiążesz z wcześniej zapisaną treścią. I o co chodzi z tym znaniem siebie? To tylko przykłady, nie będę więcej zadawał pytań, bo może by się serwer przeciążył. W bólu kiepsko kapuję. Aha, z tym "wymyślony Ty", to w końcu pomyślałem, że chodzi Ci o "nikt konkretny/potencjalny sadysta", ale nie jestem pewny. Smoklej napisał(a):Bestia, która we mnie drzemie, jest bardzo potężna i niebezpieczna. Wierz mi, nie chcesz jej spotkać. Ci którzy ją zobaczyli i spojrzeli jej w oczy, nie są i nigdy nie będą już tacy jak przedtem.[Obrazek: mmm.gif]... Bo pękli ze śmiechu. [Obrazek: figielek.gif] * * * Działania sadysty, jeśli założyć, że tak, jak do tej pory o tym pisaliśmy, jest to osoba znajdująca przyjemność w zadawaniu komuć cierpienia, wiążą się właśnie z tym cierpieniem. Gdyby oprawca nie zdawał sobie sprawy z tego, jak się poczuje jego ofiara, to byłaby to inna jednostka zaburzenia.
25 Lis 2007, Nie 5:20, PID: 6838
Smoklej napisał(a):trawestującNo, no, szacunek, ale znałem, znałem, bo sam trawestowałem, nadal czasem trawestuję, o czym z przyjemnością informuję Smoklej napisał(a):Twoją rymowankę z innego działu: "Sadysta nie czuje, kiedy rymuje", wychodzi chyba na to, że raczej nie wie co robi.Ale przecież mogą wiedzieć, co robią i co czują "zwykli ludzie" (tzn. ci bez dewiacji) i właśnie dlatego się spotykają lub dobierają w grupy, żeby nie narażać tamtych na przykre odczucie, ew. cierpienie. Smoklej napisał(a):Analizuję. Jak ktoś mnie wali w mordę, to ja stoję i analizuję .A ja unikam, dopiero potem analizuję Czasem chciałbym oddać, żeby agresor też miał co przeanalizować (o to właśnie chodzi - kara jest konieczna, żeby zmusić kogoś do 'analizy' ) Smoklej napisał(a):Dlatego mówiłem o tym obrazie, że trzeba mu pokazać jak najpełniejszy. Wtedy on się stanie tą ofiarą i będzie czuł to co ona.Dobrze, że dodałeś "wymyślony", bo już miałem zbesztać 8) Nie, ja mogę jedynie podejrzewać, że ma czy też nie ma. Myśląc sobie nad tym, wnioskuję, że: a) Są takie typy sadystów i dewiantów, które czują empatię i zdają sobie sprawę z tego, że ich upodobania powodują cierpienia u innych ludzi, ale nie mogą wytrzymać. Bo to też tak naprawdę cierpienie. Niemożność zaspokojenia swoich potrzeb. Taki sadysta musiałby całe życie cierpieć wewnętrznie, żeby uchronić innych przed cierpieniem. To jest wyraźny wybór - albo własny ból, albo przyjemność kosztem innych istot. Tacy ludzie, dewianci, tak naprawdę rodzą się ze sprzecznością. Są skazani na nieszczęśliwe i pełne napięcia, niespełnione życie. Np. taki pedofil. Może przecież zaspokajać swoje potrzeby, ale wtedy skrzywdzi innych (dzieci), zostanie społecznie napiętnowany i pójdzie siedzieć. Może też ukryć swoje popędy, nigdy nie odczuć niektórych przyjemności, zaprzeczyć samemu sobie. Poddać się normom społecznym. I tak źle, i tak niedobrze. b) Nie czują albo nie chcą czuć. Ci pierwsi to zazwyczaj ludzie niedojrzali, głupi, o niskiej inteligencji, ew. grupa ludzi, bo w grupie zachowanie człowieka jest całkowicie odmienne. To np. są dzieci w szkole, które obrażają i wyśmiewają się z odstających od grupy osób (skąd my to znamy, he?), to np. mąż, który bije żonę, bo ta czegoś nie chciała zrobić (bądź na odwrót, żona bijąca męża ) itd. Mogą też nie chcieć czuć - czyli kontrolować empatię. Ci w zasadzie zniekształcają obraz innego człowieka/grup ludzi, aby go jak najbardziej zdehumanizować, czyli żeby myśleć o nim jak o kimś niegodnym ludzkich uczuć. Tak np. robią zabijający w imię idei, ludzie poniżający innych w jakimś konkretnym celu etc. W związku z pkt. a) tak sobie myślę, co tacy ludzie mogą zrobić, żeby czuć się lepiej. Chyba nic. No bo jak? Dać im dzieci czy inne obiekty ich żądz do "użytku"? Nie. Zamknąć ich w klatkach? To też bez sensu, ja bym nie chciał ograniczać ich wolności za to, czym się urodzili/stali. Nie chciałbym też utrzymywać ich z podatków. Więc co? Dochodzę do konkluzji, że trzeba po prostu pogodzić się z istnieniem takich ludzi. Ich decyzje pozostawić im samym. Jeśli się nie powstrzymają, poniosą konsekwencje w postaci kary. Życie nie jest usłane różami. Niektórzy już rodzą się martwi. Niektórzy cierpią fizycznie przez całe życie. Niektórzy psychicznie. I wśród tych ostatnich są pedofile, sadyści i inni dewianci. Kurde, chyba zostanę socjologiem Lubię takie rozważania. Jakby to powiedzieć, chyba trochę mnie to rozwija wewnętrznie. No nic. Miłej nocy życzę, pełnej przemyśleń
25 Lis 2007, Nie 8:37, PID: 6840
Słuchajcie, koleżanki i koledzy, to co tu ostatnio wypisuję, to są jakieś brednie. Nigdy tak nie pisałem. Dopiero jak wszedłem na to forum. I to też po pewnym czasie. Zaczynam też tak mówić. To mnie ciągnie w złą stronę. Dałem się porwać. Nie ogarniam już tego, jestem za cienki na to. Muszę przestać tak pisać, bo będzie z tego jeszcze jakieś gorsze choróbsko. To są jakieś odchyły. Miałem upraszczać a komplikuję.
A może pisząc ostatnio więcej, a głównie rozmyślając, rozwinąłem się w pewnym kierunku, ale dalej już nie potrafię pójść. I grzęznę. Może idę za szybko. Może biegnę, zamiast iść i dlatego stoję w miejscu. Jak na lodowisku. To nie to, że nie chcę z Wami rozmawiać na te tematy, ale trochę się zaczynam obawiać. Nic dobrego z tego nie będzie. Muszę pisać normalnie. Bo tracę kontakt. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Mam nadzieję, że się nie wygłupiłem. Ponownie. P.S. Idę teraz do wątku o kulinariach, bo makaron będę dzisiaj robił.
25 Lis 2007, Nie 14:52, PID: 6843
Smoklej, mialem kumpla w liceum, który zawsze tak pisał. Co więcej, on prawie zawsze tak mówił . Notorycznie doprowadzał panie nauczycielki do bialej gorączki swoimi wypracowaniami i wypowiedziami (oceny też dostawał odpowiednie, nie potrafili docenic jego geniuszu ).
26 Lis 2007, Pon 11:42, PID: 6858
Wiecie, popatrzyłem sobie na to co napisałem i uzmysłowiłem sobie, że w "rzeczywistości rzeczywistej" też szybko chodzę . Czasem idę dosłownie jak przecinak . Zasuwam tak, że trudno mnie złapać. A jak ktoś próbuje, to ja przyspieszam jeszcze bardziej. I wtedy idę już tak szybko, że zostaję już tylko ja sam. A czasem wpadam w jakiś dołek i skręcam sobie nogę .
Muszę chodzić wolniej i rozglądać się na boki. Bo jeżeli zmierzamy tylko do celu, to tracimy wiele dobrych rzeczy po drodze. Mam wrażenie, że ostatnio coś zdobyłem. Nie, może nie życiowy cel, czy coś w tym rodzaju. Może jakiś tam cel. A może jakieś narzędzie. Muszę go tylko używać rozsądnie, żeby poradzić sobie z jego obsługą . Może z czasem, będę potrafił przy jego pomocy zrobić więcej. Tak, jak używam więcej buziek, to jest to jakieś lepsze . Oby nie przesadzić. Znowu . Lightbulb napisał(a):Smoklej, mialem kumpla w liceum, który zawsze tak pisał... doprowadzał panie nauczycielki do bialej gorączki Dzięki, naprawdę fajnie, że tak napisałeś. Ciekawe tylko jak się skończyła historia Twojego kumpla, . |
|