08 Cze 2015, Pon 18:38, PID: 448536
Witam!
Mam na imię Kuba. W tym roku skończyłem liceum i oczekuję wyników matury. Mam kochającą dziewczynę.
Do 3 klasy gimnazjum moje życie toczyło się normalnie, bez większych problemów. Nie piłem, nie paliłem. Moi rodzice od ok. 4 lat wpadali w ciągi alkoholowe przez, które moja rodzina jako wartość się rozpadła.
Zawsze gdy spotykałem się z alkoholem to widziałem wymiociny, krew lub nieprzytomnych ludzi. Gdy byłem w 6 klasie podstawówki moja mama zabiła kota, którego mieliśmy od 2 miesięcy. Kopała go, rzucała o podłogę, potem umyła go i włożyła go do jego legowiska. Gdy przyszedłem do domu jeszcze żył, w niektórych miejscach była rozcieńczona krew z wodą. Kociak zdechł, a mama następnego dnia opisała na kartce to co z nim zrobiła.
Potem był spokój. Przyszła 2 klasa gimnazjum, mój tato wrócił ze szkolenia w pracy kompletnie pijany. Dopijał sobie jeszcze w kuchni. W domu byliśmy wszyscy plus chłopak jednej z sióstr. Tato chciał wziąć nóż i mówił mi, że go zabije. Uspokajałem go. Chłopak pojechał, zostaliśmy sami w domu. Była kłótnia, potem poszły w ruch pięści, tato bił i był bity. Byłem wtedy za małych gabarytów, ale zepchnąłem go na ścianę i powiedziałem z płaczem żeby przestał, bo nie chcę końca naszej rodziny. Potem długo płakałem pod drzwiami jego pokoju, bo powiedział mi, że "nie jestem już jego synem".
Przyszła 3 klasa gimnazjum. Zaczęły się imprezy, picie. Zakochałem się w jednej dziewczynie, która bała się powiedzieć mi, że nic z tego nie będzie i męczyłem się z tym, że mam jakieś szanse przez jakieś 4 miesiące. Na koniec wakacji przed liceum już nałogowo paliłem i raz w tygodniu piłem z kumplami.
W liceum zaczął się mój koszmar. Zakochałem się w pewnej dziewczynie, która tak samo jak poprzednia nie mówiła mi, że nic z tego. Bardzo dużo z nią pisałem, rozmawiałem na przerwach. Potem dowiedziałem się, że ma chłopaka. Zaczęła się jesień, a ja miałem pierwsze objawy depresji. Od razu po szkole szedłem do łóżka, potem wstawałem żeby iść do kumpli, papierosy i alkohol. Miałem problem z nauką. Przyszła wiosna a wraz z wiosną moja psychiczna odwilż, czułem, że jestem silny, że zrobię wszystko...
Jedna siostra już z nami nie mieszkała, druga natomiast wyjeżdżała do Belgii. Od razu po jej wyjeździe rodzice zaczęli pić. Płakałem, nocami piłem sam żeby zasnąć i nie słyszeć jak ojciec dobiera się w nocy do matki a ta jęczy na cały dom...
Wakacje spędziłem w duchu alkoholu, papierosów i ognisk. Następny rok szkolny, znowu depresja, znowu zagrożenia na półrocze. W czasie wigilii klasowej w 2 klasie liceum coś we mnie drgnęło. Zauroczyłem się w jednej z dziewczyn z klasy. Przez 3 miesiące chciałem wybić to sobie z głowy nauczony poprzednimi zawodami. jednak w kwietniu zacząłem poważnie o tym myśleć i w końcu... Jesteśmy razem. Potem z niewiadomych mi powodów postanowiłem się zabić. Zawodziłem ją praktycznie co tydzień, dwa, ale przyszedł czas stabilizacji od połowy czerwca do połowy sierpnia było cudownie... Jednak przyszło do takiej sytuacji, w której przez mój idiotyzm i brak zrozumienia, moja dziewczyna powiedziała, że to już koniec. Byłem niedojrzały... Wróciłem do domu i z niego uciekłem. Napisałem do niej smsa z telefonu wujka, do którego doszedłem piechotą, ok. 50km. Wybaczyła mi. Zaczęliśmy na nowo. Potem miałem kilka razy słabsze momenty, ale daliśmy radę.
Potem zaczęła się jesień. Zaczęło się łagodnie, a potem jak się upiłem na swojej 18 zaczęło się piekło. Czemu piekło? Bo nie przeżywałem tego sam, bo krzywdziłem osobę, którą kocham. Zapewniłem jej 5 miesięcy apatii, kłamstwa, inaczej mówiąc, najbardziej toksycznego związku jaki można sobie wyobrazić....
Przyszła wiosna. Ledwo, ale udało mi się po raz drugi już (po raz pierwszy rzuciłem jak zaczęliśmy nasz związek) rzuciłem fajki. Byłem bez sił, żadnych, ale chciałem spokoju. Spokoju dla nas. Udało się, przez ponad dwa miesiące było wszystko dobrze, wiadomo, czasem się pokłóciliśmy, ale zawsze było dobrze.
Chciałem znaleźć sobie pracę. Znalazłem pracę listonosza. Pierwsze kilka dni chodziłem z innymi listonoszami, uczyłem się. Potem chodziłem kilka dni sam i w końcu dzisiaj nie wytrzymałem. Było tak ciężko, że rano przy sortowaniu listów nie wytrzymałem, tylko po prostu wyszedłem z pracy.
Moja dziewczyna znowu mi nie ufa, mówi, że jestem nieodpowiedzialny, że nie wyobraża sobie tego jak w przyszłości będziemy małżeństwem, a ja tak zrobię. To moja pierwsza praca. Odpowiedzialność w pracy listonosza jest ogromna, pieniądze, doręczalność przesyłek... Powinienem po prostu pójść do kierownika i mu wytłumaczyć, a ja po prostu wyszedłem... Powinienem już dawno zacząć prawo jazdy, ale boję się, że nic z tego nie będzie. Dużo rzeczy zaczynałem w życiu i mi nie wychodziło. Boję się, ale.....
...chcę przestać się bać... chcę żyć.... cieszyć się życiem....
Proszę.... jeśli wiesz jak mi pomóc, jeśli sam potrafisz mi pomóc... Proszę, pomóż mi w zaczęciu życia... mam dość wegetacji.
Pozdrawiam, Kuba
Mam na imię Kuba. W tym roku skończyłem liceum i oczekuję wyników matury. Mam kochającą dziewczynę.
Do 3 klasy gimnazjum moje życie toczyło się normalnie, bez większych problemów. Nie piłem, nie paliłem. Moi rodzice od ok. 4 lat wpadali w ciągi alkoholowe przez, które moja rodzina jako wartość się rozpadła.
Zawsze gdy spotykałem się z alkoholem to widziałem wymiociny, krew lub nieprzytomnych ludzi. Gdy byłem w 6 klasie podstawówki moja mama zabiła kota, którego mieliśmy od 2 miesięcy. Kopała go, rzucała o podłogę, potem umyła go i włożyła go do jego legowiska. Gdy przyszedłem do domu jeszcze żył, w niektórych miejscach była rozcieńczona krew z wodą. Kociak zdechł, a mama następnego dnia opisała na kartce to co z nim zrobiła.
Potem był spokój. Przyszła 2 klasa gimnazjum, mój tato wrócił ze szkolenia w pracy kompletnie pijany. Dopijał sobie jeszcze w kuchni. W domu byliśmy wszyscy plus chłopak jednej z sióstr. Tato chciał wziąć nóż i mówił mi, że go zabije. Uspokajałem go. Chłopak pojechał, zostaliśmy sami w domu. Była kłótnia, potem poszły w ruch pięści, tato bił i był bity. Byłem wtedy za małych gabarytów, ale zepchnąłem go na ścianę i powiedziałem z płaczem żeby przestał, bo nie chcę końca naszej rodziny. Potem długo płakałem pod drzwiami jego pokoju, bo powiedział mi, że "nie jestem już jego synem".
Przyszła 3 klasa gimnazjum. Zaczęły się imprezy, picie. Zakochałem się w jednej dziewczynie, która bała się powiedzieć mi, że nic z tego nie będzie i męczyłem się z tym, że mam jakieś szanse przez jakieś 4 miesiące. Na koniec wakacji przed liceum już nałogowo paliłem i raz w tygodniu piłem z kumplami.
W liceum zaczął się mój koszmar. Zakochałem się w pewnej dziewczynie, która tak samo jak poprzednia nie mówiła mi, że nic z tego. Bardzo dużo z nią pisałem, rozmawiałem na przerwach. Potem dowiedziałem się, że ma chłopaka. Zaczęła się jesień, a ja miałem pierwsze objawy depresji. Od razu po szkole szedłem do łóżka, potem wstawałem żeby iść do kumpli, papierosy i alkohol. Miałem problem z nauką. Przyszła wiosna a wraz z wiosną moja psychiczna odwilż, czułem, że jestem silny, że zrobię wszystko...
Jedna siostra już z nami nie mieszkała, druga natomiast wyjeżdżała do Belgii. Od razu po jej wyjeździe rodzice zaczęli pić. Płakałem, nocami piłem sam żeby zasnąć i nie słyszeć jak ojciec dobiera się w nocy do matki a ta jęczy na cały dom...
Wakacje spędziłem w duchu alkoholu, papierosów i ognisk. Następny rok szkolny, znowu depresja, znowu zagrożenia na półrocze. W czasie wigilii klasowej w 2 klasie liceum coś we mnie drgnęło. Zauroczyłem się w jednej z dziewczyn z klasy. Przez 3 miesiące chciałem wybić to sobie z głowy nauczony poprzednimi zawodami. jednak w kwietniu zacząłem poważnie o tym myśleć i w końcu... Jesteśmy razem. Potem z niewiadomych mi powodów postanowiłem się zabić. Zawodziłem ją praktycznie co tydzień, dwa, ale przyszedł czas stabilizacji od połowy czerwca do połowy sierpnia było cudownie... Jednak przyszło do takiej sytuacji, w której przez mój idiotyzm i brak zrozumienia, moja dziewczyna powiedziała, że to już koniec. Byłem niedojrzały... Wróciłem do domu i z niego uciekłem. Napisałem do niej smsa z telefonu wujka, do którego doszedłem piechotą, ok. 50km. Wybaczyła mi. Zaczęliśmy na nowo. Potem miałem kilka razy słabsze momenty, ale daliśmy radę.
Potem zaczęła się jesień. Zaczęło się łagodnie, a potem jak się upiłem na swojej 18 zaczęło się piekło. Czemu piekło? Bo nie przeżywałem tego sam, bo krzywdziłem osobę, którą kocham. Zapewniłem jej 5 miesięcy apatii, kłamstwa, inaczej mówiąc, najbardziej toksycznego związku jaki można sobie wyobrazić....
Przyszła wiosna. Ledwo, ale udało mi się po raz drugi już (po raz pierwszy rzuciłem jak zaczęliśmy nasz związek) rzuciłem fajki. Byłem bez sił, żadnych, ale chciałem spokoju. Spokoju dla nas. Udało się, przez ponad dwa miesiące było wszystko dobrze, wiadomo, czasem się pokłóciliśmy, ale zawsze było dobrze.
Chciałem znaleźć sobie pracę. Znalazłem pracę listonosza. Pierwsze kilka dni chodziłem z innymi listonoszami, uczyłem się. Potem chodziłem kilka dni sam i w końcu dzisiaj nie wytrzymałem. Było tak ciężko, że rano przy sortowaniu listów nie wytrzymałem, tylko po prostu wyszedłem z pracy.
Moja dziewczyna znowu mi nie ufa, mówi, że jestem nieodpowiedzialny, że nie wyobraża sobie tego jak w przyszłości będziemy małżeństwem, a ja tak zrobię. To moja pierwsza praca. Odpowiedzialność w pracy listonosza jest ogromna, pieniądze, doręczalność przesyłek... Powinienem po prostu pójść do kierownika i mu wytłumaczyć, a ja po prostu wyszedłem... Powinienem już dawno zacząć prawo jazdy, ale boję się, że nic z tego nie będzie. Dużo rzeczy zaczynałem w życiu i mi nie wychodziło. Boję się, ale.....
...chcę przestać się bać... chcę żyć.... cieszyć się życiem....
Proszę.... jeśli wiesz jak mi pomóc, jeśli sam potrafisz mi pomóc... Proszę, pomóż mi w zaczęciu życia... mam dość wegetacji.
Pozdrawiam, Kuba