30 Lis 2015, Pon 18:19, PID: 492010
Ostatnio w pracy z mojej winy wynikła sytuacja w której klient był niezadowolony i miał pełne prawo być. Zamieszanie zrobiło się z winy kogoś z 4 osobowego zespołu (mnie, mojej dziewczyny i znajomych) jednak jako osoba reprezentująca ten zespół to ja przyjąłem na siebie całe zdenerwowanie zarówno tego klienta jak i szefa. Ostatecznie wszystko się wyjaśniło a klient nie stracił nic poza 10 minutami swojego niezbyt cennego czasu.
Jednak stres pozostał do końca dnia i mimo że przed tym incydentem czułem się fajnie, żartowałem i wgl to po nim raczej zamilkłem, mój nastrój się pogorszył, byłem marudą, nie ogarniałem, popełniłem jeszcze kilka mniejszych gaf i tryskałem entuzjazmem nauczyciela rok przed emeryturą To było widać i na twarzach reszty widziałem wymalowane "ja pier**le... człowieku co Ty odwalasz?" co jeszcze bardziej mnie dobijało.
Moja fobia która nie jest tragiczna najbardziej uwydatnia się w sytuacjach kiedy coś spie**olę wśród ludzi z którymi jeszcze mam przebywać. Nie potrafię tego zdarzenia odciąć już do końca dnia a de facto za 10 min mogłoby być całkiem fajnie i wesoło gdyby nie to że tak strasznie się tym zamartwiam.
I w zasadzie nie działa to tak że co chwilę mój umysł jest atakowany myślą "Ale zje**łem" tylko mam już kiepski nastrój i nie mogę nic na to zaradzić.
Też tak macie? Radzicie sobie z tym jakoś?
Jednak stres pozostał do końca dnia i mimo że przed tym incydentem czułem się fajnie, żartowałem i wgl to po nim raczej zamilkłem, mój nastrój się pogorszył, byłem marudą, nie ogarniałem, popełniłem jeszcze kilka mniejszych gaf i tryskałem entuzjazmem nauczyciela rok przed emeryturą To było widać i na twarzach reszty widziałem wymalowane "ja pier**le... człowieku co Ty odwalasz?" co jeszcze bardziej mnie dobijało.
Moja fobia która nie jest tragiczna najbardziej uwydatnia się w sytuacjach kiedy coś spie**olę wśród ludzi z którymi jeszcze mam przebywać. Nie potrafię tego zdarzenia odciąć już do końca dnia a de facto za 10 min mogłoby być całkiem fajnie i wesoło gdyby nie to że tak strasznie się tym zamartwiam.
I w zasadzie nie działa to tak że co chwilę mój umysł jest atakowany myślą "Ale zje**łem" tylko mam już kiepski nastrój i nie mogę nic na to zaradzić.
Też tak macie? Radzicie sobie z tym jakoś?