30 Mar 2016, Śro 18:39, PID: 527638
Witajcie,
zacznę od tego, że sama nie wiem co mi jest, a jest tego sporo...Może zacznę od początku.
Jestem po rozstaniu bardzo burzliwym, do dzisiaj nie mogę dojść do siebie. Trwa to już 1,5 r. Jestem ciągle sama, bo nawet odechciało mi się poznawać facetów. To już nie jest to co miałam w tamtym związku...To już nigdy nie będzie nawet podobny człowiek. Nie mogę tego przeboleć.
W tym czasie na szczęście znalazłam pracę, bo nie wiem co mogłoby się wydarzyć gdyby nie praca...
No, ale tutaj jest całe sedno. Staram się w pracy bardzo poświęcać, tzn.robić to co mam do zrobienia, czasem robię to nieudolnie...druga rzecz- nie chce uczyć się nowej rzeczy - boję się, że będę krytykowana przez innych, dlaczego nie zrobiłam tak, a zrobilam tak. Albo, że będą obgadywać za plecami....często mam lęk przed tym co mówią o mnie za plecami.
W pracy istnieje podział na grupy tak jakby...dziewczyny spotykają się do knajpy i rozmawiają o wszystkim i o ...wszystkich.
Domyślam się, że mówią o mnie złe rzeczy. Łatwo mnie zranić, generalnie tekst typu " Ty wszystko potrafisz zepsuć, ale naprawić to już nie" - doprowadził mnie do płaczu, którego nie mogłam nijak powtrzymać.
Siedziałam w magazynie i czekałam 1,5 h aż mi to minie.
Mam tak często.
Wystarczyło nawet, że dowiedziałam się, że ktoś w pracy był na mnie o coś bardzo zły, bo zrobiłam coś nie tak - i tak samo nie mogłam powstrzymać łez. Nawet nikt nie musiał mnie o to opieprzyć...
Ostatnio nie rozumiem co kto do mnie mówi...tak np.wczoraj, wysluchałam co mam zrobić, zakodowałam, ale na drugi dzień zadzwoniłam, aby upewnić się jak miało być i usłyszałam w słuchawce złość " Przecież mówiłam Ci...! " I znówu napływ łez do oczu, ale udało mi się nie rozkleić.
Wydaje mi się, że ludzie w pracy zaczęli mnie odbierać jak tępaka. Właściwie to widocznie jestem nim...
Czasem po prostu czuję się jakby zatkano mi uszy i kazano tak funkcjonować...
Nie pielęgnuję żadnych znajomości, ani starych, ani tych w pracy...jestem bbierna, całkowicie wyłączona. No i przez to chyba odsuwają się wszyscy ode mnie. Ale ja inaczej nie potrafię Niedługo będzie spotkanie z pracy z naszą grupką, a ja już myślę żeby na nie nie pójść, bo czuję, że i dziewczyny o mnie za plecami rozmawiają.
Czuję się fatalnie. To jakaś paranoja z której nie potrafię się wydostać. Najgorsze są poranki, nie mam kompletnie nastroju, ani nie umiem się uśmiechać, a tego wymaga ode mnie praca. Nie potrafię wymusić uśmiechu. Nie mam nawet naaturalnego śmiechu, no chyba, że wypiję alkohol...
Czy z moimi neuroprzekaźnikami jest coś nie tak? wpadam w czarną dziurę, często myślę o zwolnieniu się z pracy...ale co dalej?
Czy ktoś ma jakiś sposób ?
zacznę od tego, że sama nie wiem co mi jest, a jest tego sporo...Może zacznę od początku.
Jestem po rozstaniu bardzo burzliwym, do dzisiaj nie mogę dojść do siebie. Trwa to już 1,5 r. Jestem ciągle sama, bo nawet odechciało mi się poznawać facetów. To już nie jest to co miałam w tamtym związku...To już nigdy nie będzie nawet podobny człowiek. Nie mogę tego przeboleć.
W tym czasie na szczęście znalazłam pracę, bo nie wiem co mogłoby się wydarzyć gdyby nie praca...
No, ale tutaj jest całe sedno. Staram się w pracy bardzo poświęcać, tzn.robić to co mam do zrobienia, czasem robię to nieudolnie...druga rzecz- nie chce uczyć się nowej rzeczy - boję się, że będę krytykowana przez innych, dlaczego nie zrobiłam tak, a zrobilam tak. Albo, że będą obgadywać za plecami....często mam lęk przed tym co mówią o mnie za plecami.
W pracy istnieje podział na grupy tak jakby...dziewczyny spotykają się do knajpy i rozmawiają o wszystkim i o ...wszystkich.
Domyślam się, że mówią o mnie złe rzeczy. Łatwo mnie zranić, generalnie tekst typu " Ty wszystko potrafisz zepsuć, ale naprawić to już nie" - doprowadził mnie do płaczu, którego nie mogłam nijak powtrzymać.
Siedziałam w magazynie i czekałam 1,5 h aż mi to minie.
Mam tak często.
Wystarczyło nawet, że dowiedziałam się, że ktoś w pracy był na mnie o coś bardzo zły, bo zrobiłam coś nie tak - i tak samo nie mogłam powstrzymać łez. Nawet nikt nie musiał mnie o to opieprzyć...
Ostatnio nie rozumiem co kto do mnie mówi...tak np.wczoraj, wysluchałam co mam zrobić, zakodowałam, ale na drugi dzień zadzwoniłam, aby upewnić się jak miało być i usłyszałam w słuchawce złość " Przecież mówiłam Ci...! " I znówu napływ łez do oczu, ale udało mi się nie rozkleić.
Wydaje mi się, że ludzie w pracy zaczęli mnie odbierać jak tępaka. Właściwie to widocznie jestem nim...
Czasem po prostu czuję się jakby zatkano mi uszy i kazano tak funkcjonować...
Nie pielęgnuję żadnych znajomości, ani starych, ani tych w pracy...jestem bbierna, całkowicie wyłączona. No i przez to chyba odsuwają się wszyscy ode mnie. Ale ja inaczej nie potrafię Niedługo będzie spotkanie z pracy z naszą grupką, a ja już myślę żeby na nie nie pójść, bo czuję, że i dziewczyny o mnie za plecami rozmawiają.
Czuję się fatalnie. To jakaś paranoja z której nie potrafię się wydostać. Najgorsze są poranki, nie mam kompletnie nastroju, ani nie umiem się uśmiechać, a tego wymaga ode mnie praca. Nie potrafię wymusić uśmiechu. Nie mam nawet naaturalnego śmiechu, no chyba, że wypiję alkohol...
Czy z moimi neuroprzekaźnikami jest coś nie tak? wpadam w czarną dziurę, często myślę o zwolnieniu się z pracy...ale co dalej?
Czy ktoś ma jakiś sposób ?