25 Mar 2016, Pią 20:24, PID: 526182
Witam wszystkich, mam ważne pytanie.
Otóż od około roku chodzę na terapię do pewnej babki.
Czasami wychodzę z jej gabinetu naprawdę bardzo pozytywnie nastawiona, wręcz uskrzydlona. Chociaż muszę przyznać że sam początek był trudny, bo ona mnie po prostu jakby nie rozumiała co do niej mówię i musiałam jej powtarzać (co mnie osobiście bardzo wkurzało). Miałam też wrazenie jakby była taka spowolniona, dziwnie spokojna jak na prochach (ale może mi się tak wydawało - teraz się już do niej przyzwyczaiłam). Jak chodziłam do niej na początku prywatnie to się powiedzmy trzymała tych 50 minut sesji. Z czasem zaczęłam przeplatać prywatne wizyty z wizytami na NFZ też u niej. I tu już z czasem sesji gorzej - 40 a nawet 30 minut i koniec. A ja właśnie pod koniec często się otwierałam i czułam się tak dziwnie jak mi oznajmiała ze już koniec. Do tego na każdej sesji ze mną od początku odbiera raz dwa razy telefon czy to prywatny czy od pacjenta. Za każdym razem przeprasza ale jest to dość irytujące dla mnie kiedy jej się właśnie "uzewnętrzniam". Na sesję NFZ często się spóźnia 5 do 10 minut. Więc zostaje mi zawsze góra 40 minut a ona jeszcze w tym czasie odbiera telefony i często szuka sobie czegoś po szufladach podczas rozmowy. Ostatnia sesja jednak mnie tak wkurzyła, ze zastanawiam się czy jeszcze w ogóle do niej chodzić. Spóźniła się i wykonywała te wszystkie rozpraszajace czynności o których pisałam i pod koniec kiedy zaczęłam gadać o naprawdę ważnych rzeczach, patrze co ona robi a ona patrzy jak ktoś się czai koło drzwi, odczytuje jakiegoś sms-a, wstaje i otwiera drzwi (a ja cały czas gadam bo myślałam ze poszła może po coś do szafy), odwracam się a tam jakaś dziwna uśmiechnięta baba stoi za mną (pewnie jakaś jej kumpela), siada z powrotem za biurkiem i wali do mnie tekst: "To pani sobie to przemyśli, na dzisiaj mamy koniec". No wywaliła mnie z sesji!!! Gdyby coś powiedziała, ze ma nagły wypadek czy coś a ona nic tylko "pani se przemyśli". Tylko co?? Co Wy o tym myślicie fobicy?
Dodam, że chodzę do niej ze względu na moją fobię ale niestety do tej pory mi nie pomogła konkretnie na jej symptomy. Jeśli chodzi o nastawienie do innych to może pomaga ale nie daje mi żadnych ćwiczeń na moją fobię ani nie rozmawiamy prawie wcale o moich fobicznych lękach, przez które przecież własnie do niej przyszłam.
Często mam wrażenie, że wiem więcej od niej. Bo to, że się robi dużo rzeczy podświadomie to już chyba nikt nam nie musi mówić....
Napiszcie co sądzicie? Czy byście poszli jeszcze na sesję do takiej osoby?
Czy zmienić psychoterapeutę?
Dzięki z góry i pozdrawiam wrażliwców :hamster_moe:
Otóż od około roku chodzę na terapię do pewnej babki.
Czasami wychodzę z jej gabinetu naprawdę bardzo pozytywnie nastawiona, wręcz uskrzydlona. Chociaż muszę przyznać że sam początek był trudny, bo ona mnie po prostu jakby nie rozumiała co do niej mówię i musiałam jej powtarzać (co mnie osobiście bardzo wkurzało). Miałam też wrazenie jakby była taka spowolniona, dziwnie spokojna jak na prochach (ale może mi się tak wydawało - teraz się już do niej przyzwyczaiłam). Jak chodziłam do niej na początku prywatnie to się powiedzmy trzymała tych 50 minut sesji. Z czasem zaczęłam przeplatać prywatne wizyty z wizytami na NFZ też u niej. I tu już z czasem sesji gorzej - 40 a nawet 30 minut i koniec. A ja właśnie pod koniec często się otwierałam i czułam się tak dziwnie jak mi oznajmiała ze już koniec. Do tego na każdej sesji ze mną od początku odbiera raz dwa razy telefon czy to prywatny czy od pacjenta. Za każdym razem przeprasza ale jest to dość irytujące dla mnie kiedy jej się właśnie "uzewnętrzniam". Na sesję NFZ często się spóźnia 5 do 10 minut. Więc zostaje mi zawsze góra 40 minut a ona jeszcze w tym czasie odbiera telefony i często szuka sobie czegoś po szufladach podczas rozmowy. Ostatnia sesja jednak mnie tak wkurzyła, ze zastanawiam się czy jeszcze w ogóle do niej chodzić. Spóźniła się i wykonywała te wszystkie rozpraszajace czynności o których pisałam i pod koniec kiedy zaczęłam gadać o naprawdę ważnych rzeczach, patrze co ona robi a ona patrzy jak ktoś się czai koło drzwi, odczytuje jakiegoś sms-a, wstaje i otwiera drzwi (a ja cały czas gadam bo myślałam ze poszła może po coś do szafy), odwracam się a tam jakaś dziwna uśmiechnięta baba stoi za mną (pewnie jakaś jej kumpela), siada z powrotem za biurkiem i wali do mnie tekst: "To pani sobie to przemyśli, na dzisiaj mamy koniec". No wywaliła mnie z sesji!!! Gdyby coś powiedziała, ze ma nagły wypadek czy coś a ona nic tylko "pani se przemyśli". Tylko co?? Co Wy o tym myślicie fobicy?
Dodam, że chodzę do niej ze względu na moją fobię ale niestety do tej pory mi nie pomogła konkretnie na jej symptomy. Jeśli chodzi o nastawienie do innych to może pomaga ale nie daje mi żadnych ćwiczeń na moją fobię ani nie rozmawiamy prawie wcale o moich fobicznych lękach, przez które przecież własnie do niej przyszłam.
Często mam wrażenie, że wiem więcej od niej. Bo to, że się robi dużo rzeczy podświadomie to już chyba nikt nam nie musi mówić....
Napiszcie co sądzicie? Czy byście poszli jeszcze na sesję do takiej osoby?
Czy zmienić psychoterapeutę?
Dzięki z góry i pozdrawiam wrażliwców :hamster_moe: