18 Lip 2016, Pon 22:37, PID: 559927
Jak wiecie od dość sporego czasu walczę z samym sobą i swoimi problemami. Niestety, bezskutecznie. Mimo że robię co mogę to nic się nie poprawia, nie idę zdaje się w dobrym kierunku. Moi dwaj koledzy często zabierają mnie gdzieś ze sobą. W bardzo różne miejsca i do różnych ludzi. Niestety poznawanie ich znajomych i przebywanie z nimi idzie mi bardzo źle. Mimo że jesteśmy w grupie to ja prawie zawsze odzywam się tylko do nich. Inni mnie przerażają. Oczywiście zawsze jestem tym najcichszym i najmniej zauważalnym w grupie. Męczy mnie to. Bywają długie momenty podczas których nie udaje mi się wypowiedzieć ani jednego słowa i tylko słucham i słucham tych nie dotyczących nie interesujących mnie ani trochę historii z życia tych osób. Kiedy już się przełamię i zabiorę jednak głos to rzadko kto odpowiada. Tak jakby wszyscy mieli mnie w dup*e. Odzywają się kiedy chcą się pośmiać i nie mają już z kogo. Wtedy zaczynają się dokuczliwe zaczepki w moją stronę. Tak więc jest jeszcze gorzej. Dobra, nie piszę na ten temat więcej bo mógłbym duuużo ale już pewnie skumaliście jak się czuję w takich sytuacjach.
Myślałem że może moi koledzy to zauważą i zaczną mi jakoś pomagać ale nawet oni mnie olewają w większym towarzystwie. Jak jesteśmy w mniejszym to nigdy nie spytają czemu tak jest itd. Czy naprawdę myślą że mnie cieszą te spotkania z ich znajomymi? Nie wiem jak im delikatnie powiedzieć o tym, że mam ich znajomych w dup*e (tak jak oni mnie). Jeżdzę z nimi tylko dla nich i dlatego że nie chcę odmawiać jak już próbują mnie wyciągać z domu. I dlatego że traktuję to jako terapię w sprawie fobii. Niestety ostatnio ciągle ich do nich ciągnie i nie spotykamy się już we 2,3 czy 4 tak jak kiedyś. A wtedy było dla mnie najlepiej. Do tego jeszcze doszło traktowanie mnie przez nich jak popychadła co opiszę chyba dłużej kiedy indziej.
Opłaca się akceptować dalej ich zaproszenia i wychodzić z nimi dalej z domu czy nie? Bo zazwyczaj nie cieszy mnie to, nie pomaga mi to w ogóle itd. Ale alternatywnym wyjściem jest tylko siedzenie w domu przed komputerem bo innych kolegów nie mam.
Myślałem że może moi koledzy to zauważą i zaczną mi jakoś pomagać ale nawet oni mnie olewają w większym towarzystwie. Jak jesteśmy w mniejszym to nigdy nie spytają czemu tak jest itd. Czy naprawdę myślą że mnie cieszą te spotkania z ich znajomymi? Nie wiem jak im delikatnie powiedzieć o tym, że mam ich znajomych w dup*e (tak jak oni mnie). Jeżdzę z nimi tylko dla nich i dlatego że nie chcę odmawiać jak już próbują mnie wyciągać z domu. I dlatego że traktuję to jako terapię w sprawie fobii. Niestety ostatnio ciągle ich do nich ciągnie i nie spotykamy się już we 2,3 czy 4 tak jak kiedyś. A wtedy było dla mnie najlepiej. Do tego jeszcze doszło traktowanie mnie przez nich jak popychadła co opiszę chyba dłużej kiedy indziej.
Opłaca się akceptować dalej ich zaproszenia i wychodzić z nimi dalej z domu czy nie? Bo zazwyczaj nie cieszy mnie to, nie pomaga mi to w ogóle itd. Ale alternatywnym wyjściem jest tylko siedzenie w domu przed komputerem bo innych kolegów nie mam.