03 Wrz 2016, Sob 18:04, PID: 573919
Cześć, chciałam się tylko zapytać jak poradziliście lub radzicie sobie ze zmianą szkoły. Ja idę teraz do liceum, kojarzę wszystkich uczniów z gimnazjum, a że nie jest to szkoła najwyższych lotów to praktycznie całość to patologia (picie, palenie).
Po pierwszym dniu szkoły zrozumiałam, że nie dam rady do niej uczęszczać, ponieważ odkąd tam poszłam z nikim nie zamieniłam ani słowa, a w klasie oczywiście siedziałam sama. Ogółem wszyscy już zgrani z poprzedniej szkoły, tylko ja sama. Czułam się tam jak największa dziwaczka.
Nie wiem co mam zrobić. Przed sobą widzę tylko wielki czarny mur oddzielający mnie od przyszłości. Nie wiem też jak ja znajdę pracę ze względu na lęk. Jedyne co teraz mam w głowie to to, że będę chodzić na wagary dopóki ktoś nie poinformuje rodziców. Mówiłam mamie, że nie dam rady chodzić do tej szkoły, ale co ona może zrobić, przecież muszę się uczyć.
Szczerze, gdyby nie to, że jestem zbyt słaba by się zabić, już dawno leżałabym w grobie. Byłam u psychologa, który okazał się porażką bo nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa. Byłam też u psychiatry, która stwierdziła depresję i chciała mnie zamknąć w psychiatryku, ale rodzice się nie zgodzili. Kolejny psychiatra zalecił psychologa. I tak jestem tu teraz. Z brakiem nadziei na jakąkolwiek poprawę. Jak się z tego wyplątać?
Po pierwszym dniu szkoły zrozumiałam, że nie dam rady do niej uczęszczać, ponieważ odkąd tam poszłam z nikim nie zamieniłam ani słowa, a w klasie oczywiście siedziałam sama. Ogółem wszyscy już zgrani z poprzedniej szkoły, tylko ja sama. Czułam się tam jak największa dziwaczka.
Nie wiem co mam zrobić. Przed sobą widzę tylko wielki czarny mur oddzielający mnie od przyszłości. Nie wiem też jak ja znajdę pracę ze względu na lęk. Jedyne co teraz mam w głowie to to, że będę chodzić na wagary dopóki ktoś nie poinformuje rodziców. Mówiłam mamie, że nie dam rady chodzić do tej szkoły, ale co ona może zrobić, przecież muszę się uczyć.
Szczerze, gdyby nie to, że jestem zbyt słaba by się zabić, już dawno leżałabym w grobie. Byłam u psychologa, który okazał się porażką bo nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa. Byłam też u psychiatry, która stwierdziła depresję i chciała mnie zamknąć w psychiatryku, ale rodzice się nie zgodzili. Kolejny psychiatra zalecił psychologa. I tak jestem tu teraz. Z brakiem nadziei na jakąkolwiek poprawę. Jak się z tego wyplątać?