06 Lis 2016, Nie 17:34, PID: 592577
Witam. Właściwie nie wiem po co to tutaj piszę, ale muszę się komuś wygadać, a nie mam komu. Na początek kilka słów o mnie. Mam 26 lat, fobię, o której nikt nie wie posiadam od kiedy pamiętam, właściwie nie wiem jak to się zaczęło, ale to akurat mało ważne. Teraz do rzeczy. Pracuję jako operator maszyny w pewnym zakładzie, który zatrudnia sporo osób. W pracy zawsze byłem postrzegany jako dziwak, co zresztą normalne jak na fobika. Na moim stanowisku pracuję z dwoma dziewczynami, z którymi(co mnie niezmiernie dziwi) świetnie się dogaduje. One również wiedzą, że coś jest ze mną nie tak i postawiły sobie za cel znaleźć mi dziewczynę. Długo im się to nie udawało, aż pewnego dnia do pracy przyszła nowa dziewczyna. Po jakimś czasie, gdy okazało się, że ona jest wolna, koleżanki, z którymi pracuję zaczęły próbować nas umówić. Długo im się to nie udawało wyłącznie z mojej winy, aż do zeszłego tygodnia, gdy moje koleżanki przeszły do zdecydowanej ofensywy ze względu na zbliżający się długi weekend, który zaczynał się w piątek, a kończył w środę. Mimo tego, iż wiedziałem, że ona chce się ze mną spotkać nie zaprosiłem jej nigdzie. Na 2 dni przed długim weekendem czyli w środę, podeszła do mnie i wtedy po raz pierwszy ze sobą rozmawialiśmy, chociaż z mojej strony ciężko to nazwać rozmową, byłem wtedy tak zestresowany, że nawet teraz nie pamiętam co do niej powiedziałem. A ona powiedziała, że chętnie poszła by że mną na kawę i tyle, wróciła na swoje stanowisko pracy. Teraz byłem już pewny, że muszę się z nią umówić, więc został już tylko czwartek. Następnego dnia pełen nadziei poszedłem do pracy i tak mijały kolejne godziny, a ja nic. Byłem na siebie tak wściekły, tak mi było wstyd, aż w końcu(jak się później okazało było to ustawione) brygadzista przysłał tą dziewczynę do mnie na maszynę, żeby mi w czymś tam pomagała. Mimo ogromnego stresu bardzo fajne mi się z nią rozmawiało i stało się, w końcu zaprosiłem ją na kawę. Trwało to może z godzinę i ona wróciła do siebie. Po tej rozmowie byłem tak podekscytowany, taki szczęśliwy, przez chwilę poczułem się nawet jakbym nie miał fobii. Uśmiechałem się, rozmawiałem z ludźmi, fantastyczne uczucie. I to na tyle krótkiego wstępu do mojego właściwego problemu Nadeszła sobota czyli dzień naszego spotkania. Stres ogromny jak to przed pierwszą randką, a do tego dochodzi jeszcze fobia, ale wtedy nie mogłem się już wycofać. I jak się okazało nie było tak strasznie jak sobie to wyobrażałem, ona jest bardzo rozgadana, więc to ona głównie mówiła. Oczywiście ja również mówiłem, ale trochę mniej. Po spotkaniu nie byłem z siebie zadowolony, ale też się nie skompromitowałem. Mimo wszystko nie spodziewałem się kolejnego spotkania. Pisaliśmy później jeszcze że sobą i mówiła, że była zadowolona. Nie za bardzo jej w to uwierzyłem, ale ona zaproponowała wyjście na lodowisko w poniedziałek, oczywiście się zgodziłem. Kolejny stres, bo nie umiem jeździć na łyżwach, ale jakoś się udało. Codziennie ze sobą pisaliśmy i wydawało mi się, że nasza znajomość układa się dobrze. W środę powrót do pracy, setki pytań od współpracowników jak było, bo zachowujemy się jakbyśmy się nie znali z tą dziewczyną, jedynie się uśmiechaliśmy do siebie. A ja po prostu bałem się do niej podejść, kiedy ona była ze swoimi koleżankami, z którymi ja nigdy nie rozmawiałem. Ale jakoś ten tydzień minął, a na sobotę zaprosiłem ją do siebie na jakiś film. Zgodziła się więc dla mnie był to idealny moment żeby się do niej trochę zbliżyć. Wiadomo jak w takich sytuacjach jest można się przytulić, może nawet pocałować i nic więcej nie planowałem. Nadchodzi sobota wieczór, siadamy, włączam film, siedzimy blisko siebie, a wiecie co ja robię? Nic! Kompletnie nic! Po prostu nie mogłem, coś mnie blokowało, bałem się. Nie wiem jak to opisać, fatalne uczucie, byłem sobą zażenowany, tyle myśli w głowie. Co ona o mnie wtedy pomyślała? Przez pierwszy film zamieniliśmy tylko kilka słów, mimo to nic z niego nie wiem, cały czas te myśli. Nareszcie się skończył pogadaliśmy chwilę i zaproponowała kolejny film, sytuacja podobna, ale wtedy więcej rozmawialiśmy. Już po obejrzeniu obu rozmawialiśmy jeszcze około 3 godziny. I co mnie dziwi jakoś przypadkiem zeszliśmy na temat sylwestra i ona powiedziała coś w stylu, że razem pójdziemy, ja takie zdziwienie na twarzy, a ona powiedziała, że chyba wytrzymam z nią do tego czasu. Rozumiecie? Ja z nią, a nie na odwrót. Na koniec ją odwiozłem do domu i znowu się upokorzyłem. Dałem jej buzi w policzek na 3 randce. W takim tempie to może do tego sylwestra wezmę ja za rękę. I to koniec mojej tragicznej historii. Nienawidzę fobii!