20 Gru 2016, Wto 22:34, PID: 603275
Mam 17 lat, chodzę do przyzwoitego liceum w stolicy, jestem niebrzydki, wysoki, niezły z wfu, nie noszę okularów, dobrze się uczę, a mimo to nie mam żadnych bliskich znajomych. Moje życie prywatne nie istnieje. Praktycznie od 2 klasy gimnazjum nigdzie nie wychodzę, na palcach jednej ręki mogę policzyć ile razy byłem gdzieś z kolegami w ciągu tych 3 lat. W szkole jednak jestem dość często przez nich zagadywany, jednak prawie zawsze tematem rozmów jest szkoła, rozmowa prawie nigdy nie schodzi na bardziej prywatne tematy. Co prawda sam do tego doprowadziłem. Z gimnazjum mam bardzo niemiłe wspomnienia, prawie całkowicie się wtedy odizolowałem od mojej klasy i zamknąłem w sobie. Przełożyło się to potem na początek liceum, kiedy co prawda starałem się bardziej otworzyć, rozmawiać, ale dalej unikałem bliższych kontaktów. Po kolejnych samotnych wakacjach natrafiłem na to forum i postanowiłem się zmienić. Na postanowieniu się jednak skończyło, nie potrafiłem się przełamać, podejść do kolegów spytać czy mogę gdzieś z nimi pójść, a kiedy nadarzała się ku temu okazja nie wytrzymywałem i uciekałem. Postanowiłem więc czekać aż zostanę przez nich zaproszony, co zdarzało się w 1 klasie. Do tej pory jednak nie zostałem, a wielkimi krokami zbliża się rok osiemnastkowy i obawiam się że na żadną nie zostanę zaproszony. Nie żeby mi bardzo zależało na samej imprezie, ale nie chcę zostać wyrzutkiem klasowym tak jak to miało miejsce w gimnazjum. Już wiem o conajmniej jednej na którą nie zostałem zaproszony, a wszyscy najbliżsi koledzy zostali, a także sylwestrze, który prawdopodobnie również spędzę w domu jeżeli nic się nie zmieni w ciągu tego tygodnia który do niego został. Jakieś porady co mogę zrobić żeby się przełamać, najlepiej coś innego niż podejście i powiedzenie prosto z mostu ,,Hej wbijam do ciebie jutro na chatę"? Jeśli podejść do tego metodą małych kroczków to jaki cel polecacie wybrać najpierw? Dodam że jeśli chodzi o samodzielne wyjścia to też jest tak średnio, nie mam wielkiego stresu przed ekspedientką w sklepie czy innymi ludźmi, nie trzęsą mi się dłonie czy coś, ale tuż przed robi mi się lekko niedobrze, przyspiesza mi tętno i szybko mówię. Do tego mam depresję więc nie bardzo mi się chce gdzieś wychodzić.