05 Lut 2019, Wto 12:58, PID: 781969
Kilka razy w życiu przeżyłem coś , co wydawało mi się skrajnym nasileniem fobii społecznej. Nie tylko bałem się sam działać w obawie przed reakcją innych (np. zabierać głos publicznie czy rozmawiać w ogóle) ale byłem wręcz przekonany, że ludzie sami będą chcieli mnie skrzywdzić, poniżyć, zastraszyć. Byłem w takim stanie przez wiele miesięcy w liceum. Nie było to całkiem nieuzasadnione, dlatego że wtedy miewałem liczne nieprzyjemności, zazwyczaj spowodowane swoja odmiennością (koledzy i wychowawczyni piętnowali mnie jako "aspołecznego"). Doszło do tego, że na przerwach chowałem się w toalecie, by zminimalizować okres czasu, w którym zazwyczaj spotykało mnie coś złego.
Sytuacja poprawiła się na studiach. Tu nikogo nie obchodziło, czy jestem "aspołeczny". Nie było tez złośliwców, którzy dokuczali osobom słabszym psychicznie dla przyjemności. Tu jednak (na drugim roku), kiedy zdarzył mi się pierwszy na studiach konflikt z kimkolwiek, całkowicie się rozsypałem psychicznie, o wiele bardziej nawet niż w liceum. Tak bardzo bałem się spotkać z ludźmi (oczekiwałem, że będą zmawiać się między sobą przeciwko mnie), że nie mogłem wyjść z domu. Rodzice wezwali wtedy psychiatrę na wizytę domową. On po wysłuchaniu mojej historii zapisał mi sporą dawkę Xanaxu, który stopniowo postawił mnie na nogi. Od tego czasu "epizody prześladowcze" spotkały mnie jeszcze dwa razy. Raz, gdy pokłóciłem się z kolegą z pracy a drugi raz po tym, jak moja rodzina padła ofiara przestępstwa. W tych dwóch przypadkach jednak nie doszło do załamania nerwowego (albo się przyzwyczaiłem albo leki były skuteczne).
Czy ktoś z Was przeżył coś podobnego?
Sytuacja poprawiła się na studiach. Tu nikogo nie obchodziło, czy jestem "aspołeczny". Nie było tez złośliwców, którzy dokuczali osobom słabszym psychicznie dla przyjemności. Tu jednak (na drugim roku), kiedy zdarzył mi się pierwszy na studiach konflikt z kimkolwiek, całkowicie się rozsypałem psychicznie, o wiele bardziej nawet niż w liceum. Tak bardzo bałem się spotkać z ludźmi (oczekiwałem, że będą zmawiać się między sobą przeciwko mnie), że nie mogłem wyjść z domu. Rodzice wezwali wtedy psychiatrę na wizytę domową. On po wysłuchaniu mojej historii zapisał mi sporą dawkę Xanaxu, który stopniowo postawił mnie na nogi. Od tego czasu "epizody prześladowcze" spotkały mnie jeszcze dwa razy. Raz, gdy pokłóciłem się z kolegą z pracy a drugi raz po tym, jak moja rodzina padła ofiara przestępstwa. W tych dwóch przypadkach jednak nie doszło do załamania nerwowego (albo się przyzwyczaiłem albo leki były skuteczne).
Czy ktoś z Was przeżył coś podobnego?