01 Sty 2017, Nie 13:26, PID: 606099
Stefan mnie wykorzystuje. Taka myśl naszła mnie podczas Nowo Rocznej refleksji. Krótka kontemplacja uświadomiła mi pewną rzecz. Stefan nie jest ze mną szczery.
3 grudnia sprzedałem mu laptopa. Używany przeze mnie sprzęt zbierał kurz, toteż odsprzedałem przyjacielowi za 800 złotych. Jako, że mieszkamy od siebie 70km dalej, a pogoda nie zachęca do podróży, nadałem kuriera.
Kolega, prowadzący firmę zasugerował, że sporządzimy umowę kupna sprzedaży i wliczy zakup w koszty. Musiałem dwa tygodnie upominać się o umowę. Stefan zasłaniał się brakiem czasu i tym, że codziennie ma do wykonania testy, a terminy gonią. W końcu zdecydowałem się użyć mocniejszych słów. Kolega odpowiedział, że nie jest żadnym oszustem i żebym uzbroił się w cierpliwość, bo ma ważniejsze rzeczy na głowie niż sporządzanie umowy i że jestem wobec niego nie w porządku, skoro wątpię w jego honor.
Podesłał umowę na maila, wydrukowałem ją i wysłałem pocztą. Kiedy list trafił w ręce kolegi, ten zadzwonił, informując że musimy sporządzić nową umowę, gdyż ta może się wydać podejrzana, bo wliczony na koniec roku w koszty, przedmiot, sugeruje wszystkim, że chce on wyłudzić podatek. Zasugerował, żebym zmienił datę na styczeń, ponownie ją wydrukował i wysłał pocztą.
Zirytowałem się. Powiedział to takim tonem, jakby nic się nie stało.
Poczta i wydruk kosztuje. Zastanawiam się, czy gdyby to szło z jego kieszeni to czy by tak spokojnie zareagował.
31. grudnia zadzwonił do mnie, żaląc się na niemiłego sprzedawcę. Wykonał telefon po to aby wyrzucić z siebie smutki, jak to jakiś facet okazał się być gburem. Zapytałem, co kupował, odparł że chciał kartę graficzną, gdyż wyskoczyły artefakty i że chce to sobie na koniec roku wliczyć w koszty.
Zrobiło się mi głupio. Kolega przesunął termin wykonania płatności z powodu lęku wliczenia tego w koszty firmy. A jakoś mimo wszystko planował zakup karty graficznej i wrzucenia w koszty. Mija miesiąc odkąd miał mi zapłacić, nie dotrzymał słowa i nie widzi w tym niczego złego.
Poza tym czy to aby na pewno normalne, dzwonić do kogoś i wygadywać się z takiego trywialnego powodu? Czy ja abym nie robił za kogoś, komu się można wygadać i wyrzucić żale?
W październiku kolega pokłócił się ze zleceniodawcą w sprawie pieniędzy. Nie mógł doprosić się przelewu z jego strony. Dzwonił do mnie codziennie po kilka godzin żebym pomógł mu ułożyć teksty. Przygotowaliśmy wiele zdań, odpowiedzi itp. A do tego męczył mnie, odbierałem telefony i wysłuchiwałem godzinami jego żalów. Udało się mu odzyskać pieniądze i uzgodnić warunki na kolejne testy.
A gdy zapytałem, jakiej wysokości otrzyma wynagrodzenie, usłyszałem - nie mogę ci powiedzieć.
Wyszło na to, że godzinami słuchałem jego żali, pomagałem mu z gościem, w rezultacie dzięki mnie otrzymał pieniądze, a nawet nie powiedział ile dostał. Na podstawie jego zarzutów co do wysokości podatków wyliczyłem, że otrzymał koło 7 tysięcy.
Za taką pomoc powinien mi chociaż odpalić symboliczną stówkę, prawda?
Na koniec kilka pytań:
1 - czy takie dzwonienie i żalenie się, że ktoś nie był dla niego miły, jest normalne?
2 - nie życzę sobie takich żali, jak o tym powiedzieć?
3- zlewka z wypłatą za laptopa już miesiąc i nie widzi w tym niczego złego. Czy on ma rację, czy jednak to jest poniżej krytyki?
4- czy to normalne abym mu doradzał w życiu zawodowym na taką skalę i nie dostał nawet złotówki?
3 grudnia sprzedałem mu laptopa. Używany przeze mnie sprzęt zbierał kurz, toteż odsprzedałem przyjacielowi za 800 złotych. Jako, że mieszkamy od siebie 70km dalej, a pogoda nie zachęca do podróży, nadałem kuriera.
Kolega, prowadzący firmę zasugerował, że sporządzimy umowę kupna sprzedaży i wliczy zakup w koszty. Musiałem dwa tygodnie upominać się o umowę. Stefan zasłaniał się brakiem czasu i tym, że codziennie ma do wykonania testy, a terminy gonią. W końcu zdecydowałem się użyć mocniejszych słów. Kolega odpowiedział, że nie jest żadnym oszustem i żebym uzbroił się w cierpliwość, bo ma ważniejsze rzeczy na głowie niż sporządzanie umowy i że jestem wobec niego nie w porządku, skoro wątpię w jego honor.
Podesłał umowę na maila, wydrukowałem ją i wysłałem pocztą. Kiedy list trafił w ręce kolegi, ten zadzwonił, informując że musimy sporządzić nową umowę, gdyż ta może się wydać podejrzana, bo wliczony na koniec roku w koszty, przedmiot, sugeruje wszystkim, że chce on wyłudzić podatek. Zasugerował, żebym zmienił datę na styczeń, ponownie ją wydrukował i wysłał pocztą.
Zirytowałem się. Powiedział to takim tonem, jakby nic się nie stało.
Poczta i wydruk kosztuje. Zastanawiam się, czy gdyby to szło z jego kieszeni to czy by tak spokojnie zareagował.
31. grudnia zadzwonił do mnie, żaląc się na niemiłego sprzedawcę. Wykonał telefon po to aby wyrzucić z siebie smutki, jak to jakiś facet okazał się być gburem. Zapytałem, co kupował, odparł że chciał kartę graficzną, gdyż wyskoczyły artefakty i że chce to sobie na koniec roku wliczyć w koszty.
Zrobiło się mi głupio. Kolega przesunął termin wykonania płatności z powodu lęku wliczenia tego w koszty firmy. A jakoś mimo wszystko planował zakup karty graficznej i wrzucenia w koszty. Mija miesiąc odkąd miał mi zapłacić, nie dotrzymał słowa i nie widzi w tym niczego złego.
Poza tym czy to aby na pewno normalne, dzwonić do kogoś i wygadywać się z takiego trywialnego powodu? Czy ja abym nie robił za kogoś, komu się można wygadać i wyrzucić żale?
W październiku kolega pokłócił się ze zleceniodawcą w sprawie pieniędzy. Nie mógł doprosić się przelewu z jego strony. Dzwonił do mnie codziennie po kilka godzin żebym pomógł mu ułożyć teksty. Przygotowaliśmy wiele zdań, odpowiedzi itp. A do tego męczył mnie, odbierałem telefony i wysłuchiwałem godzinami jego żalów. Udało się mu odzyskać pieniądze i uzgodnić warunki na kolejne testy.
A gdy zapytałem, jakiej wysokości otrzyma wynagrodzenie, usłyszałem - nie mogę ci powiedzieć.
Wyszło na to, że godzinami słuchałem jego żali, pomagałem mu z gościem, w rezultacie dzięki mnie otrzymał pieniądze, a nawet nie powiedział ile dostał. Na podstawie jego zarzutów co do wysokości podatków wyliczyłem, że otrzymał koło 7 tysięcy.
Za taką pomoc powinien mi chociaż odpalić symboliczną stówkę, prawda?
Na koniec kilka pytań:
1 - czy takie dzwonienie i żalenie się, że ktoś nie był dla niego miły, jest normalne?
2 - nie życzę sobie takich żali, jak o tym powiedzieć?
3- zlewka z wypłatą za laptopa już miesiąc i nie widzi w tym niczego złego. Czy on ma rację, czy jednak to jest poniżej krytyki?
4- czy to normalne abym mu doradzał w życiu zawodowym na taką skalę i nie dostał nawet złotówki?