30 Gru 2019, Pon 13:47, PID: 813037
Nie mam tzw. "monologu wewnętrznego", jakiś mały procent ludzi ma tak (znalazłam parę badań), więc i podczas czytania nie "słyszę" słów w głowie - dzięki temu mogę tak szybko czytać. Dla mnie to była na początku wada, a tu zorientowałam się, że właśnie tego uczą na kursach szybkiego czytania - zagłuszania wewnętrznej tzw. subwokalizacji przez np. recytowanie od jednego do iluś podczas czytania tekstu "oczami", a do tego poszerzanie zasięgu wzroku przez "piramidki" ze słów.
Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, czy od zawsze myślałam w sposób bardziej... obrazowy, oniryczny, nieuchwytny, czy też jest to może skutek jednej z zapaści/czegoś innego. Na pewno kiedyś byłam bardziej kreatywna, jednak nie mogę zrzucić całej winy na bledsze obrazy w głowie. Takie typowe "mówienie do siebie w myślach" uskuteczniam czasem tylko podczas liczenia naprawdę niewygodnych sum w pamięci i... i to chyba jedyna taka sytuacja, ewentualnie jeszcze typowo fobiczne odgrywanie rozmów w różnych wersjach oraz scenariuszy różnych wydarzeń, ale i te widzę bardziej jak migawki wspomnień, a nie słowa. Natomiast nigdy nie wokalizuję swoich myśli, jeśli nie kieruję ich do kogoś podczas rozmowy. Heh, niektórzy uskuteczniają wieloletnie medytacje w celu wygaszenia tzw. "overthinkingu" (choć to nie do końca tożsame pojęcia), a ja mam to w pakiecie niejako startowym... Tylko żebym jeszcze umiała zrobić z tego dobry użytek. Na pewno łatwiej mi medytować, wyciszyć się, pogrążyć w czymś absolutnie, niż kiedyś. To coś, jak trans. Ale przeciwieństwo mówienia do siebie.
Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, czy od zawsze myślałam w sposób bardziej... obrazowy, oniryczny, nieuchwytny, czy też jest to może skutek jednej z zapaści/czegoś innego. Na pewno kiedyś byłam bardziej kreatywna, jednak nie mogę zrzucić całej winy na bledsze obrazy w głowie. Takie typowe "mówienie do siebie w myślach" uskuteczniam czasem tylko podczas liczenia naprawdę niewygodnych sum w pamięci i... i to chyba jedyna taka sytuacja, ewentualnie jeszcze typowo fobiczne odgrywanie rozmów w różnych wersjach oraz scenariuszy różnych wydarzeń, ale i te widzę bardziej jak migawki wspomnień, a nie słowa. Natomiast nigdy nie wokalizuję swoich myśli, jeśli nie kieruję ich do kogoś podczas rozmowy. Heh, niektórzy uskuteczniają wieloletnie medytacje w celu wygaszenia tzw. "overthinkingu" (choć to nie do końca tożsame pojęcia), a ja mam to w pakiecie niejako startowym... Tylko żebym jeszcze umiała zrobić z tego dobry użytek. Na pewno łatwiej mi medytować, wyciszyć się, pogrążyć w czymś absolutnie, niż kiedyś. To coś, jak trans. Ale przeciwieństwo mówienia do siebie.